– Wyrodna matka! Alkoholiczka! Wstyd – usłyszałam od pani ze stolika obok, po zamówieniu kieliszka wina do kolacji. Nie podobało się jej zabranie dziecka do restauracji wieczorem, poza tym uznała, że jako matka powinnam świecić aurą matki-polki-wałkującej ciasto, a nie dobrze się bawić z przyjaciółmi i dzieckiem. Dziecko w restauracji i kieliszek wina to nadal temat, który budzi kontrowersje. Czy słusznie?
Nie szkodzi, że obok siedział wujek, który jako kierowca nie wziął ani łyka alkoholu. Nie szkodzi, że w restauracji spędziliśmy tyle czasu, że wypite dwa kieliszki, nie wpłynęły na moje zachowanie i uwagę, jaką poświęcałam synkowi. Przez resztę wieczoru byliśmy bacznie obserwowani przez czujne oko moralnego stróża, który najwidoczniej miał nadzieję na potknięcie rodzica lub chociażby płacz dziecka.
Niestety dla niej – nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie. Z naszego stołu dochodziły śmiechy, żywe rozmowy i przyjacielska atmosfera. Dziecko śmiało się w najlepsze, rozbrajając resztę towarzystwa swoim urokiem. Wieczór uprzykrzyły jedynie słowa wychodzącej z restauracji "strażniczki", która rzuciła na pożegnanie "nie powinnaś mieć dzieci". Doprawdy? Czy to złe napić się symbolicznie do kolacji? Czy to źle zabrać dziecko ze sobą na Sylwestra? Czy lepiej korzystać za każdym razem z niani, nawet kiedy jest szansa na spędzenie cennego czasu z maluchem?
A tymczasem za granicą...
Kiedy byłam we wrześniu w hiszpańskim Alicante nie miałam problemu, by o 21.00 zabrać dziecko ze znajomymi do restauracji i zamówić litrową sangrię dla wszystkich (dorosłych). Zresztą nie byłam sama. Uczestnictwo dzieci w życiu towarzyskim wpisuje się w hiszpańską tradycję. W ten sposób najmłodsi uczą się też samej kultury biesiadowania.
Dzieci zabiera się dosłownie wszędzie na domówki, do restauracji i na wypady z przyjaciółmi. I to nawet po godzinie 22, kiedy po upalnym dniu miasto wreszcie ożywa, a restauracje zapełniają się całymi rodzinami. Oczywiście z dziećmi. Niedawno o hiszpańskich zwyczajach pisała nasza dziennikarka Katarzyna Zuchowicz. Podczas delegacji w Madrycie zaskoczyło ją tak odmienne od naszego podejście do życia. Wieczorami tysiące mieszkańców Madrytu wychodzą do knajp na kolację. Z małymi dziećmi i bez. – Od małego uczymy dzieci naszego stylu życia – powiedział jej jeden z mieszkańców. Tam nie widać, by ktoś martwił się, że na drugi dzień nie wstanie do pracy czy szkoły.
Podczas studiów w Hiszpanii uderzyło mnie z jaką swobodą i radością ludzie cieszą się życiem. Nie mogłam uwierzyć, że nawet małe szkraby przy stole w restauracji, zachowywały się bardzo grzecznie i próbowały brać udział w rozmowach. Były obyte. Nie płakały. A rodzice w tym czasie świetnie się bawili razem z nimi. Dorośli nie odmawiali sobie odrobiny wina. Jednak taki model rodzicielstwa jest nie do przyjęcia u nas.
Tak – alkohol i dzieci mogą okazać się bardzo złym połączeniem.To, że rodzic ma zapewnić dziecku bezpieczeństwo nie podlega dyskusjom. Nie ma nic gorszego niż pijany tatuś, który chwiejnym krokiem udaje się w stronę toalety i zapomina o dziecku, które w tym czasie jest pilnowane przez bardziej odpowiedzialnego kelnera. W Polsce, gdzie niestety wielu ludziom często brakuje samej kultury picia, ten temat wciąż wywołuje żywe dyskusje. Co rusz w wiadomościach słyszymy o pijanych rodzicach, którzy zatraciwszy trzeźwe "czucie" po alkoholu spowodowali wypadek albo nie upilnowali dziecka, przez co doznało ono krzywdy.
Prawo – stanowcze nie, praktyka – raczej tak
Według prawa każdy rodzic, który ma pod opieką dziecko, a jest pod wpływem alkoholu (każdej ilości) może mieć postawiony zarzut karny narażenia dziecka na utratę zdrowia i życia. Tyczy się to nie tylko sytuacji, w których dochodzi do nieszczęśliwego wypadku, lecz także każdej innej. Jeśli więc ktokolwiek poinformuje policję, że spożywamy alkohol podczas sprawowania opieki nad dzieckiem, teoretycznie może nam grozić wysoka kara, a nawet ograniczenie praw rodzicielskich. Jakikolwiek wypadek, nawet niepowstały z winy rodziców, w którym dziecko dozna uszczerbku na zdrowiu, a rodzic był pod wpływem nawet małej ilości alkoholu, wpływa na konsekwencje prawne. Gdyby nie pił wcale, nie zostałyby ukarany.
Pomimo restrykcji prawnych, które mają za zadanie chronić dzieci przed nieodpowiedzialnymi rodzicami, wiele par z dziećmi pozwala sobie na kieliszek czy dwa, nawet w obecności dzieci. Jedni robią "wartę", czyli jeden rodzic pozostaje całkowicie niepijący, inni uważają, że po tak niewielkiej ilości alkoholu, który jest nieodłącznym elementem dobrej kolacji, nie stwarzają zagrożenia dla dzieci i abstynencja jednego z nich jest niepotrzebna.
Jako matka całkowicie się zgodzę, że w odpowiedzialnym wymiarze pokazywanie dziecku, że alkohol to tylko element życia towarzyskiego, uczymy je właściwych postaw. Nie rozumiem argumentów, w których cywilni ochotnicy do służb porządkowych krytykują małą ilość alkoholu. Zdrowy nawyk wpajany w dzieciństwie, oczywiście przy naszym, dobrym przykładzie, pokaże dziecku, że alkohol nie jest zły, a upijanie się nie jest celem samym w sobie.
Jasne jest, że osoby, które mają szczególną skłonność do procentów nie powinny w ogóle narażać dzieci na ewentualne skutki swojej niedyspozycji. Odsuwając na bok skrajne patologiczne przypadki, nie widzę powodu dla którego miałabym zrezygnować z kieliszka wina, który umili rozmowę i dopełni posiłek. Nie widzę usprawiedliwienia dla tego palącego wzroku sąsiadów przy stoliku obok, którzy odbierają rodzicom radość z życia, ponieważ nie wpasowuje się to w ich sztywno pojęte ramy odpowiedzialnego rodzicielstwa.
Tak. Alkohol jest dla ludzi. Nie ma żadnego problemu w tym, żeby kulturalni rodzice wypili po lampce wina czy piwie do posiłku.
gość
wypowiedź z forum
Nie widzę w tym żadnego problemu ze wypije sobie dwie lampki wina do obiadu lub kolacji. Fakt ze jestem pod wpływem alkoholu ale to nie znaczy ze nie wiem o co chodzi i co się dzieje z moimi dziećmi. Co w tym nieodpowiedzialnego? Lepiej się nawalić w domu? Kiedy nikt nie widzi? To jest odpowiedzialne? Chyba nie wypijam tych kieliszków jednym haustem to po pierwsze a po drugie w restauracji siedzimy minimum 2 godziny. Trzech dań nie da się zjeść szybciej a poza tym idziemy na obiad się zrelaksować, pośmiać i posiedzieć.
Katarzyna
wypowiedź z forum
Wszystko jest dla ludzi. Nawet piwo do pizzy a obok dzieci. My raz w miesiącu w niedziele idziemy na obiad lub obiadokolacje do restauracji i czasami UWAGA!!! Wypijemy do obiadu po dwie lampki wina lub dwa piwa. Wracamy pieszo, obok dzieci i co? Idę sobie podciąć żyły bo jestem wyrodna matka!
gość
wypowiedź z forum
Jeśli by dziecko złamało rękę czy cokolwiek innego sobie zrobiło to rodzice są brani za tyłki i badanie trzeźwości następuje/wstyd i hańba jak się wydmucha trochę procentów! Wszystko jest dla ludzi, ale jeśli są dzieci to przez wzgląd na nie należy się zachowywać. Ludzie decydują się na dzieci a odpowiedzialności za grosz!