To miał być dzień Beaty Szydło, która w piątek 13. została desygnowana na premiera. Ale dla prezydenta Andrzeja Dudy najważniejszy tego dnia był Jarosław Kaczyński. – Jest pan wielkim politykiem, wielkim strategiem. Jest pan także wielkim człowiekiem – mówił. Żaden z prezydentów z takim uwielbieniem, czy wręcz ukorzeniem nie wypowiadał się o polityku jakiejkolwiek partii.
– Jest pan wielkim strategiem, bo podjął pan ogromne ryzyko, kiedy ostatecznie z władzami PiS zdecydował, że to ja będę kandydatem na prezydenta – mówił Andrzej Duda do Jarosława Kaczyńskiego, którego nieustannie tytułował "panem premierem", choć kilka chwil wcześniej wręczył nominację na ten urząd Beacie Szydło.
Szydło na drugim planie
Ale nowa szefowa rządu była tego dnia na drugim planie. Na pierwszy Duda wysunął prezesa. – To było z jednej strony ryzyko polityczne – mówił o mianowaniu jego i Szydło do dwóch ważnych wyścigów wyborczych. – Trzeba i wielkiej odwagi, i determinacji, by czegoś takiego dokonać. Trzeba być wizjonerem – dodawał.
– Ale jest druga strona tego medalu. Wszyscy w Polsce wiedzą, że to pan jest liderem PiS. Trzeba być wielkim człowiekiem, wielkim patriotą, absolutnie przekonanym do realizacji swojej idei, budowy silnej Polski, idei którą ma PiS, żeby mimo oczywistych, jak u każdego człowieka własnych ambicji, oddać pałeczkę władzy w ręce ludzi, z którymi do tej pory pan blisko współpracował – mówił Andrzej Duda.
W cieniu prezesa
Mało? Prezydent postanowił pokłonić się jeszcze głębiej. – Jestem dla pana pełen podziwu, myślę nie tylko ja. Myślę, że tak uważa zdecydowana większość Polaków – perorował prezydent wyraźnie wzruszonym głosem. – Świadectwa wielkość są jednoznaczne – ocenił. – Z całego serca panu gratuluję tego zwycięstwa. Proszę o przekazanie moich gratulacji koleżankom i kolegom posłom i senatorom – zakończył Andrzej Duda.
Trudno sobie wyobrazić, aby po takich słowach prezydent był w stanie przeciwstawić się prezesowi w jakiejkolwiek sprawie. Jest po prostu jego człowiekiem w Pałacu Prezydenckim, tak jak wysyła się swoich ludzi do spółek, komisji sejmowych czy ministerstw. Duda po raz kolejny, ale pierwszy raz tak wyraźnie udowodnił, że jest prezydentem PiS i prezesa, a nie prezydentem wszystkich Polaków.