Rosyjski odpowiednik Facebooka - VKontakte, jest niezwykle popularny za naszą wschodnią granicą. Według badań portalu Alexa, serwis jest najpopularniejszą pod względem liczby odwiedzin stroną internetową w Rosji i na Ukrainie, z kolei na Białorusi i w Kazachstanie zajmuje drugie miejsce. Postanowiłem sprawdzić, czym różni się serwis od Facebooka i jak się na nim poruszać.
Do odwiedzenia Vkontakte, namówił mnie znajomy absolwent rosjoznastwa. Zachęcał znanym powiedzeniem – Rosja to stan umysłu – zobaczysz co tam zamieszczają i nie uwierzysz. Zaryzykowałem.
Po polsku i po radziecku
Rejestracja jest banalnie prosta – jeśli mamy konto na Facebooku klikamy VKontakte jak w aplikację – tworzy się kopia na rosyjskim portalu. Nie należy martwić się o inwigilację – kopia składa się z naszego zdjęcia profilowego, nazwy konta oraz daty urodzenia. Potem można wybrać język spośród około 50 dostępnych. Wśród nich znajdziemy egzotycznie brzmiące łotewsko-rosyjski czy radziecki. Ja rzecz jasna wybrałem polski. Jako że nawigacja jest bardzo instynktowna od razu przystąpiłem do "zwiedzania" portalu. Pomogły mi w tym przygotowane przez mojego kolegę linki.
Na początek jeszcze jedno: co chciałem tam znaleźć? Dowody na inną, rosyjską rzeczywistość? Na neonazizm lub uwielbienie dyktatorów? W zasadzie VKontakte jest tak przestronne, że można by znaleźć dowody na niemal wszystkie tezy. Nie zauważyłem bowiem cenzury – nazizm, pornografia, hejt – mają się tu dobrze.
Nie można podobno obrażać jednej tylko osoby – Władimira Putina. Jak mówił Paweł Durow, założyciel i wieloletni prezes VKontakte po przejęciu serwisu przez oligarchów: "serwis jest w rękach Putina". Dokładniej to w rękach Igora Sieczina i Uliszera Usmanowa, znanych z rozebrania spółki Jukos po aresztowaniu Michaiła Chodorkowskiego. Również sprzedaż portalu społecznościowego była dokonana pod bagnetami Kremla, zaś pierwszy właściciel przebywa zagranicą.
Na VKonakte muszą uważać opozycjoniści - ich danych po Majdanie zażądała Federalna Służba Bezpieczeństwa. Poza tym - hulaj dusza, piekła nie ma. To co zobaczyłem na rosyjskim portalu nie da się "odzobaczyć". Żeby trafić na takie kresy internetu w Polsce musiałbym sporo się natrudzić. Tutaj jeden klik myszką i jesteśmy. Wyszukiwanie działa podobnie do Twittera, wystarczy wrzucić frazę a portal sam pokaże co publikują na ten temat wszyscy użytkownicy.
Putin i Hitler
W swojej kwerendzie zacząłem od stron promujących nazizm. O ile w polskim internecie twórcy fanpage tego rodzaju muszą się ukrywać i schodzić do grup tu wszystko dzieje się w pełni otwarcie. Zresztą dodanie się do dowolnej grupie na VKontakte jest banalnie proste - klikasz i jesteś. Żadnej akceptacji czy weryfikacji.
Grup neonazistowskich jest kilkaset. Co udostępniają? Głównie grafiki i memy. Tematyka to najczęściej Wielka Rosja i islam. Z tłumaczeń znajomego wynika, że najczęściej Rosjanie piszą o odejściu Europy od... wartości chrześcijańskich. Zachód przedstawiany jest jako zniewieściały i homoseksualny, zaś Rosja to słowiańska siła. Tę siłę z niewiadomych powodów popiera swoimi cytatami sam Adolf Hitler, co widocznie dla rosyjskich nacjonalistów w ogóle się nie wyklucza.
Tuż obok znajdują się drastyczne zdjęcia z egzekucji dokonywanych przez ISIS i memy naśmiewające się z Baracka Obamy. Ameryka najczęściej jest ukazywana jako światowy dyktator, żądny władzy, krwi i ropy. Strony nacjonalistów wręcz ociekają przemocą. Większości grafik nie znaleźlibyśmy na fanpage'ach nawet najbardziej ekstremistycznych polskich grup. Rosyjscy apologeci Hitlera zdecydowanie wykraczają poza nasze "Hitler był zły, ale ładnie malował".
W rosyjskim internecie otwarcie i bez cienia żenady hołduje się ludobójcę, podając jego cytaty, w tym ten z 22 sierpnia 1939 roku: "Bądźcie bez litości, bądźcie brutalni… Dżyngis-Chan rzucił na śmierć miliony kobiet i dzieci świadomie i z lekkim sercem – historia widzi w nim tylko wielkiego założyciela państw. Obecnie tylko na wschodzie umieściłem oddziały SS Totenkopf, dając im rozkaz nieugiętego i bezlitosnego zabijania kobiet i dzieci polskiego pochodzenia i polskiej mowy, bo tylko tą drogą zdobyć możemy potrzebną nam przestrzeń życiową."
Po kilkudziesięciu minutach na narodowych stronach i grupach zaobserwowałem, że najbardziej hejtowaną grupą wcale nie są Arabowie, homoseksualiści czy Amerykanie. Na szczycie są Ukraińcy, czyli druga najliczniejsza grupa na portalu. Rosjan i ich wschodnich sąsiadów poróżniła wojna o Krym i Donbas. Najczęściej Ukraińcy są przedstawiani jako... faszyści, nawet przez strony, na których widnieją słowiańskie symbole solarne, w tym swastyki. Rosyjska dusza widocznie nie potrzebuje logiki do podparcia politycznych tez.
Hitler to jednak małe piwo. Najpopularniejszą postacią na VKontate był, jest i pewnie jeszcze długo będzie Władimir Władimirowicz Putin. Ponieważ strony oficjalne przedstawiają prezydenta tylko w dobrym świetle postanowiłem przyjrzeć się jak to wygląda wśród "zwyczajnych" użytkowników.
I tu zaskoczenia właściwie nie ma. Skoro portal ma być zdominowany przez Kreml, o Putinie można mówić tylko dobrze albo wcale. Nie spodziewałem się jednak jednego – zwykli użytkownicy traktują Putina jak półboga, chociaż z lekkim przymrużeniem oka. Memów z prezydentem Rosji są setki, tysiące... może nawet milion.
Putin jest więc bohaterem serii gier Mortal Combat, astronautą, He-Manem, Rockym Balboa czy po prostu wojskowym twardzielem. Rosjanie uwielbiają memy ze swoim przywódcą – zbierają one dziesiątki serduszek, czyli odpowiedników facebookowych "lajków". Paradoksy? Owszem... brak negatywnych memów. Nie wiadomo czy to robota cenzury czy może chęć nienarażania się, ale niezwykle ciężko jest znaleźć krytykę Putina. Wśród ostatnich kilkuset wrzutek wyszukałem tylko jedną – utwór o Ukraińcach na wojnie.
To zwykłe porno
Uderzająca dla polskiego użytkownika jest też pornografia. Spędziłem na VKontakte 1,5 dnia i wyszukiwałem różne hasła. Co się dzieje za każdym razem? Trafimy na pornografie. Niezależnie czy szukamy Turcji, ISIS czy wojny o wschód Ukrainy. Wszędzie będą rozbierane zdjęcia, filmy (w tym twarda pornografia) czy reklamy viagry i środków powiększających penisa. Przeglądając VKontakte przypomniał mi się wers piosenki Macieja Maleńczuka: "Co to za wolność, to zwykłe porno". Rzeczywiście na rosyjskim portalu porno jest naprawdę wszechobecne i trudno od niego uciec. Nie sprawdzałem możliwości kontroli rodzicielskiej, ale podejrzewam, że i tak byłaby ona nieskuteczna, pornografia nie jest cenzurowana a ukryta jest pod popularnymi tagami.
Polacy nie tacy źli
Wiele mówi się o antypolskiej propagandzie w Rosji. Na portalu jednak trudną ją dostrzec. Owszem na memach obrażana jest Unia Europejska, ale sama Polska już niespecjalnie. Ma się wrażenie, że w ogóle mało kto przejmuje się naszym krajem.
Najpopularniejszymi "polskimi" tematami są posty Ukraińców chcących pracować i studiować w naszym kraju. Oni też zakładają grupy dyskusyjne na których dopytują o ubezpieczenia, stawki, polski Urząd Skarbowy oraz koszty życia. Trybunał Konstytucyjny? Owszem są wzmianki, ale znacznie bardziej popularne są informacje o wzmocnieniu swojego trybunału przez Putina. Od niedawna może on orzekać o niezgodności ratyfikowanych traktatów z konstytucją, nawet post factum. Chodzi tu o konflikt Rosji z OBWE dotyczący dyskryminacji osób homoseksualnych. Polskie zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego raczej nie interesuje Rosjan.
Na VKontakte spędziłem 1,5 dnia intensywnego "buszowania" po portalu. Oczywiście krzywdzącym byłoby stwierdzenie, że strona to tylko Putin i pornografia. Wielu użytkowników ma ustawienia prywatne zmienione w ten sposób, że nie mogłem zobaczyć co wrzucają na portal. Może dużą część postów stanowią więc te wystawiane przez hobbystów, społeczników czy wolontariuszy. Cóż z tego, skoro zewsząd docierają obleśne wręcz rzeczy. Kult przemocy, pornografia, wulgarny język to jednak raczej standard niż margines. Nie ma też żadnej formy ochrony młodzieży.
Wracając na swojego Facebooka, gdzie wciąż trwa, pełna hejtu i mowy nienawiści, polityczno-religijna burza czułem się jak w czystej restauracji na obskurnym dworcu. Co jednak zobaczyłem nie da się "odzobaczyć".