W kraju nad Wisłą, gdzie historia to świętość, a mieszkańcy nadzwyczaj często odwołują się do dorobku z przeszłości, nie powinno być trudności z budową muzeum, które kompleksowo opowiadałoby dzieje narodu i państwa. Tymczasem losy działającego od dekady Muzeum Historii Polski przypominają jedną, niekończącą się opowieść…
– Chcemy, by to muzeum, które – można powiedzieć – trwało w zastoju przez ostatnich kilka lat, było ambitnie realizowane, naprawdę realizowane i żeby otwarcie tego muzeum było jednym z najważniejszych wydarzeń 100-lecia niepodległości Polski w 2018 r. i jednym z wielu wydarzeń – podkreślił ostatnio podsekretarz stanu MKiDN Jarosław Sellin.
Nowy rząd chce prowadzić aktywną polityką historyczną, to widać. Plany są ambitne, jak zwykle jednak ocenimy po efektach. Resort kultury właśnie poinformował, że budżet programu "Patriotyzm jutra" zwiększono o okrągłe 100 proc. To właśnie w jego ramach wreszcie mamy doczekać się Muzeum Historii Polski z prawdziwego zdarzenia. To jeden z priorytetów.
10 lat w cieniu
Mała, ale istotna uwaga. To muzeum istnieje! Od prawie 10 lat! Jest aktywne na wielu polach działalności. Ale po dziś dzień instytucja opowiadająca dzieje 40-milionowego narodu gnieździ się w ciasnym budynku przy ul. Senatorskiej. Dziwimy się, a sensowej polityki pamięci zwyczajnie nie było. Obietnica goniła obietnicę, a potem... zmieniła się władza.
Muzeum prowadzi działalność od 2006 roku. Trzy lata później wyłoniono w międzynarodowym konkursie zwycięski projekt architektoniczny na realizację gmachu placówki. Wygrała pracownia Bohdana Paczowskiego – Paczowski et Fritsch Architectes z Luksemburga. Koszt realizacji projektu ustalono na 350 mln złotych. I co? I nic.
Okazała siedziba muzeum, zgodnie z planami, miała stanąć nad Trasą Łazienkowską. Przekonany do tej lokalizacji był minister kultury Bogdan Zdrojewski. Ambitnie przewidywano, że muzeum przeniesie się do nowej siedziby w 2018 r., na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległość. To byłoby coś.
A potem nic już nie było pewne, brakowało funduszy. Aby postawić nowy budynek potrzebne były pieniądze z perspektywy unijnej (na lata 2014-2020) albo z państwowego skarbca. Na pieniądze z Brukseli trudno jednak było liczyć...
To tu, to tam
Sprawa się skomplikowała, bo ministerstwo zaczęło rozważać umieszczenie muzeum w istniejącym już, zabytkowym gmachu na terenie Warszawy. A to m.in dlatego, że państwowy skarbiec by na tym nie ucierpiał. Ówczesny wiceszef resortu Piotr Żuchowski wysunął podobną propozycję. "Mamy wielki sukces Muzeum Powstania Warszawskiego, które w takim obiekcie funkcjonuje" – przekonywał na jednym z posiedzeń sejmowej komisji kultury.
W międzyczasie, nie po raz pierwszy zresztą, zmieniono koncepcję muzeum... Minister Małgorzata Omilanowska, następczyni Zdrojewskiego, poinformowała, że poprzedni plan został zawieszony. Część środowisk, które protestowały wobec lokalizacji MHP nad Trasą Łazienkowską, wskazywały na zagrożenia związane z naruszeniem skarpy warszawskiej oraz zaburzeniem charakteru tego wyjątkowego, zielonego miejsca.
Wiążących deklaracji wciąż brakowało. Przełom nastąpił dopiero w marcu 2015 roku, gdy premier Ewa Kopacz zawarła porozumienie z władzami placówki, osiągając konsensus. Zgodnie z nim, muzeum ma powstać do jesieni 2018 roku. Data nieprzypadkowa, chodzi oczywiście o 100. rocznicę odzyskania bytu państwowego.
Ale nie wrócono do starej lokalizacji. Zgodzono się, że nowy budynek MHP będzie centralnym gmachem w kompleksie muzealnym, mieszczącym się w Cytadeli Warszawskiej, a obejmującym do tej pory: Muzeum X Pawilonu, ciągle budowane Muzeum Katyńskie oraz Muzeum Wojska Polskiego, które ma zostać przeniesione ze swej dotychczasowej lokalizacji przy Alejach Jerozolimskich.
Potrzebne muzeum
Warto odnotować, że MHP od prawie dekady prowadzi działalność edukacyjną i wystawienniczą – była m.in. głównym inicjatorem Roku Karskiego, organizowała ekspozycje w gościnnych progach innych instytucji, m.in. Zamku Królewskiego, ale także te internetowe – na platformie Google Cultural Institute. Muzeum ma się czym chwalić, zdobyło choćby prestiżową nagrodę Sybilla – za wystawę „Pod wspólnym niebem...”, przygotowaną w 2013 roku.
W Radzie instytucji zasiadają najwybitniejsi znawcy polskiej historii, m.in. profesorowie: Wojciech Roszkowski (przewodniczący), Henryk Samsonowicz, Andrzej Nowak, Andrzej Friszke, Paweł Śpiewak (szef Żydowskiego Instytutu Historycznego) czy dr Łukasz Kamiński (prezes IPN). To świetni badacze z naprawdę różnymi poglądami. Pełen przekrój.
Członkowie rady co jakiś czas spotykali się, aby wystosować do władz apel o budowę stałej siedziby muzeum. W jednej z uchwał napisano: "Muzeum Historii Polski jest przedsięwzięciem o wyjątkowym znaczeniu z punktu widzenia edukacji obywatelskiej, narodowej tożsamości i interesów państwa".
Zasługujemy na mądrze, ciekawie, rzetelnie i obiektywnie przedstawione dzieje Polski i Polaków. Na muzeum, w którym nie będzie wiać nudą. To, że instytucja ma w swej nazwie "muzeum" czy "historię" nie wyklucza sukcesu!
Czy Muzeum Historii Polski jest potrzebne? Nie mam wątpliwości.