Oto jak narodziny dziecka potrafią wzruszyć i skłonić do wielkich rzeczy. Wojny, terror, głód i choroby miliardów osób, śmieci po horyzont, dymiące kominy chińskich fabryk, modyfikowane genetycznie jedzenie - Mark Zuckerberg nie chce aby jego nowo narodzoną córka Max żyła w tak strasznej rzeczywistości. 99 procent akcji Facebooka, wartych 45 mld dolarów przekaże na "ulepszanie tego świata".
– Mamy wiele do zrobienia, aby wasze pokolenie mogło żyć w lepszym świecie. Świecie bez oskarżeń o przynależność rasową, przemocy związanej z religią, statusem majątkowym, orientacją seksualna czy tożsamością płciową – Zuckerberg wraz z żoną Priscillą we wzruszającym liście do swojej córki opisują co chcą zrobić dla przyszłych pokoleń.
– Czy możemy każdemu na świecie zapewnić posiłek, edukację i opiekę zdrowotną? Odpowiedź brzmi tak – przekonuje Zuckerberg. Gest założyciela Facebooka może wydawać się patetyczny i naiwny, a wiele mediów już odczytało go jako rozpoczęcie budowania wizerunku filantropa albo jeszcze lepiej – sposób na niejasne pozbycie się akcji serwisu społecznościowego.
Na co starczy 45 mld dolarów
David Rockefeller, Bill Gates, Warren Buffet – i wielu innych amerykańskich miliarderów prowadzi swoje dobroczynne fundacje. Jak dotąd jednak nikt nie łączył tych działań z tak osobistymi pobudkami. – Dzieci, które mają traumatyczne przeżycia we wczesnym okresie, często mają mniej zdrowe umysły i ciała. Badania pokazują, fizyczne zmiany w rozwoju mózgu, co prowadzi do mniejszych zdolności poznawczych. Twoja matka jest lekarzem i pedagogiem, widziała to na własne oczy. Chcemy już teraz zacząć pracę nad budową silnych i zdrowych społeczności – zwraca się w liście do córki założyciel Facebooka.
Zuckeberg zadeklarował, że w pierwszych latach nie będzie wydawał na dobroczynność więcej niż miliard dolarów. Nadal pozostanie szefem Facebooka. Używając tak niewyobrażalnego majątku Zuckerberg może naprawdę zmienić świat. Na przykład przez ponad półtora roku mógłby toczyć wojnę ze wszystkimi terrorystami na świecie płacąc rachunki armii USA. (9 mln dolarów dziennie). Organizacja Oxfam oszacowała, że zwalczenie głodu na całym świecie wiązałoby się z inwestycjami rzędu 18 mld dolarów. A przecież to tylko tyle ile bogaci europejczycy wydają na karmę dla psów i kotów. To dzięki wielkim sponsorom udało się okiełznać HIV – przy wielkich nakładach na badania udało się opracować leki nowej generacji. Zakażenie wirusem traktowane jest jako choroba przewlekła, a nie śmiertelna.
Klub dobrodziejów
Jedną z pierwszych osób, która skomentowała status była Melinda Gates, żona założyciela Microsoftu. Gatesowie od 15 lat prowadzą własną dobroczynna krucjatę. 15 lat temu dzięki dobrze wycenianym akcjom giganta informatycznego dysponowali majątkiem 100 mld dolarów i zaczęli być nazywani „centomiliarderami”.
Ta popularność zaczęła uwierać Billa jak kamień w bucie. Zdał sobie sprawę, że takich sum nie sposób wydać na cokolwiek, a trumny kieszeni nie mają. Do fundacji wrzucił połowę majątku w akcjach. Tylko w pierwszych kilku latach upłynnił 28 mld. dolarów. I trochę się rozczarował. Nie udało się wyplenić polio dziesiątkującej afrykańskie dzieci. Nie wszyscy „pacjenci” byli zainteresowani wzięciem szczepionki.
Gates udzielił wywiadu, w którym mówił dlaczego nie chce być samolubnym bogaczem: - Kapitalizm wiąże interes innych i nasz własny w sposób, który pozwala rozwinąć się obu. Ten silnik hybrydowy własnej korzyści i troski o innych może służyć znacznie szerszemu kręgowi ludzi niż stworzony tylko przez własną korzyść lub troskę tylko o siebie.
Właśnie od Gatesa Zuckerberg zaraził się dobroczynnością. W 2010 roku był jednym z miliarderów, którzy przyłączyli się do akcji „Giving Pledge”. Zobowiązał się wówczas, że przekaże na cele charytatywne, za życia lub po śmierci, przynajmniej połowę swego majątku. Co ciekawe wyzwania Gatesa nie podjęli założyciele Google'a Larry Page i Sergei Brin.
Gigantyczne instytucje filantropijne Amerykanów i tak spotkały się z falą krytyki ze strony innych organizacji pomocowych. Podkreślają one, że wielkie fundacje wciąż korzystają z władzy pieniądza decydując jakie organizacje społeczne dostaną finansowe wsparcie, w jaki sposób reformować szkolnictwo, a które leki dostarczać biednym i co właściwie oznacza przystępna cena leków.
A Polacy?
Jeśli wzruszacie się gestem Marka Zuckerberga warto przypomnieć, że już w Polsce mieliśmy przedsiębiorców, którzy oddali nie 99 procent, ale wszystko innym. To Andrzej Czernecki zmarły w 2012 roku przedsiębiorca, twórca międzynarodowej firmy HTL Strefa. Chorował na limfomę, a lekarze orzekli, że nie zostało mu więcej niż dwa lata życia. Zdecydował, że założy fundację edukacyjną im. prof. Romana Czerneckiego. Patron był ojcem biznesmena, profesorem , który w czasie okupacji ukrywał się na wsi i tam prowadził tajne komplety.
Aby zapewnić fundacji pieniądze Czernecki sprzedał udziały w firmie. To nie wszystko w testamencie Czernecki nakazał sprzedać na aukcji cały swój pozostały majątek. Dom, ulubione Porsche, jacht, dzieła sztuki, meble, fotel, wieże hi-fi , a nawet popielniczkę, lampy i doniczki. pieniądze z aukcji ponownie zasiliły konto fundacji. Niewiele osób to rozumiało, a Gazeta Wyborcza opisała aukcję idiotycznym nagłówkiem Garażówka u milionera - pierwsza w Polsce wyprzedaż prywatnej rezydencji. W sumie uzbierało się około 400 mln złotych, stanowią kapitał żelazny fundacji, z którego odsetki pozwalają na finansowanie edukacji ponad 240 uzdolnionych dzieci z terenów wiejskich.