
W odpowiedzi na napływającą zza Odry krytykę autorytarnych działań prawica znalazła nowy sposób na mobilizowanie Polaków przeciw Niemcom. Najpierw pojawił się wśród zwykłych sympatyków Prawa i Sprawiedliwości, a później nieśmiało zaczęli wprowadzać go posłowie partii rządzącej z premier Beatą Szydło na czele. – Nasi zachodni sąsiedzi zmagają się z poważnymi kłopotami – grzmiała w niedawnym orędziu do narodu. W skrócie: "Niemcy w ruinie".
– Jestem pewien, że większość Polaków chętnie zamieniłaby się z przeciętnym Niemcem na miejsca zamieszkania, gdyby tylko nie stereotypowe myślenie. No i bariera językowa – mówi w rozmowie z naTemat Tarik Richter, 28-letni politolog z Rostocku. O "rujnowaniu Niemiec" rozmawiamy niedługo po po opublikowaniu przez Eurostat danych o bezrobociu wśród młodych w Unii Europejskiej, które jak zwykle są dla Niemców sporym powodem do dumy.
Nikt nie może powiedzieć, że nie mamy problemu z imigrantami. Mamy wielki, ale to cena za grę o pozycję lidera na świecie. Też cena odpowiedzialności za tę pozycję. Pochodzę z mieszanej, arabsko-niemieckiej rodziny i uwierz mi, w takich domach martwimy się najbardziej. Jednak mówienie o końcu RFN, czy islamizacji to powielanie propagandowych bzdur ludzi z PEGIDA i neonazistów. Polacy powinni to wiedzieć.
– To tak, jakby sytuację na Ukrainie wyobrażać sobie po tym, co mówią prorosyjscy separatyści – komentuje Danuta Karmann, berlinianka polskiego pochodzenia. – Oczywiście, że polityczne napięcie wokół uchodźców jest poważne. Pojawiają się pytania o przyszłość, o gospodarkę i styl życia. Ale w Polsce ten kraj wyobrażają sobie tylko jako idealnie funkcjonującą maszynkę. Gdy coś zaczyna się dziać bardziej gorąco, od razu jest zdziwienie – stwierdza.
A Niemcy to kraj, jak każdy inny. Czasem miewają poważne problem. Kto jednak pamięta, jak było, gdy upadał Układ Warszawski i rozbijaliśmy mur berliński, to wie, że kryzys migracyjny jest przy tym delikatnym zawirowaniem. Wtedy mogliśmy popaść w ruinę, gdyby coś nie poszło zgodnie z planem. Ale w sumie jakim planem? Przecież to się działo też z dnia na dzień. I też były fale ludzi. Wtedy tylko była ogólna radość w Europie. Radość czasu połączenia rodzin. Dziś bardziej dominują obawy kulturowe, ale najważniejszych niemieckich wartości raczej nie naruszy jednak grupa ludzi, która jest masą, ale stanowi tylko mały odsetek w tym narodzie.
Nowe polskie wyobrażenie o Niemcach mało kto na świecie podziela. Jak na życzenie, w ostatnich dniach argumentu przeciwko wmawianiu sobie, że Niemcy kroczą ku upadkowi dało amerykańskie badanie "Best countries", w którym najwyżej uplasowało się właśnie państwo zza Odry. Taki wynik przyniosły ankiety na kilkunastu tysiącach respondentów z całego świata i analiza kondycji kluczowych obszarów funkcjonowania państw.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl