Ewa Chodakowska zainspirowała tysiące osób do ćwiczeń w domu.
Ewa Chodakowska zainspirowała tysiące osób do ćwiczeń w domu. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

Któż z nas przynajmniej raz w życiu nie stawał przed lustrem, a z jego ust nie płynęły magiczne słowa: „Od dzisiaj biorę się za siebie!”? Prawie dwa miliony osób śledzą porady Ewy Chodakowskiej na Facebooku. Prawie milion podąża za Anną Lewandowską. Do tego miliony na całym świecie ćwiczą z Mel B, czy też z Jillian Michaels. To tylko chwilowa moda, czy może skuteczny sposób na zbudowanie sportowej sylwetki? Czy ćwiczenia w domu są naprawdę skuteczne?

REKLAMA
Zmiany, zmiany, zmiany...
Przeglądając Facebookowe historie można dojść do wniosku, że nie powinno być żadnych wątpliwości. Ada jest jedną z kobiet, które pokazały światu swoją metamorfozę. Zrzuciła 16 kilogramów, ale efekty znacznie wykraczają poza granice fizyczności – Poczułam, że jestem bardziej otwarta w kontakcie z ludźmi. Lepiej się czuję sama ze sobą, ale też wśród innych – słyszymy.
logo
For. archiwum prywatne Ady
Niedowiarki stwierdzą zapewne, że to niemożliwe. Że do uzyskania takich efektów potrzebny jest trener, siłownia i profesjonalny sprzęt. Historia Ady pokazuje coś zupełnie innego. Jej aktywność opierała się tylko i wyłącznie na ćwiczeniach w domu właśnie. Założyła sobie, podobnie jak wielu z nas, że będzie ćwiczyć trzy razy w tygodniu. Tak też było. Oczywiście zdarzały się okresy, kiedy nie ćwiczyła w ogóle, albo wykonywała o wiele więcej treningów. Średnia jednak została zachowana.
Dieta równie ważna
Czy jednak był to tylko i wyłącznie wysiłek fizyczny? Podobno odpowiada on tylko za 30 proc. sukcesu. Pozostałe 70 proc. to dieta. Tak też było w wypadku Ady. – Chociaż ciężko jest to nazwać dietą. Wszystko było połączone, to zmiana stylu życia – mówi i podkreśla, że lekko i kolorowo nie było: – Już wcześniej próbowałam ćwiczyć z Ewą Chodakowską. Zaczęłam przed wakacjami i ćwiczyłam około półtora miesiąca. Nie było to jednak połączone z innymi zmianami, takimi jak chociażby żywienie. Przestałam, nie było efektów i nie było też motywacji – mówi rzeczowym tonem, bo finalnie sukces i tak przyszedł.
logo
Fot. Ewa Chodakowska Facebook
Ada
ćwiczy w domu

Na pewno były momenty krytyczne, kiedy to wszystko przerywałam. Zdarzało się, że przez tydzień nie ćwiczyłam, bo znajdowałam różne wymówki. Albo kiedy nie było kolejnych efektów. Był też moment osiadania na laurach. Planowałam schudnąć 10 kilogramów w rok. Ważyłam 70-parę i założyłam, że schudnięcie do 60-ciu będzie akurat. Kiedy dotarłam do celu, to trochę przestałam dążyć do utrzymania go. Pojawiło się swego rodzaju zadowolenie z siebie i chyb nawet pod koniec roku pojawił się też taki moment, że nie wierzyłam, że to się stało.

Ada zaobserwowała jednak, że pomimo przerw w ćwiczeniach i uchybień w diecie, udało jej się dalej chudnąć. Organizm przestawił się już w odpowiedni tryb. – Ćwiczenia weszły mi już w nawyk, chociaż nie podchodziłam do tego tak fanatycznie, jak niektórzy, że nie wyobrażają sobie dnia bez treningu. Ja tak nie miałam. Faktycznie, kiedy nie ćwiczyłam to czułam się czasami źle, było trochę wyrzutów sumienia, bo na pewno wpływa to też na psychikę. Po ćwiczeniach jest zawsze ogromna ulga. Po tym się jeszcze bardziej chce – zapewnia.
Kiedy czyta się takie zapewnienia, człowiek od razu zaczyna wierzyć, że się uda. Zachłystuje się wręcz wizją swojego idealnego ciała. Czy jednak jest to, aż tak oczywiste? Niedowiarków w końcu nie brakuje. – Pod tym kątem w ogóle nie patrzyłam – mówi Ada. – Od początku wierzyłam w te metamorfozy i tak naprawdę była to jedna z głównych moich motywacji. Godzinami je oglądałam. Mocno oddziałuje na człowieka, kiedy widzi ile ktoś już zrzucił, jaką zmianę i drogę wykonał – słyszymy.
Mamy do boju!
Ada po kilku miesiącach próbowała nowych treningów, różnych inspiracji z Youtube i blogów. Zaczęła jednak od ćwiczeń z Ewą Chodakowską. Podobnie jak Angelika Niedzwiecka, która jest mamą trójki dzieci. - Swoją przygodę z Ewą Chodakowską rozpoczęłam jeszcze zanim dowiedziałam się, że jestem w ciąży z moim synkiem Nathanem. Jaki był tego powód? Jedna ze znajomych na Facebooku wystawiła post o rozpoczęciu treningów. Pamiętam mnóstwo drwiących komentarzy, które nie zachęcały do szukania informacji na ten temat, a jednak ciekawość zwyciężyła – opowiada nam o swoich początkach, które wcale nie były łatwe.
logo
For. archiwum prywatne Angeliki
– Wiele razy przerywałam treningi i zaczynałam je od początku. Podobnie wyglądało to z dietą, często apetyt na coś spoza jadłospisu był silniejszy. Myślę, że mniejsze lub większe porażki to nieodzowna część sukcesu i każdy na początku drogi powinien się z tym pogodzić. Grunt to się nie poddawać – ocenia.
Brzmi to nad wyraz optymistycznie, szczególnie z ust mamy kilku maluchów. – Na co dzień zajmuję się trójką moich pociech, w tym trzymiesięcznym synkiem. Zajęcie się dziećmi oraz domem absorbuje praktycznie cały dzień, dlatego właśnie postawiłam na ten rodzaj aktywności. Choć nie ukrywam, że praca nad własnymi słabościami w domowym zaciszu, z dala od wzroku innych, to rozwiązanie dla wielu mam, którym zostało ,,parę " kilo – podkreśla Angelika. Również Ada mówiła nam o swego rodzaju poczuciu wstydu, które może pojawić się na początku naszej sportowej drogi. Dzięki ćwiczeniom w domu nie musimy zaprzątać sobie tym głowy.
Co więcej, ćwiczenia w domu mogą być dobrym wstępem do dalszego rozwoju. – Teraz czuję, że chętnie zapisałabym się na basen i siłownię – mówi Ada. Wcześniej miała co do tego wiele wątpliwości: – Czułam, że to by mnie zniechęciło. Na początek bardziej motywujące były dla mnie treningi na macie. Później doszły cardio i na przykład też ćwiczenia… przed telewizorem! Przez pół roku o tej samej godzinie ćwiczyłam razem z serialem. Film trwał niecałą godzinę i był to idealny moment. Jak sobie teraz wyobrażam, że w tym czasie tylko bym siedziała, to wydaje mi się to zupełnie bez sensu – ocenia Ada.
logo
Fot. archiwum prywatne Angeliki
Ewolucję treningów ciągle przechodzi też Angelika. Chociaż tak naprawdę podkreśla, że jest to długotrwały proces, który nie rozpoczyna się z dnia na dzień. - Teraźniejsza przemiana to na pewno w dużej mierze efekt pracy, jaką wykonałam przed zajściem w ciążę. Polecam wszystkim kobietom w ciąży przygotowanie się do walki z kilogramami jeszcze przed przyjściem bobasa na świat. Naprawdę warto, bo choć podczas ciąży przytyłam prawie 30 kilo, to plan i motywacja od samego początku dają efekty – słyszymy.
Angelika
mama trójki dzieci

Na początku po ciąży ćwiczyłam „Skalpel”, ale tylko kilka dni. Później wskoczyłam na wyższy poziom – „Turbo spalanie” - ten program jest najlepszy. Zaczęłam dodawać, deskę, krzesełko, przysiady i czasem skakankę. Teraz obecnie mieszam treningi „Turbo spalanie”, „Killer” oraz ćwiczę z pamięci „Skalpel wyzwanie”. Do każdego dodaję trening odchudzający oraz trening brzucha. Przy niektórych treningach Ewy Chodakowskiej dodaję też obciążenia. Staram się 30 minut dziennie jeździć na rowerku, zależy to jednak od tego, jak mój maluch śpi. A co do diety - staram się jeść 5 posiłków dziennie, choć nie zawsze mi to wychodzi... Jem dużo warzyw i owoców. Odstawiłam jasny chleb, ser żółty, nie używam do kanapek masła, piję 2 litry wody dziennie oraz zieloną herbatę .

Dzisiaj Angelika ćwiczy 7 razy w tygodniu, jak mówi zmieniła też swoją dietę. A to wszystko w zaciszu czterech ścian. – Nie wyobrażam sobie dnia bez treningu Ewy Chodakowskiej. Traktuję go jak chwilę dla siebie. Dom stał się moją salą treningową – mówi w rozmowie z nami.
Najprawdziwsza prawda
Są to tylko dwie historie z tysięcy, które każdego dnia pojawiają się w Internecie, w telewizji, ale też w naszym codziennym życiu. Czy ćwiczenia w domu mają sens i przynoszą efekty? Niedowiarki powinny poznać Adę i Angelikę, które są najlepszymi dowodami, że jak najbardziej! Żadna z nich nie mówi, że jest łatwo i kolorowo. Zmiany zawsze są pewnym procesem. Jednak dzięki temu, że możemy ćwiczyć w zaciszu swojego mieszkania, możemy ten proces zapoczątkować, przyspieszyć, albo nadać mu nowy kierunek.
Jakie są plusy? Przede wszystkim to, że z programami na Youtube, czy na Facebooku, możemy zrobić trening o każdej porze dnia i nocy. Nie ma już miejsca na wymówki, że siłownia o tej godzinie jest zamknięta. Nie musimy się też specjalnie szykować, zabierać ze sobą całego sprzętu, czy kupować modnych gadżetów. Możemy też spędzać ten czas, tak jak robiła to Ada, w towarzystwie swojego ulubionego serialu i nawet nie zauważyć, że właśnie bijemy swój rekord w brzuszkach. A co najpiękniejsze, same możemy w końcu stać się inspiracją dla innych. Ada zainspirowała jedną ze swoich koleżanek, która sama zrzuciła już 10 kilo. Dzisiaj dziewczyny wymieniają się treningami.

Napisz do autorki: katarzyna.milkowska@natemat.pl