Podczas gdy Platforma Obywatelska zajmuje się wewnętrzną walką o władzę, na pierwszą siłę opozycyjną wyrasta .Nowoczesna. I stara się tę szansę wykorzystać głośno protestując przeciw "cenzurze prewencyjnej ministra Glińskiego" i dwóm skokom na Trybunał Konstytucyjny. Problem w tym, że za głośno, używając zbyt mocnych słów, przez co wkrótce może przylgnąć do niej łatka "oszalałych Kaczofobów", a nie miano merytorycznej opozycji.
Ryszard Petru jest skazany na sukces – przekonują niektórzy. Jest cool, mówi młodzieżowym językiem, nie ma wystudiowanych gestów i wkutych na pamięć tekstów. Jasne, ale to za mało. Bo jeśli polityk chce, by jego .Nowoczesna przeszła taką drogę jak Platforma Obywatelska w latach 2001-2005 (albo nawet 2007), musi jeszcze sporo się napracować. A przede wszystkim musi postępować do bólu pragmatycznie, nie ulegając emocjom.
Rewolucja kulturalna
A wydaje się, że na początku parlamentarnej przygody Petru i jego współpracownicy dali się im trochę ponieść. Najbardziej było widać to w awanturze o spektakl "Śmierć i dziewczyna", w którym występowali aktorzy porno. Wbrew zapowiedziom twórców na scenie był delikatny erotyzm, a nie twarde porno. Wygląda więc na to, że celowo przerysowano całą sprawę, by wywołać skandal, a co za tym idzie zrobić teatrowi i sztuce darmową promocję.
PiS i wicepremier Piotr Gliński dali się w tę akcję wmanewrować jak dzieci. I tutaj pojawia się drugi wątek. Polityczny. Bo poza tym, że Krzysztof Mieszkowski jest dyrektorem Teatru Polskiego, jest też posłem .Nowoczesnej. I poza obroną swoich współpracowników, wysuwał też twarde postulaty polityczne. Zaraz po tym, jak Piotr Gliński domagał się przerwania prac nad spektaklem, Mieszkowski zażądał jego dymisji.
Ostre słowa jak na tak mały klub
Już po premierze razem z Mieszkowskim w obronie wolności słowa stanął Ryszard Petru, który zaprosił Piotra Glińskiego do wspólnego obejrzenia "Śmierci i dziewczyny". Później podobną propozycję skierował do szefowej Kancelarii Premiera Beaty Kempy. Dobrze, że nie zaprosił całego rządu i prezesa Kaczyńskiego.
Co gorsza, podczas całej dyskusji przedstawiciele .Nowoczesnej używali bardzo mocnych słów. Za mocnych. Bo w istocie interwencja Glińskiego choć niepokojąca, była nieskuteczna. A co będzie, jeśli Gliński postanowi zagwarantować sobie w prawie możliwość wpływania na kształt przedstawień teatralnych w państwowych teatrach? Wtedy to rzeczywiście będzie cenzura, ale już nikt nie zwróci na to uwagi, bo "przecież .Nowoczesna już kiedyś straszyła cenzurą, a w telewizji nadal świecą biustem. To gdzie ta cenzura?".
Falstart z Trybunałem
Petru mówi zbyt szybko (powinien nad tym popracować ze specjalistami), ale też czasami zbyt dużo. Widać to także w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. – Dwa dni temu broniliśmy konstytucji, teraz musimy bronić wolności słowa – mówił w niedzielę w TVP INFO Petru. Trochę dziwię się tym chwaleniem obroną konstytucji, bo z tego co wiem (przynajmniej na razie) jest ona nieskuteczna.
Później mówi o sprawdzaniu, czy prezydent złamał konstytucję (a może to zrobić Trybunał Stanu), wspominanie o Berezie Kartuskiej czy wreszcie mówienie o wniosku do Trybunału Konstytucyjnego, chociaż .Nowoczesna ma zaledwie 28 posłów, a do złożenia takiego wniosku potrzeba 50 podpisów posłów.
Partia to ja
Znowu, gdyby Petru nie był w taki w gorącej wodzie kąpany, pewnie porozmawiałby najpierw z prawnikami (choć to mały klub, są tam tacy, a nawet jeśli nie, to Sejm daje pieniądze na ekspertów) i uniknął wpadki. Bo oczywiście inicjatywy opozycji powinny sprawiać znaczenie, że coś znaczą, że mogą coś zmienić, ale trzeba mieć do tego podstawy prawne. Petru nie miał i na razie jego wniosku nie widać w spisie spraw prowadzonych przez Trybunał Konstytucyjny.
Charakterystyczne dla Petru jest też utożsamianie partii z nim, kiedy mówi "nie przyjmę polityków PO" czy "będę twardą opozycją". Jeśli naprawdę myśli, że partia to tylko on, to pierwszy krok do klęski. Bo w pojedynkę można prowadzić kanapowe ugrupowanie, a nie najważniejszą partię opozycyjną, a taką przyszłość widzi dla siebie .Nowoczesna. Dlatego Petru potrzebuje wokół siebie drużyny, która będzie składała się z różnorodnych, uzupełniających się elementów.
Z dala od ludzkich spraw
Oddzielna sprawa to dobór tematów, w jakie postanowiła się zaangażować partia Petru. Oczywiście część wielkomiejskiego elektoratu jest oburzona interwencją Glińskiego. Ale wielu tych wyborców Petru już ma. Jeśli chce zdobyć tych też z mniejszych miejscowości, to raczej nie tą drogą.
Podobnie odległy od życia dużej części Polaków jest temat Trybunału Konstytucyjnego. To sprawa niezwykle ważna, ale trudno oczekiwać, że w kraju, w którym ponad połowa ludzi nie chodzi na wybory, wzbudzi powszechny protest. Nie znaczy to, że opozycja nie powinna się nią zajmować, wręcz przeciwnie. Ale warto unikać patosu, bo ten zawsze bardziej szkodzi sprawie niż pomaga.
Memento Palikot
Pamiętacie Palikota? Był taki gość, w 2011 roku wprowadził do Sejmu ponad 40 ludzi, był postrzegany jako szansa na realną alternatywę. I też od początku grał ostro. Później, żeby przyciągnąć uwagę opinii publicznej, musiał przebić to, co powiedział wcześniej. I tak w prosty sposób osunął się w skrajność, a ostatecznie wypadł poza margines polityki. Petru dostał w Sejmie biura po Twoim Ruchu, każdego dnia patrząc na te ściany powinien myśleć, co zrobić, żeby nie powtórzyć losu Palikota.