Które miasta wziął na celownik Jarosław Kaczyński?
Które miasta wziął na celownik Jarosław Kaczyński? Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Już nie tylko Gdańsk, ale i Warszawa trafiła na celownik Prawa i Sprawiedliwości, które po przejęciu całkowitej władzy centralnej chcę podporządkować sobie także samorząd. Lista miast, które są solą w oku Jarosława Kaczyńskiego ze względu na to, że rządzą nimi ludzie Platformy Obywatelskiej lub lewicy i nie ma w nich zbyt wysokiego poparcia dla PiS. Oto miejscowości, które mogą w najbliższych latach mieć z nową władzą sporą przeprawę.

REKLAMA

1. Gdańsk

logo
Fot. Jakub Noch/naTemat.pl
To historia dobrze już znana. Zaledwie kilkanaście godzin po ogłoszeniu pierwszych sondażowych wyników wyborów parlamentarnych lider trójmiejskiego Prawa i Sprawiedliwości Andrzej Jaworski i gdańscy radni tej partii poinformowali, że "trzeba zmienić prezydenta i radnych w Gdańsku, bo tam nadal jest buta". Jeśli wierzyć Jaworskiemu i jego ludziom w Gdańsku, trwają już przygotowania do próby obalenia w rodzinnym mieście Donalda Tuska platformerskiej władzy z wykorzystaniem referendum.
Jak na razie na mieście rządzonym przez związanego z Platformą Obywatelską Pawła Adamowicza nie zrobiło to jednak wielkiego wrażenia. – Interes Gdańska jest stały, tylko sojusze się zmieniają i koalicjanci się zmieniają. (...) Z rządem PiS będziemy się starać o pozytywne scenariusze, takie pozytywne sygnały już wysyłamy i otwarcie deklarujemy chęć współpracy – odpowiedział prezydent Gdańska w jednym z niedawnych wystąpień.
Spokój Adamowicza nie dziwi, bo ewentualne referendum prawdopodobnie zakończy się w mateczniku Platformy dla niego i radnych korzystnie. Jak pisaliśmy już w ubiegłym tygodniu, jeżeli PiS przejść kontrolę nad Gdańskiem naprawdę zachce, ostatecznie może jednak użyć znacznie bardziej zdecydowanych metod.

2. Warszawa

logo
Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
We wtorek dowiedzieliśmy się, że podobny scenariusz pisany jest w PiS także dla Warszawy. Ludziom Jarosława Kaczyńskiego przeszkadza, że stolicą wciąż rządzi wiceprzewodnicząca PO Hanna Gronkiewicz-Waltz. Do kolejnej próby obalenia jej zachęca PiS zapewne także, że pierwszy raz od lat partia ta z ponad 2-proc. przewagą wygrała w Warszawie jakieś wybory.
– Takie referendum to naruszenie demokracji, Europejskiej Karty Samorządu Lokalnego, bo ogranicza samodzielność. Nawet w Szwajcarii nie ma referendów w sprawie odwołania burmistrza, czy prezydenta. Organizowanie referendum rozpatrywać można tylko w sytuacjach wyjątkowych, na przykład kiedy mamy do czynienia z malwersacjami na wielką skalę, czy kiedy prezydent rządzi z więzienia, jak było to w przypadku Olsztyna i Gorzowa – skomentowała już Gronkiewicz-Waltz.
Zapowiedziała też, że podejmie walkę o utrzymanie władzy w Warszawie pomimo, iż ostatnie referendum w sprawie jej odwołania z 2013 roku skończyło się fiaskiem, a w wyborach samorządowych z 2014 roku w II turze z wynikiem 58,64 proc. wygrała z reprezentującym PiS Jackiem Sasinem.

3. Słupsk

logo
Fot. Slupsk.pl
Jeżeli PiS w swoich "samorządowych ambicjach" pójdzie dalej, to pewny punkt do kolejnego ataku. W państwie rządzonym przez konserwatystów oddanych Kościołowi może nie znaleźć się przyzwolenie dla tego, by dużym polskim miastem rządził nie dość, że lewicowiec, to jeszcze mężczyzna zupełnie niekryjący się ze swoim gejowskim związkiem.
Mowa oczywiście o uwielbianym przez wielu słupszczan Robercie Biedroniu, który PiS zapewne przeszkadza nie tylko ze względu na kwestie obyczajowe. Obecny prezydent Słupska to jedna z przeszkód na drodze do spełnienia jednej z PiS-owskich obietnic wyborczych, czyli rozbioru Kaszub i utworzenia województwa środkowopomorskiego.
– Oczywiście, gdyby powstało nowe województwo, nasza ranga by wzrosła, ale obecna sytuacja na to nie pozwala. Gdy rok temu mówiłem o potrzebie powołania środkowopomorskiego, był to ostatni dzwonek na tego typu krok, bo nie zostały jeszcze podzielone środki unijne. W lutym bieżącego roku Komisja Europejska zaakceptowała już Regionalny Program Operacyjny Województwa Pomorskiego na lata 2014-2020 i jeżeli Jarosław Kaczyński tego nie rozumie, to znaczy, że przespał kilka lat – tak Biedroń komentuje pomysły PiS.
Batem na "Wielką Nadzieję Lewicy" są natomiast gigantyczne długi Słupska, które sięgają ponad 270 mln zł. Robert Biedroń odziedziczył je po swoim poprzedniku i stara się je sukcesywnie zmniejszać. W sierpniu pomogła w tym nieco premier Ewa Kopacz, która wysupłała z rządowych środków ponad 4 mln zł, dzięki czemu remonty mieszkań komunalnych, jednego z teatrów i zakup autobusu nie będą już pokrywane z kolejnych kredytów.
Jeżeli setki milionów zobowiązań jednak znacząco się nie zmniejszą, słupski PiS będzie miał świetny pretekst, by zainicjować próbę odwołania ze stanowiska tak "niegospodarnego" prezydenta.

4. Częstochowa

logo
Fot: Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
Częstochowskie sanktuarium na Jasnej Górze to jedno z ulubionych miejsc modlitwy tak Jarosława Kaczyńskiego, jak i prezydenta Andrzeja Dudy. To tam jeżdżą autokary z pielgrzymkami Radia Maryja, czy namaszczani są do walki o prawdziwą polskość szalikowcy. Gdy ci ostatni dają do poświęcenia szaliki z hasłem "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", ta "hołota"... rządzi u stóp Jasnogórskiej Panienki.
Wielu to wciąż zaskakuje, ale Częstochowa nie kończy się na Jasnej Górze, a miasto wciąż bardziej należy do robotników niż duchowieństwa. W dziejach nowoczesnego polskiego samorządu sporo czasu na fotelu prezydenta Częstochowy spędzili więc ludzie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Od 2010 roku z powodzeniem zasiada na nim Krzysztof Matyjaszczyk z tego właśnie ugrupowania.
Z wynikiem 56,72 proc. przed rokiem pokonał on wystawionego przez PiS Artura Warzochę, ale i na niego wkrótce może znaleźć się sposób. Już w czerwcu prezydent Matyjaszczyk nie otrzymał od rady miasta absolutorium z wykonania budżetu. Wtedy uniknął rozpisania referendum w sprawie jego odwołania z tego powodu, gdyż minęło zbyt mało czasu od ostatnich wyborów samorządowych, a komisja rewizyjna nie wnioskowała o nieudzielenie absolutorium. Pierwsza przeszkoda już zniknęła, druga może zniknąć jeśli w częstochowskiej radzie miasta pozmieniają się choć trochę barwy partyjne.
Co więcej, wystarczy odpowiednio wesprzeć działania obywatelskie. Wniosek o referendum w sprawie odwołania Matyjaszczyka próbuje bowiem przeforsować grupka częstochowian, którym przewodzi pewien mężczyzna, którego idee fixe jest walka ze strażą miejską, która kiedyś doprowadziła do jego ukarania.

5. Radom

logo
Fot. Anna Jarecka / Agencja Gazeta
Kolejne miasto, w którym obecny układ sił musi irytować szefostwo PiS. Z jednej strony to jedno z miejsc tradycyjnie najsilniej popierających wizję państwa według Jarosława Kaczyńskiego. Jednocześnie to także rodzinne miasto premier Ewy Kopacz, w którym władzę w ubiegłym roku zabrał PiS-owi Radosław Witkowski z Platformy.
Do zainicjowania referendum przeciw swojemu następcy zdaje się szykować były prezydent Andrzej Kosztowniak. Lokalnym mediom po wyborach z 25 października powiedział, że na ukaranie utratą władzy platformerski polityk zasługuje między innymi ze względu na to, że nie ma wizji przyszłości miejskich spółek i nie chce kontynuować ryzykownej inwestycji w radomskie lotnisko.
Radosław Witkowski to też dla PiS kolejny problem w reformie administracyjnej, która zakłada nie tylko wyodrębnienie środkowopomorskiego, ale i stworzenie nowego województwa mazowieckiego, pozbawionego Warszawy. Choć lokalna społeczność jest raczej zachwycona takim planem Jarosława Kaczyńskiego, to radomscy politycy Platformy zapewne będą tę rewolucję w samorządzie starali się zatrzymać.

6. Kraków

logo
Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Miastem spoczynku Lecha i Marii Kaczyński, oraz narodzin Andrzeja Dudy od 2002 roku nieprzerwanie rządzi postkomunista Jacek Majchrowski. Politykiem SLD trudno go już nazywać, bo wielokrotnie udowodnił, że "zdolności koalicyjne" ma większe niż PSL... Trochę dzięki nim ma też zdolność czynienia politycznych cudów, bo zapewnia sobie kolejne kadencje na fotelu prezydenta Krakowa, choć pod Wawelem trudno znaleźć kogoś, kto byłby jego fanem.
W papieskim Krakowie ten były działacz PZPR świetnie dogaduje się też z hierarchią kościelną przez co prawie nigdy nie musiał się martwić, że krakowianie usłyszą z ambon nieprzychylne mu komentarze. I być może tylko ta przyjaźń z krakowskimi kardynałami i biskupami uratuje go przed rychłą utratą stanowiska.
Bo akurat w obaleniu Jacka Majchrowskiego PiS chętnie pomogłaby pewnie krakowska... Platforma. Już kilka tygodni przed wyborami rada miejska odgrażała się prezydentowi, że rozpisze referendum w sprawie jego odwołania po tym, gdy postawił na czele Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu kontrowersyjnego, oskarżanego w przeszłości o mobbing i molestowanie, oraz korupcję Jana Tajstera.
Sprawa nieco przycichła, bo Tajster stracił stanowisko, a potem wszyscy zajęli się kampanią parlamentarną. Jeżeli jednak rada, w której 19 przedstawicieli ma PiS, 18 Platforma, a zaledwie 6 Przyjazny Kraków Majchrowskiego tylko zechce, może napytać prezydentowi biedy z byle jakiego innego powodu. Pozycja Jacka Majchrowskiego w Krakowie będzie tym bardziej zagrożona, jeżeli w wyniku powyborczej burzy PiS przeciągnie do siebie nie tylko posłów, którzy dostali się do Sejmu z list PO, ale i platformerskich samorządowców.
Inny prawdopodobny scenariusz wygląda natomiast tak, że PO wkrótce pomoże PiS spektakularnie pozbyć się postkomunisty spod Wawelu, a w zamian zapewni sobie spokój w innych miasta. A tych jest sporo, bo przecież ludzie PO rządzą dziś m.in. w Białymstoku, Bydgoszczy, Elblągu, Jeleniej Górze, Kołobrzegu, Koszalinie, Lublinie, Łodzi, Płocku, Poznaniu, Tarnowie, czy Wałbrzychu. I ani oni, ani mieszkańcy ich miast nie potrzebują dodatkowych problemów.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl