Prawo i Sprawiedliwość podczas nocnych posiedzeń Sejmu przepchnęło już kilka ważnych zmian w ustawach. Dlaczego więc nie miałoby tego zrobić z najważniejszą ustawą, konstytucją? Formalnie to możliwe, wystarczy, że pozwoli posłom opozycji wyjechać na weekend, a jego posłowie ze wsparciem grupki narodowców od Kukiza przegłosują zmiany.
Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej walczyło o bezwzględną większość, ale marzyło o większości pozwalającej zmienić konstytucję. Pierwsze się udało, drugie nie. Nawet z klubem Pawła Kukiza do 307 głosów jeszcze sporo brakuje. Wojciech Szacki z "Polityki" rozważa możliwe transfery z PSL i Platformy, które pozwoliłyby Jarosławowi Kaczyńskiemu zbudować większość potrzebną do zmiany konstytucji.
Ma już większość
Ale Jarosław Kaczyński już taką większość ma. Bo w istocie do zmiany konstytucji wystarczą głosy 154 posłów – to 2/3 z minimalnej liczby posłów potrzebnej do zaistnienia quorum (231). Wystarczy więc, by w Sejmie był tylko klub Prawa i Sprawiedliwości.
To niemożliwe? Hipotetyczną możliwość takiego scenariusza potwierdza w rozmowie z naTemat konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. Dzisiaj Sejm działa pod dyktando większości (i zegara biologicznego Jarosława Kaczyńskiego). Posłowie do ostatniej nie wiedzą, kiedy będzie najbliższe posiedzenie Sejmu, o której się zacznie (choć wiadomo, że nie wcześniej, niż o godzinie 10.30, bo prezes musi się wyspać), a o której skończy (choć wiadomo, że jakoś w nocy). Nie wiadomo też, co będzie w porządku obrad, bo jest on udostępniany na ostatnią chwilę.
Z zaskoczenia
Przykład? W piątek Jarosław Kaczyński powiedział, że "jeszcze w tym roku" (a zostały go dwa tygodnie) zostanie przeprowadzona "ustawa naprawcza" o funkcjonowaniu Trybunału Konstytucyjnego. W poniedziałek rano Jacek Sasin powiedział, że projekt zostanie rozpatrzony we wtorek, choć oficjalna strona Sejmu o tym milczy. Nowej ustawy o Trybunale nie ma nawet w części pokazującej projekty, które mogą zostać dodane do porządku obrad.
To pokazuje, że PiS nie szanuje parlamentarnych zwyczajów, a opozycja musi być gotowa na wszystko. Dlatego wystarczy poczekać, aż straci czujność. Na przykład po ciężkim trzydniowym posiedzeniu, podczas którego Sejm pracuje od świtu do nocy posłowie po skończonych głosowaniach biegną do Domu Poselskiego po swoje walizeczki na kółkach i pędzą na lotniska.
Wystarczy poczekać
Uprzedzeni o wszystkim posłowie PiS (i ewentualnie klub Kukiza lub jego część) zostają i po godzinie otwierają nowe posiedzenie Sejmu poświęcone przyjęciu nowelizacji ustawy o zmianie konstytucji. Ten będzie już czekał w sejmowej zamrażarce, bo od złożenia projektu do głosowania musi upłynąć co najmniej 30 dni. Jeśli zmiany dotyczą rozdziałów regulujących fundamenty ustrojowe RP lub trym zmiany konstytucji musi minąć 60 dni.
Projekt może złożyć grupa co najmniej 92 posłów, a głosować nad nim można dopiero po 30 dniach. Prezes Kaczyński zapowiedział w Telewizji Republika, że PiS przygotuje swój projekt i pokaże go na początku roku. Regulamin Sejmu daje Marszałkowi możliwość powołania specjalnej komisji, która zaopiniuje projekt zmian. Ale to możliwość, nie obowiązek. Nawet jeśli taka komisja by powstała, PiS będzie miał w niej większość.
Furtka
Wtedy wystarczy tylko odczekać na odpowiedni moment i w ostatniej chwili wrzucić do porządku obrad głosowanie nad zmianą konstytucji. Teoretycznie plan pracy Sejmu na danym posiedzeniu powinien być podany tydzień przed jego rozpoczęciem. Ale jest furtka. "W szczególnie uzasadnionych wypadkach termin, o którym mowa w ust. 1, może ulec skróceniu". A to, czy przypadek jest "szczególnie uzasadniony" należy już tylko do oceny Marszałka Sejmu.
To daje też możliwość na wrzucenie takiego punktu do porządku obrad podczas trwającego posiedzenia. Nie trzeba czekać, aż posłowie opozycji pojadą na weekend, wystarczy, że pójdą spać. Wtedy PiS przegłosuje zmianę konstytucji, po czym trafi do Senatu. Tam PiS ma samodzielną większość, która bez szemrania zagłosuje na "tak". Teraz tylko podpis Andrzeja Dudy i publikacja w Dzienniku Ustaw.
Wszystko jest możliwe
Tak więc Jarosław Kaczyński ma dzisiaj w dłoni wszystkie sznurki. Tylko od niego zależy, kiedy za nie pociągnie. Oczywiście taki tryb zmian, który można nazwać za Waldemarem Pawlakiem z filmu "Nocna zmiana" "takim trochę gangsterskim chwytem", wywoła polityczną burzę. Ale wtedy będzie już po wszystkim, opozycja będzie mogła tylko zorganizować kolejny marsz. Nie pomoże nawet Trybunał Konstytucyjny, bo przecież PiS na najbliższym posiedzeniu przeprowadzi "ustawę naprawczą".
Dzisiaj plan potajemnej zmiany konstytucji wydaje się mało realny. Ale czy jeszcze miesiąc temu, kiedy swoją pracę inaugurował Sejm VIII kadencji, ktokolwiek myślał, że dokona skoku na służby specjalne czy Trybunał Konstytucyjny. A jednak. Skoro poszedł już tak daleko, jeszcze jeden krok nie zrobi mu różnicy.