Jeśli nie zaczniemy na szerszą skalę korzystać z odnawialnych źródeł energii i nie zadbamy o "higienę" naszej planety, nasze prapraprawnuki będą miały ogromne kłopoty. Naukowcy od lat ostrzegają przed zgubnymi skutkami globalnego ocieplenia. Już w szkole podstawowej dzieci dowiadują się, że spaliny samochodowe, dymy z kominów fabrycznych, ścieki a nawet dezodoranty niszczą Ziemię. Teraz okazało się, że globalne ocieplenie może doprowadzić do drastycznego zmniejszenia populacji.
Nie będzie dobrego klimatu
Globalne ocieplenie spowodowane działalnością człowieka ma doprowadzić do zmian klimatycznych. Już za około 60 lat średnia temperatura na świecie może być wyższa o kilka stopni Celsjusza - upalnych dni będzie wtedy o połowę więcej niż na początku XXI wieku. National Bureau of Economic Research, amerykańska organizacja, która zajmuje się badaniami w dziedzinie ekonomii, opublikowała dokument, z którego wynika, że może doprowadzić to do znacznie mniejszego zainteresowania seksem, a w konsekwencji do mniejszej liczby ludzi na świecie. W samych Stanach Zjednoczonych, według prognoz badaczy, wskaźnik urodzeń pod koniec tego wieku może spać o ponad 100 tysięcy urodzeń rocznie.
Znaczący tytuł badań – "Może w przyszłym miesiącu? Szok termiczny, zmiany klimatu i dynamiczna korekta wskaźnika urodzeń" – może być dobrym punktem wyjścia do dyskusji podczas szczytu klimatycznego, który za kilka tygodni odbędzie się w Paryżu. W jaki sposób ekonomiści z NBER doszli do tak zaskakujących wniosków? Otóż przeanalizowano ostatnie osiemdziesiąt lat pod kontem płodności w USA i porównali je z występującą w tamtych latach temperaturą. Okazało się, że przy ponad 26 stopniach Celsjusza ludzie rzadziej płodzą dzieci, co naukowcy zaobserwowali analizując 10 kolejnych miesięcy, w których liczba urodzeń spadała o 0,4 proc.
Niestety, co dowiedli naukowcy, ludzie nie nadrabiają łóżkowych zaległości w czasie chłodniejszych pór roku. Wskaźnik urodzeń wcale nie rośnie latem, kiedy na świat przychodzą dzieci spłodzone jesienią i zimą. Naukowców z NBER w tej sytuacji martwi oczywiście aspekt ekonomiczny - taka sytuacja jest niekorzystna dla gospodarki, bo im mniej ludzi, tym mniej pracowników, którzy będą mogli płacić świadczenia dla emerytów, których może być więcej niż młodych.
Obok czekolady, truskawek w szampanie i owoców morza, afrodyzjakiem w przyszłości może zostać ... klimatyzacja. Ekonomiści, którzy dokładnie przeanalizowali sytuację zauważyli, że od lat 70-tych, kiedy to urządzenie stało się popularne, sprzęt chłodzący przyczynił się do zrównoważenia strat związanych z mniejszym popędem seksualnym.
Polska Afryka, Afryka Polska
Już teraz ludzie zastanawiają się, jak poradzić sobie z uciążliwymi komarami, które co roku uprzykrzają wakacje, nie tylko nad wodą. Coraz głośniej mówi się o chorobach przenoszonych przez te owady. Bardzo dużym problemem są kleszcze, które czają się nawet w trawie, nie ważne, czy to las, czy miasto. Media przestrzegają przed groźną i trudno uleczalną boreliozą, której nosicielami są te pająki.
Tymczasem wzrost temperatury, czego skutkiem będzie susza i powodzie, doprowadzi do tego, że powstanie środowisko bardzo sprzyjające rozwojowi komarów, kleszczy, szczurów i organizmów, które przenoszą choroby groźne dla człowieka. Jakie warunki i potwory, takie choroby. Według Światowej Organizacji Zdrowia w przyszłości gorączka zachodniego Nilu, która może wywołać zapalenie opon mózgowych, będzie występowała również nad Wisłą.
Jak to możliwe? Komary nie będą oczywiście główną przyczyną choroby, bo są tylko przenosicielami. Rezerwuarami wirusa będą ptaki, które na zimę odlatują z Polski do Afryki, na przykład nasze ukochane bociany, których w sezonie jest tam o wiele więcej niż u nas. Tropikalne choroby, które znamy tylko z opowieści i mediów, takie jak malaria, staną się prawdopodobnie realnym zagrożeniem dla Europejczyków.
Dwutlenek węgla, którego poziom w atmosferze będzie wyższy, przyczyni się również do większej liczy osób cierpiących na astmę i różnego rodzaju alergie, które już teraz są przecież dużym problemem ludzi mieszkających w państwach rozwiniętych i rozwijających się.
Niedźwiedzie - mamuty
Globalne ocieplenie spowoduje topnienie lodowców. To powolny, ale bardzo szkodliwy dla planety proces. Za kilkaset lat poziom wód w morzach wzrośnie, co może doprowadzić do zalania miast nadmorskich. Zanik lodowców to utrata domu dla zwierząt, które żyją i polują w warunkach polarnych. W związku z tym zagrożone są niedźwiedzie polarne, morsy - mogą one wyginąć i stać się legendą tak jak mamuty czy nosorożce włochate.
Agencja Ochrony Środowiska szacuje, że wzrost temperatury może oznaczać wyginięcie około 30 proc. zwierząt i roślin. Te osobniki, które stracą swój dom, aby przeżyć, będą zmuszone do migracji. Już teraz zdarza się, że zwierzęta spotykane na północy przenoszą się na Arktykę.
Co może się stać, jeśli człowiek drastycznie nie ograniczy swojej szkodliwej działalności? Jeśli wykorzysta wszystkie zasoby paliw kopalnych, które są dostępne na świecie, za kilka tysięcy lat z map zniknie Londyn, Barcelona, Waszyngton i wiele innych metropolii, ponieważ poziom morza wzroście o 50 metrów. To dlatego że im więcej spalamy i produkujemy dwutlenku węgla, tym więcej stapiamy lądolodu.
Co możemy zrobić? Według niemieckich naukowców z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Zmian Klimatu, powinniśmy jak najszybciej stanowczo ograniczyć pozyskiwanie węgla, gazu i ropy z ziemi. W przeciwnym wypadku wyginą zwierzęta, miasta zostaną zatopione, a ludzie stracą ochotę na seks. To oczywiście tylko kilka skutków ubocznych globalnego ocieplenia, ale one chyba najbardziej pobudzają wyobraźnię.