
Reklama.
Dziennikarze o prawicowych sympatiach z zainteresowaniem śledzili marsz w stolicy i innych częściach Polski. W Warszawie frekwencja dopisała - tak przynajmniej twierdzi wiceprezydent miasta. Informacje o 50 tys. manifestantów potwierdziła też Informacyjna Agencja Radiowa. Jeśli się potwierdzą, będzie to oznaczać, że liczebność tłumu znacznie przewyższyła oczekiwania samych organizatorów marszu. Członkowie Komitetu Obrony Demonstracji spodziewali się, że razem z nimi przez ulice stolicy przemaszeruje ok. 20 tys. osób.
To z kolei zdjęcie robiło prawdziwą furorę i miało być świadectwem na marną frekwencję. Prawicowe media i dziennikarze nie chcieli j przyjąć do wiadomości, że marsz mógł cieszyć się takim zainteresowaniem zwykłych mieszkańców, którzy zostali zaalarmowani przez ostatnie wydarzenia, m.in. w związku z zamieszaniem wokół sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Jednym z tych, którzy nie wierzą w wysoką frekwencję na marszu jest Samuel Pereira, dziennikarz "Gazety Polskiej Codziennie", który na swoim profilu na Facebooku sprawę skomentował w ten sposób: "Fakt faktem, że te 15 tys. ludzi na ulicę wyszło (liczbę 50 tys. podawaną przez urzędników HGW, która sama w marszu idzie można spokojnie wsadzić między bajki)".
W wysoką frekwencję powątpiewa też m.in. Rober Winnicki, szef Ruchu Narodowego, a od niedawna poseł ruchu Kukiz'15. Zdanie, jak sam przyznaje, wyrobił sobie na podstawie zdjęć, które nie pokazują nieprzebranych tłumów.
Swoje pięć groszy do dyskusji nad frekwencją dorzucili też Wszechpolacy. Szef zachodniopomorskiej Młodzieży Wszechpolskiej Adam Wyszyński przygotował grafikę, która miała pokazać, że dzisiejszy marsz był niczym w porównaniu z Marszem Niepodległości z 11 listopada.