Dlaczego walczy o to, by z bramy Stoczni Gdańskiej zniknął osławiony napis "im. Lenina" i właściwie przez kogo całe to zamieszanie. Specjalnie dla naTemat mówi Aleksandra Olszewska, waleczna kioskarka spod stoczni i prawdziwa gospodyni gdańskiego Placu Solidarności.
Nie podoba się Pani to wszystko co tu się dzieje, prawda?
No nie podoba. Bo "Solidarność" nie powinna się dać tak poniżyć. To tu jest kolebka "Solidności", a tamci ustalają coś "pod dywanem".
Jak to było z tym Pani protestem? Chyba nieźle przestraszyła Pani gdańskie władze.
Oni przyjechali i ja się ich pytam, czego tu chcą. A ci mówią, że przyjechali zdjąć flagę "Solidarności". Ja więc im powiedziałam, że na to nie pozwolę, nigdy nie pozwolę jej zdjąć. Oni jednak zaczęli wyciągać drabinkę, mówili, że "rozkaz to rozkaz". A ja no to, że dosyć mamy tutaj tego całego Lenina.
Wtedy jeden z nich zadzwonił do swojej szefowej, takiej pani Ewy, i powiedział, że "Ale nie pozwala". Ona na to odpowiedziała, że w takim razie sama nie może decydować i że gdzieś tam musi jeszcze zadzwonić. Tymczasem tamci nadal chcieli wchodzić, ale przestraszyli się, że ja im zrzucę tą drabinę.
Trochę się wtedy ze mną poszarpali, ale w końcu zadzwonili jeszcze raz i powiedzieli: "Pani Ala nie pozwoliła, a to ona jest gospodynią na tym placu".
Warto było tracić tyle nerwów? Przecież miasto chce tylko przywrócić historyczny wygląd tego miejsca.
Na tym punkcie ktoś tam chyba dostał..., no wie pan. Kto to widział po roku 1980 tego Lenina tutaj na górze?
No tak w latach 80-tych przecież było.
Było i nie było. I co oni sobie teraz wymyślają ciągle, że koniecznie trzeba Lenina. Ktoś tam jest na tym punkcie chory.
I dalej będzie Pani twardo tego miejsca broniła i walczyła z Leninem?
Wczoraj ze znajomą czekałyśmy tutaj do wpół do dziesiątej wieczorem. Jednak podjechała tylko Straż Miejska i popatrzyła, że ktoś wciąż czuwa. Ale teraz odgrażają się, że znowu przyjadą.
No właśnie, miasto zapowiada, że postawi na swoim.
Nie wiem... Czy my nie mamy już nic do powiedzenia?! Tak z tego, co miasto robi wynika. Jak będzie trzeba będziemy więc siedzieć tu całą noc.
Pani tu o wszystkim wie. Kto to obrzucił farbą ten napis?
Ja tam o tym nic nie wiem...
Mówią, że stoczniowcy obrzucili własną bramę, zniszczyli przy okazji tablice z 21 postulatami.
To raczej zwykli ludzie, mieszkańcy z okolicy. Ja tu aż tak wszystkich nie znam, ale dobrze zrobili, że to pochlapali.
W ogóle tego ambarasu narobił ten film o Wałęsie...
Czyli to całe zamieszanie przez Andrzeja Wajdę?
Żeby nie było tego filmu, może nie byłoby też Lenina. Wajda namieszał, bo to rozkręcił. Mnie, za przeproszeniem, szlag też trafił, gdy zobaczyłam, że ci filmowcy zdjęli z tej bramy wszystkie obrazy i ozdoby. Jakimiś liśćmi, krzakami zaczęli ją stroić. To zaczęłam na nich krzyczeć, co oni wymyślili. Ci się tłumaczyli, że to tylko dlatego, że film kręcą i jak skończą, to wszystko wróci na miejsce. Niestety nic nie wróciło na miejsce...