Andrzejki to święto wyjątkowe, od lat pełne jest guseł, wróżb i przesądów. Imieniny Anrzeja są też ostatnią okazją do zorganizowania hucznych zabaw przed rozpoczynającym się adwentem w kalendarzu liturgii katolickiej. Jak jednak obchodzono to święto kilkadziesiąt lat temu?
Pochodzenie andrzejkowych wróżb nie jest do końca znane. Antropolodzy wymieniają jako źródło starożytną Grecję i imię Andress, albo mitologię skandynawską i boga Freja, związanego z płodnością i bogactwem. Ze źródeł historycznych wiadomo, że w Europie zwyczaje andrzejkowe pojawiły się już w okresie średniowiecza. W XX wieku Andrzejki stały się w miastach pretekstem do ostatniej imprezy przed adwentem. W czasach PRL-u najpopularniejsze były prywatki, ale nie brakowało też imprez w klubokawiarniach.
Teraz młodzież nie tańczy
Najpopularniejszym sposobem spędzenia andrzejek w czasach PRL-u były prywatki, chociaż dzisiaj nazwalibyśmy je raczej domówkami.
– Nasi rodzice wychodzili na imprezy do znajomych i my tak samo. Oni szli na śledzia, grzybki i wódeczkę i zawsze ktoś z paczki przyjaciół miał wolne mieszkanie – opowiada Iwona, obecnie pracująca w handlu – piliśmy wino, słuchaliśmy płyt gramofonowych z muzyką. Najczęściej były to "pocztówki", czyli płyty na których były zazwyczaj jeden, dwa utwory. Uwielbialiśmy The Beatles, ale też i polscy wykonawcy byli na topie: Katarzyna Sobczyk czy Czerwono-Czarni.
Oprócz wina i gramofonu obowiązkowa była miska z wodą. Zabawa zabawą, ale dziewczyny koniecznie chciały poznać swoją przyszłość. Często też dla żartu panowie sprawdzali, czy spłodzą syna czy może córkę. Jak to zrobić? Na długim sznurku zawieszało się klucz, jeżeli opuszczając go do szklanki metal uderzył w szkło mężczyzna miał spodziewać się córki, jeśli udało się nie trafić w brzeg - będzie syn. Podobno panowie sporo gimnastykowali się ze sznurkiem w dłoniach, by wywróżyć sobie upragnionego męskiego potomka. Bawiono się do białego rana, bowiem w adwencie prywatek zwyczajnie się nie organizowało.
Zabawa w klubie Imprezy w Andrzejki odbywały się też w klubokawiarniach i restauracjach. Tu również nie było wcale sztywno. Wróżby były obowiązkowym elementem imprezy.
Nad wszystkim czuwał zazwyczaj wodzirej, w dowcipny sposób komentujący też rezultat wróżb. Wyjście do publicznego lania wosku nagradzane było brawami. Można więc powiedzieć, że spełniało ono rolę... dzisiejszego karaoke.
We wszystkim chodziło jednak o dobrą zabawę. Koniec końców to była ostatnia okazja do wyszalenia się przed Bożym Narodzeniem.
Iwona, bawiąca się na prywatkach w latach 70 i 80.
Jak patrzę na dzisiejszą młodzież to brakuje im luzu. Na prywatkach wszyscy tańczyli i nie było tak, że ktoś stał pod ścianą. Nie potrzebowaliśmy lokalu, markowych ciuchów by się dobrze bawić. Starczał nam kawałek podłogi w dużym pokoju. Teraz jak widzę na imprezach firmowych lub weselach to młodzi albo dużo piją, albo się wstydzą dobrze bawić.