Prawo i Sprawiedliwość idzie taranem, a to musi wywoływać opór. Ale emocje społeczne mają to do siebie, że po pewnym czasie wygasają. Dla tych anty-PiS-owskich ten moment jeszcze nie nadszedł. W drugim dniu nowego roku poznański Plac Wolności zapełnił się znowu ludźmi, którzy chcieli pokazać władzy czerwoną kartkę.
Krzyki opozycji, alarmistyczne artykuły w polskich i zagranicznych mediach, a nawet upomnienia ze strony zagranicznych instytucji były wliczone w koszta realizacji planu Jarosława Kaczyńskiego. Ale prezes i jego ludzie nie przewidzieli, że ludzie wyjdą na ulice. Wszak powszechne było przekonanie, że "lemingi" nie są zdolne do mobilizacji i wyjścia z jakimś protestem poza Facebooka.
Zdziwienie
Dlatego dla Jarosława Kaczyńskiego i jego przybocznych ogromnym zaskoczeniem musiała być pierwsza demonstracja Komitetu Obrony Demokracji, na którą przyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Później kolejny wiec i kilkanaście demonstracji w największych miastach Polski.
Politycy PiS szybko wymyślili, jak zrobić dobrą minę do złej gry. Przekonywali, że protesty są inspirowane politycznie, że ich organizatorzy to obrońcy status quo, którzy walczą o utrzymanie posad i profitów, a te kilkadziesiąt tysięcy ludzi po prostu dało się zmanipulować politykom i mediom. Do tego byli przekonani, że ludzi uda się zmobilizować tylko raz, a kolejne protesty będą frekwencyjną porażką.
Poznań - centrum oporu
Tymczasem także tydzień później na wiecu pod Sejmem zebrał się spory tłum, a w centrach największych miast odbyła się kolejna runda demonstracji. Także w nowym roku mobilizacja nie spada, chociaż na razie PiS nic nie robi sobie z obywatelskiego sprzeciwu.
Dwa tysiące czerwonych kartek
Dotychczasowe demonstracje skupione były na Trybunale Konstytucyjnym. Teraz do agendy dołączyła jeszcze nowa ustawa o policji, która zdaniem części ekspertów i opozycji daje władzy większe możliwości inwigilacji obywateli.
Dlatego na sobotnim zgromadzeniu na Placu Wolności w Poznaniu około dwa tysiące osób (taką liczbę podają organizatorzy) pokazało czerwone kartki Beacie Szydło, Jarosławowi Kaczyńskiemu i Andrzejowi Dudzie. Jak zapewniają organizatorzy zdjęcia dokumentujące to wydarzenie zostaną wywołane i wysłane do najważniejszych polityków PiS.
To pokazuje, że sceptyczni wobec PiS wyborcy są znacznie bardziej zdeterminowani, niż wydawało się prawicy. Oczywiście dwa tysiące osób to niewiele w porównaniu z pierwszą demonstracją, ale biorąc pod uwagę, że ci ludzie zbierają się na poznańskim Placu Wolności każdego tygodnia, to znak sporej mobilizacji. I sporego problemu dla PiS.