Spowiedź rzecznika ZUS. Pałace, limuzyny, bankructwo ZUS-u. "Mamy takie czasy, że hejt po prostu jest"
Spowiedź rzecznika ZUS. Pałace, limuzyny, bankructwo ZUS-u. "Mamy takie czasy, że hejt po prostu jest" Fot. Wojciech Andrusiewicz - rzecznik ZUS

W ogniu pytań - tak, dość nietypowo witamy nowego blogera naTemat. Rzecznik ZUS-u, Wojciech Andrusiewicz jest twarzą jednej z najbardziej hejtowanych instytucji w Polsce. Mimo to, zdecydował się wyjść naprzeciw krytykom i zmierzyć się z oskarżeniami o przejadanie pieniędzy przez urzędników, czy wysyłanie do pracy ludzi bez rąk i nóg. Ten bloger nie będzie miał lekko. Ale nie po to się tu znalazł, by było miło.

REKLAMA
Politycy, gwiazdy, dziennikarze - wszyscy mają swoich hejterów. ZUS też?
Wojciech Andrusiewicz: Mamy hejterów.
Wiernych?
Pewnie jest trochę stałych. Są to w dużej mierze osoby, które zajmują się hejtem wszystkiego i wszystkich. Po części są to też ludzie, którzy mylnie uważają, że ZUS w jakimś sensie ich krzywdzi. Staramy się walczyć z przekłamaniami na temat Zakładu, czasami wchodząc w dyskusję z tymi hejterami.
Ze skutkiem?
Czasem pozytywnym, bo już sama neutralność hejtera zaczyna cieszyć. Niekiedy wydaje się, że tych hejterów nie da się przekonać, ale kiedy zaczyna się z nimi prowadzić dyskusję na forach, po pojawieniu się kilku argumentów, starają się wycofać albo całkowicie znikają, gdy nie są przygotowani do dyskusji merytoryczniej. Większość hejtuje jednak bez względu na jakość argumentów stawianych przez drugą stronę. Mamy niestety takie czasy, że hejt jest wszechobecny i trzeba jakoś z tym żyć.
logo
Jest pan ewenementem wśród rzeczników. Z mojego doświadczenia wynika, że większość raczej nie dyskutuje z hejterami, odwraca głowę i zajmuje się robieniem dobrej miny, wygodnej promocji. Dobrze wiedzą, że dyskusja bywa dolewaniem oliwy do ognia.
Ja dyskutuję. Oponentów zaś mogę podzielić na trzy grupy. Hejtujących ad hoc, którzy zobaczą artykuł i zhejtują go, bo gdzieś coś słyszeli o ZUS-ie negatywnego, więc dorzucą swoje trzy grosze. Z nimi najłatwiej dyskutować, bo wystarczy dwa, trzy argumenty i taka osoba daje się przekonać. Druga grupa to osoby, które hejtują wszystko i wszystkich. Oni najczęściej znikają bez dyskusji. I są hejterzy nastawieni na hejtowanie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zawsze i wszędzie, bez względu na poruszaną tematykę i dyskusja z nimi to rzeczywiście dolewanie oliwy do ognia, bo czują się docenieni. Mimo to, zawsze staram się prowadzić dyskusję. Żeby później nie było, że ZUS nie odpowiada na pytania, nawet najbardziej kuriozalne.
Ale hejtują was też nie byle jakie instytucje. Centrum Adama Smitha umieściło na Facebooku post z waszymi wyliczeniami o emeryturach powyżej 7 tys. zł. Piszą, że ZUS zajął się literaturą sci -fi i dodali hasztagi: ‪#‎Mająrozmach‬ ‪#‎Coonibiorą‬
Nie nazwałbym ich instytucjonalnymi hejterami. Można z nimi dyskutować i to argumentami o podłożu naukowym. Jeśli ktoś nas krytykuje za wróżenie z fusów, odpowiadam, że w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych pracuje aktuariusz, który zajmuje się naukowym podejściem do przyszłości ubezpieczeń społecznych i zapewniam, że nasze prognozy to nie jest wróżenie z fusów. Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma również za zadanie prognozować i przedstawiać rządzącym możliwe scenariusze na przyszłość w materii ubezpieczeń społecznych. Wyliczane na potrzeby mediów, przez naszych specjalistów, świadczenia to pewne prognozy i zależą też od tego, co się będzie działo w gospodarce.
Czyli te 7 tys. zł emerytury to tylko jedna z możliwych opcji?
To możliwy scenariusz.
A jak zmiana władzy wpłynie na ZUS? Zmienia się dziś dużo i bardzo szybko.
Zakład przede wszystkim ma działać. Ma działać nieprzerwanie, bez względu na odbywające się w kraju wybory. Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest instytucją państwa, podległą rządowi - ministrowi pracy i polityki społecznej. Jeżeli zmienia się władza, zmienia się nadzór na ZUS-em. Ale naszą rolą jest nadal prowadzić działalność i obsługiwać klientów.
A pomysł o ponownym obniżeniu wieku emerytalnego? Prezydencki projekt ustawy jest już w Sejmie. To odwrócenie wielkiej zmiany, która wprowadziła poprzednia ekipa.
Rolą Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest realizować prawo, a nie je ustanawiać czy komentować. Jeśli będzie nowe prawo, będziemy je realizować.
Wracając do spraw, które możecie, czy też powinniście komentować. Wśród głównych zarzutów wobec ZUS wymienia się budowanie pałaców, kupowanie limuzyn, bezduszność, niebotyczne zarobki, zmuszanie inwalidów do pracy. To wszystko mity?
To są najbardziej jaskrawe przypadki stereotypów o Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Dodałbym ten najbardziej dla mnie kuriozalny, że "przejadamy pieniądze na wypłatę rent i emerytur". Pamiętajmy, że ze stereotypami jest tak, że mają bardzo mało wspólnego z prawdą. Budżet Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest to coś zupełnie odrębnego, niż budżet przeznaczony na wypłaty emerytur i rent. Te wypłacamy bowiem z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, którym ZUS zarządza.
A budżet samego ZUS?
Uchwala go parlament! To rządzący decydują, ile będzie wynosił. Od wielu lat jego wysokość spada, społeczeństwo niestety tego nie dostrzega. Nasz budżet to jedynie około 2 proc. tego, czym dysponujemy w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na wypłaty świadczeń. Nie ma drugiej instytucji finansowej, która zarządzając tak olbrzymimi kwotami, obsługując tylu klientów, miałaby budżet w wysokości 2 proc. To budżet całkowicie niezależny od tego, co ma emeryt czy rencista. Musimy zmieścić się w tym, co mamy. W to wpisują się wynagrodzenia, obsługa informatyczna, różnego rodzaju remonty, bo przecież musimy remontować, jak też zakup służbowych samochodów, o których pan wspomniał.
A właśnie. "Limuzyn", a nie samochodów, bo to określenie częściej przebija się w mediach. To wszystko nieprawda? Tak jak ostatnie informacje o zakupie luksusowych SUV-ów z napędem na cztery koła?
Mamy w kraju ponad 300 jednostek. Mimo, że jesteśmy przygotowani do obsługi informatycznej naszych klientów, to nadal w Polsce istnieje prawo, które nakazuje wydawać dokumentację papierową. Potrzebujemy samochodów między innymi do przewożenia dokumentów - przecież pracownicy nie będą tego wozić prywatnymi samochodami. ZUS musi też prowadzić kontrole w tzw. terenie: u przedsiębiorców, czy osób na zwolnieniach lekarskich, a do tego potrzeba samochodu. Porównując Zakład z innymi instytucjami z ich wielkością i dużo mniejszą skalą ich działalności, naprawdę nie mamy zbyt dużo samochodów.
logo
Większość portali poinformowało, że ZUS kupuje luksusowe SUV-y. W rzeczywistości chodzi o jedno auto. twojsacz.pl
Ale pytam głównie o auta luksusowe, to o nie zawsze jest największa awantura.
Każdy oddział dysponuje samochodami klasy średniej. To nie są samochody z wysokiej półki. To, że dyrektor oddziału jeździ skodą octavią, czy fordem focusem, chyba nie może być uznane za luksus. Samochody wyższej klasy mamy tu - w centrali. Są wykorzystywane przez prezesa i członków zarządu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Prezes i zarząd często podróżują służbowo, a samochód jest też miejscem ich pracy. Jakiś komfort tego miejsca pracy staramy się zapewnić, ale nic ponadto. Dbamy, aby to były bardzo racjonalne zakupy.
Jakie auta jeżdżą w centrali?
Zarząd korzysta ze Skód Superb i Citroenów C5. Są to standardowe samochody dla centralnej administracji publicznej i jest ich jedynie pięć.
I są jedynie tu, w głównej siedzibie, a "w kraju" raczej ich nie ma?
W kraju na pewno ich nie ma.
logo
Każdy zakup nowych aut do ZUS jest szeroko komentowany. Najczęściej używa się jednak słowa "limuzyny" wyborcza.biz

Ok. A informacja, o zakupie SUV-ów? Z przyciskiem start/stop, komputerem pokazującym średnie i bieżące spalanie itd?
Rzeczywiście, oddział w Nowym Sączu kupił SUV-a. Jest to jedyny oddział, który potrzebuje takiego samochodu. Leży gdzie leży, a nasi klienci są rozsiani po całym nowosądeckim. Każdy wie, jak wygląda tamtejszy krajobraz, a zlecone nam ustawowo kontrole musimy prowadzić przez cały rok, niezależnie od pogody. Podjęto więc decyzję, że zasadne będzie kupienie samochodu, który zagwarantuje przemieszczanie się w tych warunkach, a po drugie długo wytrzyma. To auto ma służyć przez lata. Nie chcemy by po roku, dwóch trzeba było oddawać go do serwisu i ponosić koszty.
Czyli ZUS ma jednego SUV-a.
Tak, niedawno dopiero rozstrzygnęliśmy przetarg.
A co z "pałacami"?
Rzeczywiście mówi się często o pałacach ZUS-u. Gdy oddawaliśmy Centralę ZUS-u do użytku, przyjechał do nas jeden z telewizyjnych programów interwencyjnych. Kręcili się i chcieli nagrać jak najlepszy materiał ukazujący przepych. Niestety wiele korytarzy nie pasowało do przyjętej wizji. Nie zgadzało się choćby linoleum na podłodze, bo lepiej wyglądałby drogi parkiet. Pytano, po co nam "taka siedziba". A my zbudowaliśmy tę siedzibę po wskazaniu Urzędu Ochrony Państwa, które zwróciło uwagę, że nasze centrum obliczeniowe z uwagi na bezpieczeństwo nie może znajdować się tam, gdzie było.
logo
Centrala ZUS przy ul. Szamockiej w Warszawie. Kosztowała 189 mln zł Fot. Robert Kowalewski / Agencja Gazeta
Gdy dziennikarz wyłączył kamerę, zapytałem go, co by było gdybyśmy pomalowali budynek na biało, tanim wapnem które po dwóch latach zaczęłoby odpadać. Powiedział, że wtedy "przywaliłby" nam, bo jesteśmy niegospodarni. Miał w tym momencie odpowiedź, dlaczego budynek wygląda tak, a nie inaczej. Nie ma w nim zresztą nic specjalnego. To budynek biurowy, typowy dla administracji publicznej. Nie przypomina nawet tych, które budują korporacje. Zdobył nawet nagrodę, jako budynek zbudowany tanio i w dobrym standardzie.
Ale tych "pałaców" jest więcej. Na Facebooku powstał nawet specjalny profil "Pałace ZUSu"
Większość nowych budynków powstaje, aby nie wynajmować i nie remontować cudzych budynków. Wynajmowanie przez długi okres czasu jest nieracjonalne kosztowo, a budowa zawsze się zwróci. Najbardziej spektakularnym miejscem w takich budynkach jest zawsze sala obsługi klienta. Mamy standardy obsługi, dlatego muszą wyglądać tak, by klienci spędzali w nich czas możliwie jak najprzyjemniej.
A to działa na niekorzyść ZUS-u?
Tak, to tworzy stereotyp, że jest za dobrze. Pracowałem w lubelskim oddziale, gdzie zdaniem niektórych mediów, również jest pałac. Muszę powiedzieć, że klimatyzacja była tylko na sali obsługi klienta. Tak jest w wielu placówkach - pracownicy nie korzystają z klimatyzacji. Staramy się dotrzymać też innych standardów - wprowadzamy kąciki dla dzieci, reagujemy na potrzeby niepełnosprawnych. Ale inwestujemy, gdy musimy.
Szczerze mówiąc nie zdziwiłbym się, gdyby pracownicy mieli klimatyzację, bo powinien to być standard pracy biurowej. Mówi Pan, że w oddziałach jest tylko tam, gdzie przychodzi klient?
Tak. Najczęściej jest wyłącznie tam, gdzie przychodzi klient. Pracownicy klimatyzacji nie mają.
Wróćmy do spraw zwykłych ludzi. Podatnicy piszą do was?
Owszem, mój mail i telefon są ogólnodostępne. Dzwonią różne osoby.
Pewnie niektórzy w dramatycznych sytuacjach.
W różnych sytuacjach. Cieszy mnie, że Coraz więcej jest telefonów od osób, które chcą powiedzieć co im się podoba w ZUS, albo proszą o nagrodzenie danego pracownika. Ale nie ukrywajmy, zdarzają się też telefony "gorzkie"...
I co mówią ludzie? Co Pan im mówi?
Zawsze staram się rozwiać wątpliwości takiej osoby. My musimy działać zgodnie z prawem. Mimo, że mówi się do nas że nie mamy serca...
Że jesteście "bezduszni".
Proszę uwierzyć, że każdy pracownik ZUS-u ma serce, ma swoją rodzinę, przyjaciół i jest normalną zwykłą osobą. Czytamy podobne gazety i jesteśmy ludźmi jak ci, którzy nie pracują w ZUS. Ale proszę pamiętać, że w pracy wiąże nas prawo. To jest niezmienne i tego musimy się trzymać. Możemy kierować się odruchem serca i współczuć danej osobie, pochylić się nad jej problemem. Ale nie możemy zmienić decyzji, która jest zgodna z literą prawa. Proszę pamiętać, że my nie tworzymy prawa, ale je realizujemy.
logo
Bezduszny - to słowo często stawia się w tytułach obok akronimu ZUS tvp.info
Ludziom, którzy z dnia na dzień tracą rentę trudno jest to zrozumieć.
Ileż to razy słyszałem, że "noga tej osobie nie odrośnie", że "ręka nie odrośnie", a ZUS uznał ją za zdrową. Naszą rolą nie jest uznawanie nikogo za zdrowego. Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie orzeka o zdrowiu, chorobie, czy niepełnosprawności. Brak nogi czy ręki to jest niepełnosprawność. Ale to, że stwierdzimy, iż po kilku latach pobierania, to świadczenie się tej osobie nie należy, nie oznacza że ktoś nie jest inwalidą. Ręka czy noga tej osobie rzeczywiście nie odrośnie, ale powiązanych z nią innych schorzeń już nie ma. A często to właśnie te inne schorzenia w połączeniu z brakiem nogi powodowały, że ZUS to świadczenie przyznał.
Mimo wszystko trudno się dziwić, że ludzie są rozgoryczeni gdy znajdą się w takiej sytuacji.
Prawo mówi jednoznacznie, że osoba która otrzymuje rentę ma być niezdolna do pracy. W ZUS też pracują osoby niepełnosprawne i po ciężkich chorobach, ale nie są to osoby niezdolne do pracy. Rozumiem rozżalenie osób, które mówią, że nie stać ich na życie, że nie będą mieli z czego się utrzymać. Nasi pracownicy też to rozumieją. Ale Zakład Ubezpieczeń Społecznych realizuje politykę państwa w obszarze ubezpieczeń społecznych, a nie w ramach pomocy społecznej. Są instytucje, do których nasi pracownicy mogą skierować, zadzwonić np. ośrodki pomocy społecznej. My nie przyznajemy świadczenia z powodu braku środków do życia, tylko świadczenie rentowe związane z niezdolnością do pracy.
Osoba bez ręki czuje że należy jej się renta, bo znalezienie pracy w jej przypadku jest często niemożliwe lub bardzo trudne.
Rozumiem, że może to być trudne. Ale ZUS nie odpowiada za rynek pracy. Nie możemy przyjmować kompetencji innych instytucji. To, co możemy robić to jak najlepiej obsłużyć te osoby.
logo
Młodzi ludzie nie wiedzą dziś, czy będą w stanie utrzymać się za wyliczoną emeryturę. memy.pl
Kolejny zarzut, o którym Pan wspomniał, to "przejadanie pieniędzy w ZUS-ie", czyli zarobki. Jak to u was wygląda?
Średnia pensja w ZUS jest poniżej średniej pensji w gospodarce narodowej. Wynosi około 3200 zł brutto miesięcznie. Średnie wynagrodzenie w kraju to około 4 tys. zł, więc naprawdę nikt nie zarabia tu kokosów, a zadań przybywa. Ostatnia podwyżka wynosiła 60 zł, a w poprzednich latach pensje były zamrożone. Proszę wziąć pod uwagę, że praca w ZUS nie należy do najłatwiejszych. Pracownicy na sali obsługi wysłuchują różnych opinii na swój temat, ale muszą zacisnąć zęby i pracować dalej. To też ludzie i też ich to boli. Pracownik nie może pokazać żalu, a "obrywa" często za coś, co nie jest jego winą.
W jaki sposób zmniejszacie koszty? Czy ci pracownicy muszą robić więcej?
W ostatnich sześciu latach zatrudnienie spadło o około 1300 osób. [W ZUS pracuje ok 46 tys. osób - red]. Jeśli dochodzą nowe zadania, to zatrudnione osoby mają więcej pracy. Zbijamy ceny w przetargach. Dla przykładu spadają koszty usług pocztowych, a przecież zobligowani jesteśmy prawem do wysyłania milionowej korespondencji do naszych klientów. Mamy bank, który transferuje środki świadczeń z ZUS za darmo. W zakresie działań informatycznych, dzięki kolejnym przetargom koszty spadły na przestrzeni ostatnich lat o ponad 200 milionów zł. Jesteśmy krytykowani za kupowanie nowych drukarek, a to nie są drukarki, jakie mamy w domu. One obsługują wielkie nakłady, dzięki temu, że są nowoczesne, koszty wydruków będą niższe o kilkadziesiąt milionów złotych.
Co do oszczędzania... Chciałem też Pana zapytać o wątpliwości ludzi takich jak ja. Trzydziestoletnich, którzy nie wiedzą, czy będą mieli emerytury, jaka będzie ich wysokość. Niektórzy eksperci radzą, by uciekać z ZUS i inwestować te pieniądze gdzie indziej. Ten chaos jest bardzo niepokojący.
Wysokość emerytury zależy od nas samych, a nie od ZUS-u. Naszym zadaniem jest profesjonalne wyliczenie tego świadczenia. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy ZUS nie zbankrutuje... Istniejemy od ponad 80 lat. Wypłacaliśmy świadczenia nawet w czasie wojny i do tej pory nie zdarzyło się, aby ZUS nie wypłacić świadczeń. O tym, że ten system upadnie czytam co najmniej od 1999 roku. Dziś mamy 2015 rok.
logo
Takie tytuły sprawiają, że młodzi tracą zapał do płacenia składek... Fakt.pl
Da Pan dziś głowę, że ZUS nie upadnie?
Jeśli upadłby ZUS, a dokładniej – zabrakłoby środków w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych który obsługujemy, to musiałoby upaść państwo polskie, które gwarantuje wypłatę świadczeń. Równie dobrze może paść system w Wielkiej Brytanii, Austrii czy we Włoszech. Gdziekolwiek. W każdym z tych państw wypłatę emerytur gwarantuje państwo. Wieszczenie upadku ZUS-u zwiększa sprzedaż gazet, ale nie ma nic wspólnego z prawdą. Takiego zagrożenia nie ma. Mogę zaręczyć, że waloryzacja naszych kont w ZUS często jest bardziej opłacalna niż lokata w bankach.
Zdecydował się pan na blog w naTemat. O czym zamierza pan pisać?
Chcę powalczyć ze stereotypami wokół ZUS-u. Powiedzieć od czego ta instytucja jest, a od czego nie jest. W społeczeństwie brakuje wiedzy na ten temat. Chcę też informować o tym, co jest naszym, obywateli obowiązkiem a jakie z tego obowiązku wynikają prawa. Czego możemy oczekiwać od ZUS-u, co jest ZUS dla nas wprowadzane, z czego można korzystać elektronicznie itd. Nasi klienci powinni na bieżąco wiedzieć co dzieje się w Zakładzie. W ten sposób odkłamiemy stereotypy
Mam wrażenie, że do tej pory głosu ZUS w zasadzie nie było. Był atak i ewentualnie jakaś skromna obrona. Pan chce wyjść naprzeciw temu frontowi?
Tak, zamierzam odnosić się do faktów, które są prezentowane w mediach, a które nie przedstawiają wyraźnie naszej strony. Gdy pojawia się artykuł np. o limuzynach ZUS-u, to mojej wypowiedzi pojawia się dwa zdania. Przez to obywatele nie znają szerszego kontekstu. Zapewniam, że język którym się posłużę będzie lekki, łatwy i przyjemny.

Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl