Jarosław Kaczyński powiedział na początku grudnia, że do końca roku zostanie przeprowadzona "ustawa naprawcza" mająca zakończyć spór wokół Trybunału Konstytucyjnego. I tak się stało. Andrzej Duda zaraz po Świętach podpisał ustawę, Beata Kempa pewnie równie szybko ją wydrukuje i "słowo stanie się ciałem". Ale dlaczego Duda swoim podpisem zalegalizował ewidentne naruszanie trójpodziału władzy?
Andrzej Duda to jedyny polityk, którego Jarosław Kaczyński nie może wysadzić z fotela. Zostało mu jeszcze cztery lata i osiem miesięcy pełnienia urzędu, więc mógłby postawić się Prezesowi. Bo o ile Kaczyński łatwo może złamać kręgosłupy posłom czy senatorom, o tyle na głowę państwa ma mniejszy wpływ.
1. Duda 2020
Ale tylko teoretycznie. Bo przecież tak, jak posłowie pierwszego dnia po zaprzysiężeniu zaczynają walkę o reelekcję za cztery lata, tak Duda już pierwszego dnia po wyborach zaczął walkę o reelekcję za pięć lat. Wyborcy zobaczyli, jak rozdaje kawę w centrum Warszawy, ale jest też ta część, której nie widać.
To zabieganie o poparcie PiS. Bez wsparcia partii dysponującej milionowym budżetem nie da się wygrać wyborów. Duda jest tutaj zależny od Kaczyńskiego tak samo jak posłowie, którzy zabiegają o miejsca na listach.
2. Psychologia
Andrzej Duda jest zależny od Prezesa także w krótkoterminowej perspektywie. Przede wszystkim emocjonalnie, ma głębokie poczucie wdzięczności za wyniesienie go do godności Głowy Państwa. Duda dał temu dowód składając słynny "hołd PiS-ki".
Poza tym całkiem prawdopodobne jest, że Duda rzeczywiście jest przekonany, że tak trzeba. Że Trybunał rzeczywiście blokowałby "Dobrą Zmianę". Oczywiście nie w sprawie 500 złotych na dziecko, bo to gadka dla wyborców, tylko przebudowy wymiaru sprawiedliwości, zmiany ordynacji wyborczej czy projektów gospodarczych, takich jak repolonizacja banków czy mediów.
Z wypowiedzi Andrzeja Dudy wynika, że ma on głębokie przekonanie, że III Rzeczpospolita to źródło wszelkiego zła. Wszak mówi o tym nawet podczas zagranicznych wizyt. Dlatego przyklepując naruszanie konstytucji, ładu prawnego i trójpodziału władz Duda nie tylko nie ma poczucia, że robi coś złego. Wręcz przeciwnie, to wpisuje się w jego misję.
I rzeczywiście po podpisaniu ustawy Duda tłumaczył, że Polacy chcą dobrej zmiany, a Trybunał mógłby ją blokować. Przekonywał też, że trzech sędziów nie może unieważniać decyzji parlamentu wybranego w wyborach i odzwierciedlającego wolę Narodu. Krytykował też możliwość decydowania o kolejności rozpatrywania wniosków, choć przecież w sądach też sprawy nie są rozpatrywane według kolejności wpłynięcia.
Duda jest więc przekonany o słuszności swoich decyzji. Musiał to sobie zracjonalizować, to jeden z podstawowych mechanizmów obronnych znanych psychologii. I im bardziej prezydent będzie krytykowany, tym bardziej będzie utwierdzał się w słuszności swojej decyzji.
3. Budżet
Dzień po podpisaniu przed Dudę ustawy o Trybunale Konstytucyjnym Sejm zajmie się budżetem na 2016 rok. To jedno z niewielu twardych narzędzi nacisku, jakie w krótkiej perspektywie ma Jarosław Kaczyński. Większość sejmowa może ograniczać budżet Kancelarii Prezydenta.
To znacząco utrudniłoby mu pracę. Miałby mniej pieniędzy na ekspertyzy i prace nad ustawami, utrzymanie nieruchomości (w tym prezydenckich willi), organizowanie uroczystości czy wreszcie zatrudnianie urzędników. Sądząc po tym, jak wielki raban prawica zrobiła wokół tematu po przejęciu Kancelarii Prezydenta, to dla ekipy Dudy ważne zagadnienie.
Prezydent nie musiał podpisywać ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. To wymagałoby od niego podjęcia ryzyka i pójścia na zwarcie z Jarosławem Kaczyńskim. Widocznie Duda ocenił swoje umiejętności polityczne i uznał, że tego starcia nie wygra. Więc podpisał. Kapitulację.