Kiedy mistrzostwa w 2008 roku organizowały Austria i Szwajcaria, pensje piłkarzy przyjeżdżających na Euro były opodatkowane. Dzięki temu gospodarzom udało się na nich zarobić około 16 mln zł. Polska z podatku zrezygnowała. Podobnie jak z naliczania UEFA PIT i CIT, cła, akcyzy i podatków lokalnych. Dlaczego rząd zgodził się na takie ustępstwa?
Do kasy UEFA ma wpłynąć po organizowanych przez nas mistrzostwach 2,3 mld euro. Po odliczeniu wszystkich wydatków, zostanie z tego na czysto kilkaset milionów. W osiągnięciu tak wysokich dochodów, spółce pomoże polski rząd, który zwolnił ją z niemal wszystkich podatków.
Jak pisze "Rzeczpospolita", nie zarobimy na przykład na opodatkowaniu pensji piłkarzy, co mogło przynieść ponad 16 mln zł. Już od 1 stycznia spółka nie płaci podatku za wszystkich pracowników delegowanych do obsługi Euro w Polsce. Skąd takie ułatwienia?
Rząd tłumaczy, że każdy kraj, który ubiegał się o Euro, musiał przedstawić, co może zaoferować w zamian. Gwarancje, że nie opodatkujemy jakichkolwiek przychodów związanych z organizacją turnieju podpisała w 2006 roku minister finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego Zyta Gilowska.
Zwolnienie UEFA z podatków nie byłoby pewnie takim zgrzytem, gdyby nie fakt, że do takiego kroku nie posunęły się Austria i Szwajcaria - gospodarze Euro 2008. Sam podatek od spółek związanych z UEFA wyniósł tam według "Rzeczpospolitej" 3 mln euro. Wpływy z podatków od pensji piłkarzy wyniosły 4,3 mln franków (15,7 mln zł).