– Żadnej bolesnej nietolerancji nie odczuwamy. Ten nasz trójkąt nas chyba przed nią ratuje. Bo lepiej być w Polsce w związku chłopem i babą niż tylko z chłopem lub tylko z babą – mówi nam o swoim nietypowym związku 34-letni Arkadiusz, który od kilku lat żyje razem z 27-letnią Marią i swoim rówieśnikiem Adamem.
Mówicie o swojej relacji "związek poliamoryczny" i chyba wykorzystujecie w ten sposób najszersze znaczenie tego pojęcia...
Arkadiusz: Chyba tak jest. Moja rodzina – bo nie waham się użyć tego słowa – to Marysia, Adam i ja. Żyjemy więc nie tylko w tzw. trójkącie, ale i związku biseksualnym.
W którym... każdy z każdym?
Hehe. Pytasz o sens erotyczny?
Tak.
No to właśnie nie każdy z każdym. Kochaliśmy się kiedyś w ten sposób, ale z czasem doszliśmy do tego, że nie wszystkim to odpowiada. Właściwie mogę być szczery... Po prostu Marysia i Adam nie pociągając się. Kiedy szliśmy do łóżka razem, to było więc z ich strony poświęcenie dla mnie. Zupełnie niepotrzebne.
Jak wpłynęło to na waszą relację? Nie zaszkodziło?
Wygląda na to, że nie. Moja partnerka twierdzi, że było to dla niej kilka ciekawych doświadczeń, które warto było zdobyć. On mówi, że mu nie przeszkadzało. Mnie też nie, więc chyba jest z tym wszystko unormowane.
Przypuszczam, że dla większości czytelników życie jednocześnie z mężczyzną i kobietą dalekie jest od wyobrażenia "unormowania". Jak wygląda wasza codzienność?
Z Marysią mieszkamy razem, widujemy się co dnia. Adaś natomiast pracuje w branży, która wymaga ciągłych podróży i przez większość dni w roku jest w rozjazdach. Dlatego też zachował swoje mieszkanie w Krakowie. Gdy jednak ma wolne, to spędza czas z nami w Gdańsku. Żyjemy normalnie. Robimy zakupy w "Biedronce" i "Lidlu", gotujemy obiady i wynosimy śmieci. Jak każdy zwyczajny Polak.
Co z waszymi przyjaciółmi i znajomymi? Wiedzą, akceptują?
Kto nie akceptuje, ten nie zasługuje, by być naszym przyjacielem. To chyba proste. Ale choć my się nie obnosimy z tym, jacy to jesteśmy poliamoryczni, homo, bi czy hetero, to w towarzystwie większość wie. Jakieś niemiłe aluzje, czy śmiechy się zdarzają, ale raczej po pijaku albo jak ktoś kogoś wkurzy. Nic nadzwyczajnego, żadnej bolesnej nietolerancji nie odczuwamy. Ten nasz trójkąt nas chyba przed nią ratuje, bo lepiej być w Polsce w związku chłopem i babą niż tylko z chłopem lub tylko z babą.
Mieszkacie w bloku, sąsiedzi nie patrzą na was dziwnie?
Myślę, że większość się nie domyśla. Jest taka starsza pani mieszkająca piętro niżej, która notorycznie zaczepia Marysię i zadaje wścibskie pytania. I w zasadzie dostała już odpowiedź prosto z mostu, bo Marysia kiedyś nie wytrzymała i wypaliła, że "ja z tymi panami chodzę do łóżka". Ale chyba nie uwierzyła, bo zaczepia dalej. A może sobie o nas fantazjuje... To żadnemu z nas raczej też nie przeszkadza. Może gdybyśmy mieszkali w mniejszej miejscowości, to bardziej rzucałaby się w oczy nasza "nienormalność". Ale w takim mieście, jak Gdańsk nikniemy w tłumie. A i ten tłum ma pewnie swoje sprawy, tajemnice. Bo jak trzymamy się tylko tematu naszego bloku, to wydaje mi się, że jesteśmy w tą naszą trójkę normalniejszą rodziną niż sąsiad z parteru, do którego przyjeżdżają taksówkami co chwila inne panie, gdy tylko jego żona i córka wyjeżdżają...
Zostawmy grzebanie w życiu waszych sąsiadów i pogrzebmy dalej w waszym... Rozmawiamy w cztery oczy, bez obecności twoich partnerów, powiedz więc szczerze, którego kochasz bardziej?
Chciałeś teraz usłyszeć, że obu tak samo?
Dokładnie tego się spodziewałem...
No to cię rozczaruję. Oszukiwałbym sam siebie, gdybym chciał znaleźć argumenty, że można dwie osoby kochać tak samo. To jest podobnie, jak z dziećmi. Rodzice mogą powiedzieć, że "Wszystkie kochają tak samo" tylko jeśli mają jedynaka. W rodzeństwie zawsze jest tak, że każdego kocha się inaczej. Tak samo jest, gdy masz więcej partnerów. Mam wrażenie, że u mnie to się zmienia. Że raz bliżej mi do Marii, raz do Adasia. I nie oszukuję się, że z ich uczuciami jest pewnie podobnie. Jestem natomiast pewien, że bez tej dwójki ludzi nie umiałbym już żyć.
Jest w waszej relacji jakiś podział ról? Niedawno publikowaliśmy w Mamadu materiał o związku jednego mężczyzny z dwoma kobietami, w którym jedna partnerka była "od seksu", a druga "od rozmawiania". Czy w twoim domu jest podobnie?
No nie da się ukryć, że coś w tym jest... U nas na pewno nie ma takiego prostego, "odgórnego" podziału. Jednak z pewnością jest tak, że seks to najważniejsze spoiwo relacji Marysi ze mną i mojej z Adasiem. Oni wzajemnie się tak nie przyciągają erotycznie, ale są dla siebie powiernikami. Tak samo, jak ja i Maria. Mam wrażenie, że to nie jest jednak tak, że każdy jest "od czegoś", tylko się po prostu uzupełniamy w ten sposób.
Długo jesteście razem?
Ponad pięć lat w trójkę. Prawie siedem z Adasiem, później poznaliśmy Marysię.
To szczęśliwe lata?
Ja nigdy nie byłem szczęśliwszy, oni też rozkwitają. Nic dodać, nic ująć.