
W 1995 roku do drzwi Marka Isańskiego, założyciela Towarzystwa Finansowo–Leasingowego zapukali urzędnicy z zielonogórskiej skarbówki, pod pretekstem rutynowej kontroli. Pięć lat później urzędnicy stwierdzili nieprawidłowości podatkowe. Przedsiębiorca napisał odwołanie i... rozpoczął 20 – letni spór z fiskusem.
REKLAMA
Sprawa TSL trafiała do sądu kilka razy. Orzeczenia były ciągle uchylane. Marek Isański w końcu zwyciężył, ale ta niezłomność kosztowała go bardzo wiele – 20 lat postępowania, upadłość firmy oraz 20 mln złotych domiarów podatkowych.
Kłopoty przedsiębiorcy zaczęły się w 2000 r., kiedy to Pierwszy Urząd Skarbowy w Zielonej Górze stwierdził, że TSL zaważyło zwrot podatku VAT o ponad 152 tys. złotych. Teraz za błędy urzędników zapłacą podatnicy. Pan Marek dostał już 7 mln samych odsetek. Otrzyma też od państwa zwrot nadpłat z najdłuższymi w historii Polski odsetkami.
Historia Marka Isańskiego to skrajny przykład urzędniczej niekompetencji. Niestety takich biurokratycznych błędów i absurdów jest w naszym państwie coraz więcej. Jakiś czas temu postanowiliśmy sprawdzić, jak naprawdę wygląda praca w państwowej administracji. – Interesant może mieć wrażenie, że urzędnicy nie chcą nic zdziałać, a tak naprawdę z naszej strony wygląda to tak, że sami jesteśmy trochę przerażeni, bo nie wiemy co z danym wypadkiem zrobić w tym momencie – mówił w rozmowie z naTemat urzędnik, który chciał pozostać anonimowy.
Źródło: Forsal.pl
