Sylwestrowe wydarzenia w niemieckich miastach zszokowały Europejczyków nie tylko brutalnością, ale i skalą. Wszyscy zadawali sobie pytanie: z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Zorganizowany atak? Gangi "tańczących złodziei"? Czy zwykły przypadek? Teraz już najprawdopodobniej wiemy, że była to znana z krajów arabskich "zabawa" taharrush.
Jak podały w oficjalnym raporcie władze Nadrenii Północnej – Westfalii, niemal wszyscy podejrzani o napaści na kobiety, do których doszło w noc sylwestrową w Kolonii, są migrantami. Są wśród nich także osoby ubiegające się o azyl, które przybyły do Niemiec w ostatnich miesiącach. Do niedzieli zawiadomienia o przestępstwie złożyło ponad 500 ofiar. Wszyscy zastanawiali się, z czym właściwie mieliśmy do czynienia i czy "to" może się powtórzyć?
Od flirtu do gwałtu
Według raportu niemieckiej Federalnej Policji Kryminalnej (BKA) mamy do czynienia z rytuałem taharrush gamea praktykowanym przez mężczyzn w krajach arabskich. Ten proceder określa jako "przestępstwo popełniane przez grupę, głównie w trakcie masowych zgromadzeń, przede wszystkim demonstracji".
Taharrush wywodzi się z krajów arabskich i do niedawna niewiele miało wspólnego z przemocą. Wcześniej mówiło się o zabawie mukasa, która dla młodych chłopców była dobrym sposobem na podryw i zdobywanie względów koleżanek. Teraz niestety zjawisko ewoluowało w tzw. taharrush gamea i jest niczym innym jak zbiorowym molestowaniem ofiary w tłumie mężczyzn. Często niestety kończącym się gwałtem. Według niemieckiego dziennika Die Welt, ofiarami zawsze padają kobiety z Zachodu, które dla wielu radykalnych mężczyzn są zbyt wyzwolone.
W praktyce wygląda to tak, że grupa mężczyzn otacza ofiarę w kręgu, następnie zaczynają ją zaczepiać lub okradać, podczas gdy inni odwracają uwagę osób postronnych. Ofiara, zazwyczaj w stanie szoku, nie jest w stanie się bronić.
Taharrush w Egipcie. Uwaga: drastyczne sceny
Tak było już w Egipcie
Jak donoszą zagraniczne media ostatnie wydarzenia w Niemczech są łudząco podobne do napaści seksualnych, jakie miały miejsce podczas rewolucji egipskiej w 2011 roku, szczególnie w trakcie zamieszek na placu Tahrir. Obecna na miejscu dziennikarka NBS Lara Logan przeszła przez piekło. Kobieta zdająca relację z protestów przeciwko rządom prezydenta Mubaraka, została otoczona przez grupę ponad 200 mężczyzn, którzy odciągnęli ją od ekipy telewizyjnej i dopuścili się napaści seksualnej.
– Nagle, zanim jeszcze zorientowałam się co się dzieje, poczułam ręce chwytające moje piersi, krocze, ktoś złapał mnie od tyłu i trzymał. To nie była jedna osoba. Byłam przechwytywana z rąk do rąk – wspomina 44-latka. Podczas gdy tłum zaczął skandować "zedrzeć jej spodnie", z kobiety zdarto ubrania, a mężczyźni wyciągnęli telefony komórkowe, żeby robić zdjęcia upokorzonej ofierze.
Podobna trauma spotkała 22-letnią holenderską dziennikarkę, która również zdawała relację z Egiptu. Kobieta została zgwałcona niemalże "na wizji" przez pięciu mężczyzn, którzy brali udział w demonstracjach. Z obrażeniami trafiła do szpitala. O podobnym przypadku Sonii Dridi pisał już w naTemat Jakub Noch.
Zwyczaj z importu
Przemoc w stosunku do kobiet, zwłaszcza na tle seksualnym stanowi ogromny problem w świecie arabskim, gdzie kobieta nie może liczyć na równą pozycję względem mężczyzn. Mój rozmówca Ibrahim Kalwas, polski muzułmanin, mieszkający na stałe w Egipcie, chociaż sam nie spotkał się z takim nazewnictwem, uważa, że molestowanie kobiet w krajach arabskich jest ogromnym problemem tego kręgu cywilizacyjnego.
– O molestowaniu kobiet tutaj w Egipcie się mówi, ale to jest temat wstydliwy i ukrywany. Z publicznym molestowaniem i gangami seksualnymi osobiście się nie spotkałem – mówi Kalwas w rozmowie z naTemat. – Takie zmasowane i zorganizowane ataki mężczyzn na kobiety są rzadkim zjawiskiem, ale podczas rewolucji w 2011 roku rzeczywiście się zdarzały. Wtedy jest chaos, amok i dzieją się różne złe rzeczy – stwierdza ekspert.
No właśnie – chaos, amok i tłumy ludzi – te warunki, w których mieliśmy dotąd do czynienia z taharrush sprawiają, że trudno wykryć sprawcę. Praktyka jest przeprowadzana wyłącznie w miejscach publicznych, podczas dużych zgromadzeń, gdzie panujący tłok i chaos sprzyjają zachowaniu anonimowości napastników.
Nowe zjawisko w Europie
Ostatnie wydarzenia w Kolonii i innych niemieckich miastach pokazują, że "zabawa" przeniosła się na Zachód. Ibrahim Kalwas dodaje, że to ciemna strona kryzysu migracyjnego w Europie, gdzie wraz z ludźmi, którzy naprawdę pomocy potrzebują, importuje się również elementy niepożądane.
– W związku z tym co zdarzyło się w europejskich miastach w sylwestra myślę, że to jest przeniesienie przez część uchodźców tych praktyk, które są w krajach muzułmańskich zjawiskiem bardzo częstym –mówi. Jednak zastrzega, że należy bardzo ostrożnie doszukiwać się sprawców takich praktyk wśród całych grup narodowych, ponieważ problem nie jest tożsamy dla ogółu krajów muzułmańskich.
Tag #taharrush stał się wodą na młyn dla prawicowych środowisk przeciwnych przyjmowania uchodźców z krajów islamskich. Ibrahim Kalwas przestrzega przed wyciąganiem pochopnych wniosków. – Mamy taką tendencję do wrzucania ich wszystkich do jednej dziury. Każdy z muzułmańskich krajów jest inny i inaczej ludzie się zachowują. Przeciętny Europejczyk nie widzi tych różnic – dodaje. Chociaż nie można generalizować to wyciągać wnioski trzeba. A nie ma nic gorszego niż niedostrzeganie niebezpieczeństw w imię danej linii politycznej. Kosztem obecnych i potencjalnych ofiar.
Polega ona na znęcaniu się grupy mężczyzn nad ofiarą. Jest nią zawsze kobieta z kraju Zachodu albo miejscowa kobieta ubierająca się na zachodni sposób. To praktyka nagminna w krajach arabskich, w których kobiety bywają tak traktowane na ulicach.