Gdyby najbogatsi ludzie na świecie oddali wszystko, co zarobili tylko w ubiegłym roku, te 240 mld dolarów prawdopodobnie z nawiązką wystarczyłoby do zmniejszenia biedy na świecie. Tak twierdzi jedna z największych organizacji charytatywnych na świece Oxfam, która na kilka dni przed kolejnym Międzynarodowym Forum Ekonomicznym w Davos apeluje do bogaczy, by wspomogli oni swoim majątkiem walkę z wciąż rosnący poziomem nierówności na świecie.
Wbrew pozorom, kryzys wcale nie uderzył bowiem w najbogatszych. Te kilka trudnych lat to bankructwa banków i kłopoty największych koncernów, ale za to wszystko płaci raczej klasa średnia. Która w kryzysie często zaczyna zasilać szeregi najuboższych ludzi świata. Tymczasem bogacze mają się wyśmienicie i bogacą się nadal. Z raportu "Koszty nierówności: Jak bogactwo i skrajności dochodów krzywdzą nas wszystkich" przygotowanego przez Oxfam wynika, że kryzys gospodarczy tylko napędził proces, w którym zaledwie 1 proc. mieszkańców Ziemi przejmuje większość bogactwa.
Bezrobotny, niepełnosprawny, mieszkaniec wsi, z wielodzietnej rodziny - to według statystyk idealny kandydat do ubóstwa...
W ciągu ostatnich dwudziestu lat ich majątek powiększył się dodatkowo o 60 proc. A tym samym zwiększyła się różnica między najbogatszymi i zwykłymi śmiertelnikami. Eksperci Oxfam policzyli tymczasem, że gdyby zaledwie stu najzamożniejszych miliarderów świata oddało tylko swój roczny dochód, walka z ubóstwem praktycznie byłaby wygrana. W Oxfam są jednak bardziej realistycznie nastawieni i liczą, że podczas zbliżającego się Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Davos, miliarderzy odpowiedzą chociaż na apel organizacji, która wzywa, aby podzielili się oni swoim majątkiem na tyle, by poziom nierówności ekonomicznych powrócił do tego z roku 1990.
Bo w wielkim błędzie jest ten, kto sądzi, że czasy zmieniają się na lepsze i wraz z rozwojem cywilizacji choć trochę wyrównuje się poziom bogactwa. "W Wielkiej Brytanii poziom nierówności gwałtownie wraca do poziomu niespotykanego od czasów Karola Dickensa" - piszą autorzy raportu Oxfam. Organizacja dodaje jednak, że znacznie gorzej jest w innych częściach świata. W "komunistycznych" Chinach do 10 proc. społeczeństwa należy już prawie 60 proc. bogactwa. Ale najgorzej jest w RPA. Tam nierówności społeczne są tak wielkie, że garstka najbogatszych i miliony ubogich to obraz gorszy niż w czasach apartheidu. W USA 1 proc. społeczeństwa zgarnia już 20 proc. wpływów. Dwa razy więcej, niż w roku 1980, gdy już mówiono za oceanem, że to niedopuszczalna nierówność.
- "Nie możemy już dłużej udawać, że z bogactwa tworzonego dla niewielu będzie nieuchronnie korzystało wielu - zbyt często jest odwrotnie - twierdzi szefowa Oxfam, Barbara Stocking cytowana przez brytyjski dziennik "The Guardian". Stocking podkreśla, że taki podział dóbr na świecie z jakim spotykamy się obecnie jest niewydajny ekonomicznie, kosztowny politycznie, niszczący dla środowiska i prowadzi do stałego dzielenia społeczeństw.
Problem w tym, że tych czterdziestu Amerykanów to w większości wcale nie najbogatsi ludzie świata, a i "część" oddanego przez nich majątku nie zawsze jest specjalnie wielka. Poza tym, nic od siebie nie daje większość miliarderów z zagłębia bogactwa, którym dzisiaj są Rosja, Chiny, czy niektóre kraje arabskie.