Sprawa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy podgrzała atmosferę. Zdążyła już podzielić środowisko polityczne, ale okazuje się, że nie tylko tutaj iskrzy. Wszystko wskazuje na to, że WOŚP podzielił też działaczy Komitetu Obrony Demokracji. Te niesnaski mogą położyć się cieniem na wizerunku ruchu, który porwał tłum m.in. dlatego, że miał różnić się od tego, co serwują nam na co dzień politycy. Wewnętrzny spór w KOD pokazuje, że tam, gdzie jest społeczny kapitał i coś do ugrania, tam trudno uciec od hierarchii i konfliktów. Zupełnie jak w polityce...
KOD nie mówi jednym głosem?
Udało im się wyprowadzić na ulice prawdziwe tłumy. Porwali ludzi, bo mieli jasny przekaz - nie godzić się na to, co robi obecna władza, bronić demokratycznych wartości i pokazać, że posłowie z obozu Prawa i Sprawiedliwości nie są bezkarni. Mateusz Kijowski, lider Komitetu Obrony Demokracji w ciągu zaledwie paru dni, w sytuacji, kiedy ekipa rządząca coraz śmielej sobie poczynała, wyrósł na męża opatrznościowego. Wydawało się też, że struktury KOD, które zostały naprędce powołane do życia, stanowią solidny fundament tej raczkującej ostoi porządku demokratycznego. Tyle tylko, że właśnie się okazało, że KOD-owcy nie mówią jednym głosem.
Działacze KOD Pokłócili się najprawdopodobniej przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, ale sprawa charytatywnej akcji to podobno pretekst. Tak naprawdę najprawdopodobniej idzie o zbicie politycznego kapitału przez niektórych działaczy, którzy zauważyli, że KOD może stać się dla nich swoistą trampoliną. Lider KOD jest tego najlepszym przykładem. Kijowski nie był wcześniej szerzej znany - teraz kojarzy go bez mała każdy. Czy jego współpracownicy właśnie mu pozazdrościli tej rozpoznawalności?
Szef KOD na Mazowszu wyleciał, bo "przeholował" Mateusz Kijowski, szef KOD usunął lidera mazowieckich struktur Andrzeja Miszka. Jego miejsce zajął błyskawicznie Piotr Wieczorek, który dostał akceptację Kijowskiego i zarządu Komitetu. Posypały się gratulacje dla nowego lidera na Mazowszu, ale pojawiło się też sporo wątpliwości i pytań. Te próbował najpierw rozwiać sam Kijowski, poświęcając całemu zamieszaniu osobny wpis na swoim oficjalnym profilu społecznościowym. Co napisał o powodach usunięcia Miszka z piastowanej funkcji?
"Z przykrością muszę stwierdzić, że Andrzej Miszka działa na szkodę KOD. Mimo wielokrotnych apeli o powściągnięcie języka, o powstrzymanie się od publikowania szkodliwych dla KOD apeli i stanowisk, nie jest w stanie podporządkować się dobru KOD-u" – stwierdził.
Dalej lider KOD wyjaśnia bardziej szczegółowo, dlaczego doszło do konfliktu. –"Dzisiaj przeholował. Opublikował stanowisko w sprawie, w której prowadzimy delikatne rozmowy, jak się zachować, żeby nie zaszkodzić potencjalnemu partnerowi. Poprosiłem go (red. Andrzeja Miszka), żeby zdjął post dla dobra partnera, którego obaj szanujemy oraz dla dobra KOD. Nie posłuchał. Nie mogę tolerować takiego zachowania" – stwierdził. Po czym oznajmił, że pozbawia go stanowiska koordynatora mazowieckich struktur KOD.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że tajemniczym partnerem, o którym wspomina Kijowski była właśnie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Ta sama, która za sprawą posła Stanisława Pięty z Prawa i Sprawiedliwości stała się ostatnio wyjątkowo nośnym tematem. Poseł zawyrokował, że jeśli "funkcjonariusz publiczny zaangażuje się w hecę WOŚP, nazajutrz powinien składać raport o zwolnienie ze służby". W kontekście tej wypowiedzi, Andrzej Miszk - wyrzucony szef KOD na Mazowszu napisał, że Komitet powinien wstawić się za Jerzym Owsiakiem i jego charytatywną imprezą, a cała sprawa wpisuje się jego zdaniem w "scenariusz niszczenia polskiej demokracji i społeczeństwa obywatelskiego". Zachowanie posła Pięty nazwał też haniebnym nieetycznym. I to właśnie ta wypowiedź miała nie spodobać się Kijowskiemu.
KOD złapał pierwszego minusa?
Część KODOWC-ów jest zdezorientowana i nie do końca rozumie politykę swojego szefa, który tak stanowczo odciął się od jednego z bliższych współpracowników. W komentarzach na mazowieckiej stronie KOD widać, że decyzja o odsunięciu Miszka budzi mieszane uczucia, a tłumaczenia Kijowskiego i nowego szefa KOD na Mazowszu pozostawiają niedosyt. "Może jakiś oficjalny komunikat o co chodzi ? Nie wszyscy są w temacie", "Powodzenia, ale chciałam zapytać, jak się organizujemy?Mamy jakieś władze? Jak podejmujemy decyzje?" – te i im podobne wypowiedzi sugerują, że nie wszystko w KOD idzie jak z płatka.
Oliwy do ognia dolewa jeszcze sam Andrzej Miszk, który pisze wprost o tym, że jego byli koledzy cenzurują jego wypowiedzi, a ich zachowanie jest dla niego niezrozumiałe. "Z KOD Mazowieckie zostały usunięte wszystkie moje posty, zdjęcia i komentarze setek osób. Nie mam również dostępu do grupy Mazowsze. Otrzymałem od Mateusza Kijowskiego następujący komunikat, który został umieszczony na grupie. Nie rozumiem jego działań. Jestem współzałożycielem Komitetu Obrony Demokracji i inicjatorem stworzenia KOD-u - Warszawa - Mazowsze. Znacie mnie wszyscy z różnych działań na rzecz KOD-u" – napisał na swoim facebookowym profilu.
Nie jest oczywiście powiedziane, że cała sytuacja nie została wyolbrzymiona, a w grę wchodzi urażona ambicja i prywatne urazy, które z obroną demokracji mają niewiele wspólnego. Prawdą jest jednak, że KOD powinien unikać takich sytuacji jak ognia. Tym razem się nie udało, ale ten pożar można jeszcze ugasić. Do tego jednak będzie potrzeba dużej dyscypliny działaczy i transparentności. I odłożenia na bok pokusy, żeby na ulicach polskich miast wojować nie tylko o słuszną sprawę, ale i grać do własnej bramki.W przeciwnym wypadku KOD wysadzą te same osoby, za których sprawą ruch zaczął mieć coś do powiedzenia. Na razie KOD i Kijowski mają duży kredyt zaufania, a przepychanki na Mazowszu raczej tego nie zmienią.