Ma 35 lat, 174 cm wzrostu, a w jego żyłach płynie gwatemalsko-kubańska krew. Jako aktor zadebiutował w 2002 roku, ale dopiero teraz jest na ustach wszystkich - dzięki roli w "Przebudzeniu Mocy". I choć sceny z nim można policzyć na palcach jednej ręki, to Oscar Isaac stał się właśnie gwiazdą.
Oscar Isaac w nowej odsłonie "Gwiezdnych Wojen" gra tego "dobrego" - najlepszego pilota rebelii, Poe Damerona. Poznajemy go już w pierwszych minutach filmu, gdy spotyka się z niejakim Lor San Tekkiem na planecie Jakku. Starzec przekazuje mu cenną mapę, co przerywa atak szturmowców Nowego Porządku. Dameron zostaje schwytany… Później długo nie ma go na ekranie, ale okazuje się, że wystarczyło kilka chwil, by zapadł w pamięci damskiej części widowni.
Droga do Hollywood
Oscar Isaac Hernandez Estrada - tak brzmi pełne nazwisko filmowego rebelianta Poe. Urodził się w Gwatemali jako syn pobożnej pary, Marii Eugenii i Oscara Gonzalo. Dorastał już w Miami jako ewangelicki protestant. Isaaca ciągnęło jednak nie tylko do Boga, chciał wyrażać się także artystycznie. Za młodu próbował sił jako wokalista i gitarzysta grupy Blinking Underdogs.
W tamtym okresie buntował się, jak sam to określił, żyjąc na krawędzi. Nie ukrywa, że sprawiał problemy wychowawcze nie tylko rodzicom, stał się również szkolnym chuliganem. – Podpaliłem salę gimnastyczną, niszczyłem budynki muralami, generalnie nie zachowywałem się zbyt mądrze – przyznał. Mieszał tak, że wyleciał ze szkoły. Odciął się też od religijnych korzeni.
Aktorstwo pojawiło w życiu Oscara znienacka. Kłócił się z dziewczyną, oboje krzyczeli, aż w pewnym momencie zorientował się, że próbuje zapamiętać przebieg całego zajścia. – Zadałem sobie wtedy pytanie: "Czy jesteś psychopatą?", bo kto normalny tak robi – opowiadał po latach. – Wyszedłem do ogrodu i zrozumiałem, że nic nie mogę na to poradzić. Takie sytuacje prowadzą ludzi do pisania, grania, malowania. Nie potrafią inaczej, żyją komentując swoją egzystencję – dodał.
W ten sposób został studentem słynnej nowojorskiej szkoły Juilliarda. Tam przez cztery lata grał w Drama Division's Group 34. Przed odebraniem dyplomu dostał pierwszą filmową rolę w "All About The Benjamins". Potem zagrał jeszcze kilka epizodów, czekając na przełom.
Narodziny gwiazdy W 2009 roku wcielił się w Jose Ramosa-Hortę, pierwszego ministra spraw zagranicznych Timoru Wschodniego, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, który doprowadził do osiągnięcia przez swój kraj niepodległości. Isaac za tę rolę dostał nagrodę Australijskiego Instytutu Filmowego. Hollywood upomniało się o aktora rok później, kiedy zaangażowano go do "Robina Hooda". Jako podstępny król Jan przyćmił największe gwiazdy obrazu, Russella Crowe'a i Cate Blanchett. Lawina ruszyła - "W.E.", "Drive", "10 Years", "Dziedzictwo Bourne'a" to kilka filmów, które prowadziły Isaaca na szczyt.
W 2013 roku uwagę na Gwatemalczyka zwrócili bracia Coenowie i powierzyli mu główną rolę w "Co jest grane, Davis?". Oscar podbił serca widowni smętnym spojrzeniem i głosem folkowego muzyka rodem z lat 60-tych. Ekipa odniosła sukces, on też - zgarnął nominację do Złotego Globu w kategorii Najlepszy Aktor w Musicalu lub Komedii.
To było dla niego jednak spore zaskoczenie. – Myślałem: Co się stanie, jeśli to spieprzę? Co najgorszego może się wydarzyć? – opowiadał "GQ". – Odpowiedź brzmiała: Spieprzysz. O tym właśnie jest ten film: o dojściu do punktu, gdzie gorzej być nie może, ale dzięki temu zmieniasz się, gdy wszystko inne pozostaje bezpieczne i nudne – stwierdził.
Gość do wzdychania
Oscar Isaac to aktor, który przyciśnie emocjami do ściany. Zagra tak, że po ciele przejdą ciarki, ale nie ma co się oszukiwać - wisienką na torcie jego wielkiego talentu jest urok osobisty. Fanki 35-latka pieją z zachwytu nad spojrzeniem, uśmiechem, głosem czy karnacją aktora. I robiły to zanim kina opanowały nowe "Gwiezdne Wojny". Teraz niewiele poradzą, że ich grono sukcesywnie się powiększa. Dołączają kolejne zakochane w Isaacu kobiety i dziewczyny, które piszą wprost: Chcę zostać jego żoną.
O szaleństwie na punkcie artysty piszą już wszyscy. Isaac to nowy Gosling, jest wszędzie: od poważnych tytułów z "Vanity Fair" na czele do BuzzFeedu. Tumblra zalewają zdjęcia człowieka, który cieszył się do niedawna względnym spokojem - mimo że grał w kasowych produkcjach, to w porównaniu ze wspomnianym Goslingiem, był niezauważalny.
Teraz już jest i niewykluczone, że z czasem przebije go popularnością. Ale to dobrze, bo ma się czym pochwalić - to wszechstronny aktor i miło, że zajmuje należne mu miejsce w filmowym świecie. Nowa twarz gwarantuje powiew świeżości.
Sam Isaac do zamieszania wokół siebie podchodzi spokojnie. Nie gwiazdorzy, choć mógłby. Pozostaje sobą. A to, stety lub niestety, kolejny powód do wzdychania. I oglądania - Isaaca wkrótce będzie można podziwiać w "X Men: Apokalipsa".
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl