Joanna Senyszyn przyznaje, że zastanawia się nad startem na przewodniczącego SLD.
Joanna Senyszyn przyznaje, że zastanawia się nad startem na przewodniczącego SLD. Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta

Po przegranych wyborach w SLD przyszedł czas rozliczeń. – Współpraca opiera się na wiarygodności, przewodniczący TR muszą wyjaśnić dlaczego nie wywiązali się ze zobowiązań finansowych wobec ZL, co spowodowało brak na kampanię wyborczą – mówi w "Bez autoryzacji" Joanna Senyszyn, wiceprzewodnicząca SLD.

REKLAMA
Uwaga mediów jest skupiona na tarciach w PO, ale widzę, że także u państwa, w Zjednoczonej Lewicy nie jest za dobrze. W kampanii wyborczej był spokój, ale teraz konflikty są widoczne na zewnątrz. Mówię chociażby o wpisie na pani blogu, w którym przywołuje pani do porządku Barbarę Nowacką.
Joanna Senyszyn: Partie, które tworzyły i nadal tworzą Zjednoczoną Lewicę, bo do rozliczenia kampanii ona istnieje, są całkowicie samodzielne i mają swoje władze, nie bardzo więc wiadomo na jakich zasadach miałaby dalej działać Zjednoczona Lewica. Współpraca opiera się na wiarygodności, przewodniczący TR muszą wyjaśnić dlaczego nie wywiązali się ze zobowiązań finansowych wobec ZL, co spowodowało brak na kampanię wyborczą. Barbara Nowacka mówiła, że chce zweryfikować swoje przywództwo w TR, nie słyszałam też, by inne partie chciały się rozwiązywać.
Więc jeśli partie nadal będą funkcjonowały samodzielnie, to oczywiście możliwe są wspólne działania, ale nie wyobrażam sobie, żeby miała być jakaś taka wspólna czapa na wzór OPZZ, która byłaby ponad partiami. Tego nie przewidują nawet statuty partii. Dlatego na razie czekają nas wybory w ugrupowaniach, a jaki będzie los Zjednoczonej Lewicy, to się okaże.
Gdybyśmy przekroczyli próg wyborczy, tworzylibyśmy wspólny klub w Sejmie, to wyglądałoby inaczej. Teraz jesteśmy poza parlamentem. Nie Zjednoczona Lewica, tylko każde z ugrupowań. Uważam za niewłaściwą ingerencję w sprawy jednej partii przez członków czy władze innych partii. Część członków SLD może będzie chciała połączenia. Ale z tego co wiem wiele organizacji wojewódzkich i powiatowych podejmuje uchwały opowiadające się za pozostaniem samodzielną partią.
Widzę tutaj spór generacyjny. Politycy z pokolenia 30- i 40-latków deklarują, że Zjednoczona Lewica nadal istnieje i że to jedyna przyszłość. Z kolei ci z większym stażem wzywają do zachowania odrębności.
Nie do końca, bo wielu polityków z młodszej generacji chciałoby zostać szefami SLD, więc jak rozumiem nie chcą rozwiązywać partii. Ci, którzy byli wielkimi orędownikami ZL, tak jak Gawkowski, Joński, Piechna-Więckiewicz bronią swojej koncepcji, twierdząc, że Sojusz samodzielnie nie przekroczyłby progu. Tak jest im wygodniej mówić. Ale obiektywna ocena wskazuje, że gdyby odjąć głosy kandydatów SLD od całości głosów Zjednoczonej Lewicy, to mielibyśmy ponad 6 proc.
Gdyby Sojusz szedł samodzielnie, próg byłby przekroczony. Ale to by nie oznaczało, że na naszych listach nie byłoby przedstawicieli innych ugrupowań. Przecież PiS też tworzy koalicję pod nazwą Zjednoczona Prawica, ale szedł pod szyldem PiS-u, choć tam nie było obaw o przekroczenie progu 8 proc. Wśród entuzjastów ZL panowała opinia, że z łatwością pokonamy nie tylko 8 proc., ale i 10 proc. i 12 proc. Rzeczywistość okazała się brutalna.
Nie mam też wątpliwości, że gdyby Twój Ruch czy inne partie startowały same, nie tylko nie przekroczyłyby 5 proc., ale nawet progu finansowania 3 proc. Z badań wynika, że wyborcy TR nie głosowali na Zjednoczoną Lewicę, że jej trzonem był SLD. Jestem zwolenniczką współpracy, ale pytanie tylko, czy to powinno być pod jednym sformalizowanym szyldem, czy na zasadzie porozumień niezależnych partii.
Kto po Leszku Millerze? Może pani podejmie wyzwanie?
W weekend mamy Radę Krajową, będziemy się zastanawiać jak przeprowadzić wybory, bo tutaj są również dwie koncepcje. Jedna mówi, że szybko trzeba zmienić kierownictwo centralne, a później iść do dołu, ale do tego potrzebna byłaby zmiana statutu. Druga mówi, żeby się nie spieszyć i zacząć od podstawowych organizacji, a później wybrać przewodniczącego.
Pytanie też, czy ma być wybierany w wyborach powszechnych, tak jak było cztery lata temu, czy poprzez delegatów. Na razie nie jestem na nic zdecydowana, ale nie wykluczam, że gdyby wybory były powszechne, to być może bym wystartowała. Wielu członków partii namawia mnie do tego, dostaję listy, telefony, SMS-y z całej Polski.

Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl