Sonia Dridi z France24 to kolejna dziennikarka zachodnich mediów padłą ofiarą przemocy ze strony egipskich mężczyzn na Placu Tahrir w Kairze. Tym razem kobietę udało się jednak bardzo szybko wyrwać z rąk oszalałego tłumu.
Francuska dziennikarka stacji France24 Sonia Dridi mogła zostać kolejną ofiarą napaści egipskich demonstrantów na Placu Tahrir w Kairze. Przed pobiciem i publicznym gwałtem Francuzkę uchroniła jedynie pomoc egipskich kolegów po fachu, którzy wyrwali ją z tłumu oszalałych mężczyzn, którzy prawdopodobnie zamierzali rozprawić się z nią jak robili to wcześniej z kobietami, które odważył się wejść w miejsce, które jest samym sercem egipskiej rewolucji.
"Bardziej wystraszona, niż zraniona" - napisała Sonia Dridi na Twitterze po całym zajściu. W kolejnych wpisach dziękując egipskiemu dziennikarzowi Ashrafowi Khalilemu za obronienie jej ostatniej nocy na Placu Tahrir. W przeciwieństwie do wcześniejszych ataków na zachodnie dziennikarki, tym razem towarzyszącemu jej koledze udało się pomóc kobiecie. Zapewne tylko interwencja pochodzącego z Egiptu korespondenta "The Times" uchroniła ją przed zerwaniem z niej ubrań i przemocą seksualną ze strony tłumu mężczyzn. Wcześniej spotkało to już kilka innych dziennikarek relacjonujących wydarzenia na Placu Tahrir.
W tej chwili Sonia Dridi jest już bezpieczna, a redakcja France24 i francuscy dyplomaci przygotowują ją do powrotu nad Sekwanę. W Egipcie zostaną jednak tysiące kobiet, których sytuacja w Kairze i całym Egipcie znacznie się pogorszyła od kiedy upadł reżim Hosniego Mubaraka. To, co spotyka dziennikarki z Zachodu trafia do mediów. Tymczasem zwykłym Egipcjankom poniżanie i przemoc seksualna przytrafiają się na co dzień.
Zdaniem monitorującej sytuację w Egipcie organizacji Amnesty International, takie zachowanie wobec egipskich kobiet jest zaplanowane i ma doprowadzić do zastraszenia ich przed pełnym udziałem w życiu publicznym zmieniającego się państwa.