Po październikowych wyborach tylko 7 proc. z nas nie wiedziało, którą partię poprzeć. Dzisiejsze wyniki sondażu preferencji wyborczych zdumiewają. Przez pół roku niezdecydowani urośli do drugiej siły w Polsce - jest ich tylu, co potencjalnych wyborców PiS.
Gdyby wybory odbyły się w ubiegłą niedzielę, wygrałaby je Platforma Obywatelska. Poparcie dla niej zadeklarowało w sondażu TNS Polska na zlecenie "Gazety Wyborczej" 28 proc. badanych. Na drugim miejscu, tylko 4 punkty procentowe za partią Donalda Tuska, uplasowałoby się Prawo i Sprawiedliwość.
Trzecia siła w Polsce to wbrew pozorom ani Ruch Palikota, ani SLD, ale niezdecydowani wyborcy, których jest już trzy razy więcej niż w październiku.
Zdaniem "Gazety Wyborczej" żadna z pozostałych partii nie była w stanie przechwycić wyborców, którzy opuścili Platformę. Poparcie dla PiS od połowy maja spadło o jeden punkt procentowy, Ruch Palikota zmniejszył się z 10 do ośmiu punktów, ale o dwa wzrosło poparcie dla SLD.
Bez zmian wciąż pozostaje poparcie dla PSL, które plasuje się poniżej progu wyborczego. Taki wynik z pewnością nie jest na rękę Waldemarowi Pawlakowi, który niebawem będzie musiał zawalczyć o poparcie własnej partii, która podczas jesiennego kongresu będzie wybierać nowego prezesa.
To przede wszystkim byli fani Platformy Obywatelskiej. Jest to jedyna partia, która od wyborów wyraźnie obniżyła sondażowe loty, tracąc kilkanaście punktów procentowych.