Andrzej Duda przez kilka dni udawał, że analizuje ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, którą tuż przed Świętami PiS przepchnął przez Sejm i Senat. Prezydent podpisał ustawę – poinformował na Twitterze szef jego Biura Prasowego Marek Magierowski.
Andrzej Duda chciał uniknąć złego wrażenia, które powstało po tym, jak podpisał poprzednią nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym w zaledwie dwie godziny po jej przyjęciu przez Senat. Później w nocy przyjął ślubowanie od sędziów wybranych przez PiS.
Cztery dni "analiz"
Teraz poczekał z podpisaniem ustawy. Aż cztery dni. I to raczej nie dlatego, że łamał głowę i bił się z myślami. Po prostu prezydent był na urlopie. Ale urlop się skończył i Duda zrobił to, czego oczekiwał od niego Prezes i czego wszyscy się spodziewali.
O godzinie 12 Andrzej Duda ma wyjaśnić swoją decyzję opinii publicznej, ale będzie to oświadczenie, a nie konferencja prasowa. Bo i co Duda miałby odpowiedzieć na pytania dziennikarzy? Prezydent po raz kolejny udowodnił, że jest gotów zignorować konstytucyjne wątpliwości, jeśli wymaga tego interes Prawa i Sprawiedliwości. I prezes.
Żyrant Kaczyńskiego
Zaskakujące jest nie tylko to, że Duda ignoruje wszystkie apele polskich i zagranicznych instytucji. Duda żyruje realizację planu Jarosława Kaczyńskiego. Bo to Duda, a nie Kaczyński może za kilka lat stanąć przed Trybunałem Stanu. I prezydent ma tego pełną świadomość.
Poprzednią nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym Andrzej Duda podpisał niespełna dwie godziny po tym, jak przyjął ją Senat. Teraz prezydent zwlekał, a jego otoczenie mówi, że "zastanawia się" i "analizuje". Finał jest oczywisty: Andrzej Duda podpisał ustawę.
Długi język rzecznika
Bo ta "analiza" to nic innego, jak gra na poprawienie wizerunku. Marek Magierowski, szef prezydenckiego Biura Prasowego już dwukrotnie w ciągu ostatnich kilku dni powiedział o kilka słów za dużo. Najpierw napisał na Twitterze, że "prezydent podpisze ustawę w stosownym terminie". Później tłumaczył to pośpiechem i zmienił wersję na "podejmie decyzję w stosownym terminie".
Z kolei w niedzielę ujawnił, że tak naprawdę brak podpisu wynika z tego, że Duda jest na urlopie. Oczywiście szybko się zreflektował, tłumacząc, że prezydent cały czas pracuje, że analizuje ustawę, zapoznaje się z projektem i w konstytucyjnym terminie podejmie decyzję. No i podjął. Taką, jakiej oczekiwał prezes Kaczyński.