Naukowcy i studenci Uniwersytetu Gdańskiego zbierają podpisy pod listem otwartym do rektora. Chcą by władze uniwersytetu zrezygnowały z wynajmu sali na spotkanie z Jerzym Ziębą – naturoterapeutą.
Jerzy Zięba to postać kontrowersyjna. Twierdzi, że nie ma wykształcenia medycznego, ale innym razem mówi też, że zdobył dyplomy naturoterapii z USA i Australii. W sobotę na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego odbędzie się spotkanie z Ziębą. Sala została wynajęta komercyjnie, mimo to pracownicy uniwersytetu i studenci żądają od rektora by nie dopuścił do spotkania.
List do rektora i Facebook
Studenci i pracownicy UG uważają, że niezależnie od tego, kto organizuje spotkanie, ucierpi prestiż uniwersytetu. Protestujący mówią też, że pozwalając na wydarzenie w murach uczelni ułatwia się szarlatanowi pracę. Ziębie łatwiej będzie naciągnąć starsze i chore osoby, gdy zaprosi je na wykład na uczelnię. Za samo uczestnictwo w wykładzie, połączonym z dyskusją gości zaproszonych przez Ziębę, trzeba zapłacić 150 złotych.
O co całe zamieszanie? Jerzy Zięba jest bardzo znaną postacią w środowisku okołomedycznym. Na swych spotkaniach chwalił się że... potrafi hipnozą powiększyć piersi. Wystarczy podczas snu hipnotycznego pobudzić piersi energią i po 12 tygodniach urosną 12 cm w obwodzie. Krytykuje też szczepionki oraz mówi, że metody naturalne są często skuteczniejsze od chemioterapii. Ziębę na Facebooku śledzi 50 tys osób.
Naukowcy i studenci są poglądami Zięby przerażeni. Zbierają podpisy pod listem otwartym do rektora.
– To jakaś pomyłka, że taka osoba będzie mogła prowadzić swoje spotkanie na uniwersytecie. Władze się tłumaczą, że tylko wynajmują salę. To co będzie następne – kołdra z wielbłąda czy może magiczne garnki – zżyma się Marcin, doktorant UG.
Sprzedaż suplementów diety?
Dodatkowo na Facebooku powstało wydarzenie: "ZNACHOR na Uniwersytecie! Co na to Rektor?". Jest w nim mowa o tym, ze: "Znając dorobek prelegentów (...) na tym płatnym spotkaniu będzie prowadzona antynaukowa propaganda, która nierzadko skutkuje odrzuceniem przez osoby ciężko chore szansy na życie i zdrowie oferowanej przez współczesną medycynę, w szczególności onkologię."
Organizatorzy obawiali się też, że akcja będzie zwyczajną próbą sprzedania suplementów diety. Zazwyczaj Zięba ma ze sobą tego typu asortyment.
"Zmyślone, nieprawdziwe narracje dotyczące sposobów na dobre zdrowie, połączone z promocją suplementów o nieudowodnionej skuteczności, ale wysokiej cenie, przemawiają do nieświadomych osób znacznie łatwiej niż skomplikowany język nauki, a łatwowiernych mogą kosztować zdrowie lub życie."
Nie wszyscy są jednak zgodni. W komentarzach często głos zabierają obrońcy terapeuty: "Dlaczego ograniczacie Państwo ludziom wybór? Ktoś chce – pójdzie, zastosuje metody, które pan Zięba rozpowszechnia. Dlaczego negujecie połączenie medycyny konwencjonalnej, tradycyjnej ze wspomaganiem naturopatii?" - pisze na wydarzeniu Kasia.
Pozostałe komentarze broniące Ziębę są zazwyczaj przeciwnikami szczepionek lub zwolennikami spiskowych teorii medycznych.
Wynajem komercyjny
Uniwersytet od sprawy umywa ręce. Rzeczniczka dr Beata Czechowska-Derkacz, wystosowała oświadczenie. Jest w nim mowa, że sala została wynajęta komercyjnie i uniwersytetowi nic do tego:
"Salę – na zasadach komercyjnych, a zatem odpłatnie – wynajął Dziekan Wydziału. Nie propagujemy tego spotkania i nie ma w związku z tym żadnych komunikatów na oficjalnych stronach UG. (...) Na UG nie wolno organizować spotkań propagujących działania niezgodne z prawem (...)Spotkanie z Panem Ziębą, choć budzi kontrowersje,do takich nie należy."
Jerzy Zięba nie odbierał od naTemat telefonu nie odpisał również na maile ani na Facebooku.