Oto Grycan nasza narodowa duma w branży lodów.
Oto Grycan nasza narodowa duma w branży lodów. fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

Spacerując po Mediolanie odkryłem znajomą lodziarnię. – Naprawdę nieźle się ten Grycan rozpycha na zagranicznych rynkach. Dopiero co otwierał lodziarnie w Czechach, na Słowacji, miał być w Niemczech i Wielkiej Brytani, a tu proszę, elegancka miejscówka w Mediolanie. I nagle otrzeźwienie. Coś jest nie tak. Hej, przecież jestem u Groma.

REKLAMA
logo
Lodziarnia Grom w Mediolanie. Grom / FB
Podobny krój liter w nazwie lodziarni. Na jasnym tle i niemal identycznie zaprojektowany elegancki dopisek. Telepatia czy co? Po włosku: Il gelato come un volta oznacza "lody takie, jak kiedyś". Brzmi swojsko? Na markizach w lodziarni Grycan znajduje się hasło "Grycan. Lody od pokoleń" Mało tego. Pracownicy z podobnym logo, na podobnych czapeczkach. Wewnątrz zbliżony wystrój. Ciemnobrązowe meble i jasna lada z lodami, a na niej... znowu podobne klimaty. Obie firmy twierdzą, że sprzedają lody na bazie naturalnych składników
logo
A to włoski Grom Veganmiam.com
Naturalni
Frederico Grom: – Nasze lody są w stu procentach naturalne. Produkujemy je metodami tradycyjnymi. Tylko z naturalnych składników, bez konserwantów, a lody truskawkowe, czy malinowe są przygotowywane z dodatkiem tylko świeżych sezonowych owoców.
Zbigniew Grycan: – Obca jest nam zasada: „wiadro wody i są lody”. Używamy wyłącznie naturalnych składników. Na przykład wykorzystujemy około 1000 ton owoców świeżych lub mrożonych.
logo
Pracownicy Grycana też nosili podobne fartuszki Grom, Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Stop lodowemu fastfoodowi
Grom Gelato to niewielka firma z Turynu, którą w 2002 roku założyli Guido Martinetti i Frederico Grom. A było to tak: Marinetti przegryzał kanapkę i czytając gazetę, w której bożyszcze włoskiego slow foodu Carlin Petrini mówił o upadku tracyjnie produkowanych lodów we Włoszech. – A jaki to problem, my możemy je produkować – stwierdził Grom. Rok później otworzyli pierwsza lodziarnię.
logo
Włosi to też firma z tradycjami, z nazwiskiem na szyldzie. Blog Luciano Pignataro
Tymczasem 1,5 tys. kilometrów dalej, w Warszawie, Zbigniew Grycan rozstawał się z funduszem, który przemysłowymi metodami – jego zdaniem – psuł produkty należącej do niego Zielonej Budki. W sierpniu 2004 roku otworzył pierwszy lokal z własnym nazwiskiem na szyldzie. Lody miały być produkowane z poszanowaniem tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie.
Porcyjka co do grama
Zdaję sobie sprawę, że trudno wymyślić coś nowego w biznesie jakim jest lodziarnia. Ale w przypadku opakowań produktów Groma i Grycana podobieństwo jest uderzające. Grom serwuje dwie, trzy gałki w małym pudełku z łyżeczką. Grycan nazywa bliźniaczo podobny zestaw "porcyjką z łyżeczką". – Opakowanie 150 ml to idealna porcja lodów, które można zjeść nie tylko w lodziarni czy w domu, ale także w trakcie letniego spaceru czy przejażdżki rowerowej. Taki deser można także schować do lodówki i wyjąć w dowolnym momencie dnia, rozkoszując się wyjątkowym, słodkim smakiem lodów z mango – czytam wypowiedź Elżbiety Grycan.
logo
Nasza porcyjka vs ich gelato piccolo Instagram Grom, Grycan
Czarne czy granatowe
Elzbieta Grycan opowiadała dziennikarzom, że gdy w 2004 roku (dwa alata po Gromie) tworzyli wizerunek nowej marki, korzystali z porad agencji reklamowej. Ta przygotowała wiele wersji opakowań, ale ciągle nie podobały się one właścicielom. – Po całej przepracowanej nocy grafik zadzwonił do mnie, że ma projekt, ciekawy, ale kontrowersyjny, lodów w czarnych pudełkach. Żeby szybko przyjść na spotkanie i zaakceptować – mówiła współwłaścicielka firmy
Grom też korzysta z usług profesjonalistów. Zwłaszcza, że w tym roku w firmę zainwestował Unilever. Można mieć wrażenie, że obie firmy mówią swoim klientom to samo, tak samo i to samo pokazują na Facebooku oraz Instagramie. Nie wytrzymałem i spytałem o to Zbigniewa Grycana.
Zbigniew Grycan

Marka Grycan jest dziełem życia moim i mojej małżonki Elżbiety. Pochodząca od naszego nazwiska nazwa jest tego naturalną konsekwencją. Właśnie ten przekaz był dla nas na tyle kluczowy, że jego wyeksponowanie uznaliśmy za jedną z najważniejszych wytycznych dla agencji kreatywnych, które przystąpiły do ogłoszonego konkursu na opracowanie wizualizacji marki. Zwycięski projekt w pełni spełnił nasze oczekiwania. Został też zgodnie z obowiązującą procedurą zgłoszony i zarejestrowany przez Urząd Patentowy RP oraz odpowiednie urzędy unijne. Żadne z naszych chronionych znaków towarowych nie były przedmiotem sprzeciwów lub protestów

Mimo to, mam jednak silne wrażenie deja vu. Sami odpowiedzcie na pytanie, kto od kogo ściągał na klasówce.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl