W czwartek poznaliśmy tytuły filmów nominowanych do tegorocznych Oscarów. Jak co roku obyło się bez większych niespodzianek. Mocnym akcentem są obrazy, które opowiadają historie silnych kobiet. "Carol", "Dziewczyna z portretu" i "Pokój" łączy dążenie bohaterek do życia w szczęściu. Kierują się miłością, muszą pokonać przeciwności losu.
Film o miłości dwóch kobiet. Zdobył nominacje za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą dla Cate Blanchett, za najlepszą rolę kobiecą drugoplanową dla Rooney Mary, za kinematografię, kostiumy, muzykę i scenariusz adaptowany.
Carol (Blanchett), bohaterka powieści Patricii Highsmith "Cena soli", to kobieta silna, pewna siebie, bogata i samotna w rozpadającym się małżeństwie. W przeszłości miała "problemy" ze słabością dla kobiet, co jest jej regularnie wypominane przez otoczenie. Kiedy w centrum handlowym spotyka młodą Therese (Mara), jej życie nabiera jeszcze większej dramaturgii. Dominująca bogaczka osacza niedoświadczoną, ale ciekawą do czego zmierza nowa znajomość ekspedientkę.
W pewnym momencie nie wiadomo, która z kobiet ma władzę. Carol przez rodzący się romans może stracić wszystko - pozycję społeczną, a przede wszystkim ukochaną córeczkę. Therese nie ma nic do stracenia, jej chłopak spełnia w filmie tylko funkcję uświadomienia widzowi, jak w latach 50-tych były postrzegane lesbijki. Kiedy się rozstają, zwraca się do niej z obrzydzeniem, próbuje jej wyjaśnić, że takie zachowanie nie jest akceptowalne społecznie, że jej zauroczenie drugą kobietą to tylko kaprys.
Akademia doceniła obie bardzo silne bohaterki. Ich miłość jest ważniejsza niż szczęście, pieniądze, bliscy. Widzowie wiedzą, że to świat jest zły, a nie one. Z każdą sceną można zauważyć ich zmianę, rosnącą pewność, siłę. Ich emocje wahają się między euforią, zrezygnowaniem, nienawiścią i pogodzeniem z losem. To film bardzo ciekawy, piękny wizualnie, pokrzepiający. Coś dla fanów dopracowanych detali w filmie - wszystko co robią, jedzą, piją i palą bohaterki jest dopracowane, a ich stroje zachwycają.
"Dziewczyna z portretu", reż. Tom Hooper
Oparta na faktach historia duńskiego małżeństwa malarzy, która zdobyła nominacje dla najlepszego aktora pierwszoplanowego Eddiego Redmayne'a i dla najlepszej aktorki drugoplanowej Alicii Vikander oraz za kostiumy i za scenografię.
To niesamowita historia o dążeniu do bycia sobą, o tym, ile może znieść miłość, jaka jest cena szczęścia. Redmayne doceniony w zeszłym roku Oscarem za główną rolę w filmie "Teoria wszystkiego" po raz kolejny sięga po statuetkę. W "Dziewczynie z portretu" wciela się w rolę malarza Einara Wegenera, który znajduje w sobie odwagę, by pokazać światu i sobie, że jest kobietą uwięzioną w ciele mężczyzny. Jako Lily Elbe w latach trzydziestych XX wieku jako jedna z pierwszych osób na świecie przechodzi serię operacji zmiany płci.
Liliy poznajemy, kiedy jeszcze jest nazywana Einarem, docenianym malarzem i mężem pięknej artystki Gerdy Wegener. To właśnie ona nieświadomie daje mu odwagę do bycia tym, kim jest. Kiedy mężczyzna pozuje dla niej w sukni baleriny, a potem godzi się na eksperyment społeczny, który polega na oszukaniu wszystkich osób zebranych na przyjęciu, że jest kobietą, widz już wie, że nie ma odwrotu. Einar jest Lilly - kobietą wrażliwą, nieszczęśliwą w ciele mężczyzny, delikatną, ale zdecydowaną, bardzo odważną.
Na uwagę zasługuje Gerda. Od początku jest bardziej męska od swojego męża, jest piękna i seksowna, nie znosi sprzeciwu. Chce mieć dziecko, może dlatego męża traktuje z przesadną czułością, ulega mu. Kiedy uświadamia sobie, że prawdziwe JA Einara to Lilly - buntuje się, jednak nie chce stracić największej miłości swojego życia. Daje się wciągnąć w grę, robi wszystko, żeby uszczęśliwić męża. Odbywa po nim żałobę i uczy się żyć z nim jako z kobietą.
Siła Gerdy jest chyba najmocniejszym elementem tego filmu, który mimo że piękny, nie jest arcydziełem. Trochę nudny, trochę mdły, trochę za prosty. Być może tak miało być, jednak historia małżeństwa Wegenerów była w rzeczywistości bardziej kolorowa. Bohaterowie są o dziwo zbyt ugrzecznieni. Jest to jednak film o tożsamości, dlatego akademia nominując go do Oscara zrobiła ukłon w stronę środowiska LGBT.
"Pokój", reż. Lenny Abrahamson
Poruszająca i szokująca historia kobiety, która przez kilka lat była więziona przez psychopatę w przydomowym składziku na narzędzia. "Pokój" jest kandydatem do statuetki za najlepszy film, najlepszą aktorkę pierwszoplanową Brie Larson, reżyserię i scenariusz adaptowany.
Historia rozpoczyna się w momencie piątych urodzin Jacka. Dziecko od początku żyje w "pokoju". Wie, że jest chłopcem i to jest prawdziwe, tak jak prawdziwa jest szafa, łóżko i telewizor. Prawdziwa jest też noc i dzień. Wszystko to, co leci w telewizji jest zmyślone. Psy żyją tylko tam, inni ludzie również. Wszystko poza pokojem jest fikcją. Tę wiedzę wpoiła mu Ma (Larson).
Siedem lat wcześniej, kiedy była jeszcze nastolatką, została uprowadzona przez psychopatę, który zamknął ją w składziku i regularnie gwałcił. Z tego "związku" narodził się Jack, który jest dla niej najważniejszą osobą na świcie, jedynym powodem, dla którego żyje. Kiedy Ma orientuje się, że jest też jej szansą na ratunek, zaczyna tłumaczyć chłopcu, że fikcja jest prawdą. Obmyśla plan wydostania się z więzienia i wspólnie z synem go realizuje. Nie robi tego dla siebie, ale dla niego.
Ma jest bardzo silna. Z godnością znosi sytuację, w której się znalazła. Kryzys przychodzi dopiero po uwolnieniu, kiedy uświadamia sobie, że jej życie nie może powrócić do normalności, a piętno więzienia będzie z nią do końca życia. Mogłaby je skończyć, jednak Jack jest dla niej najważniejszy. Jest w końcu tylko jej, tylko jej ufa w pełni, to przez jej naiwność żyje i żył w więzieniu nie wiedząc o tym, że psy są prawdziwe, a za ścianą żyją inne dzieci.
"Pokój" jest wzruszający, niepokojący, piękny. To nie jest historia o porwaniu, ale o miłości matki do dziecka. Film robi tak duże wrażenie, że przez długi czas nie można przestać o nim myśleć.
Nominację do Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej otrzymała również Jennifer Lawrence za film "Joy". Jej bohaterka jest kobietą, która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Film sam w sobie przez wielu krytyków został uznany za słaby, scenariusz ratują tylko znani i lubiani aktorzy, na przykład Robert De Niro.
Joy dzięki wielu szczęśliwym zbiegom okoliczności i swojemu uporowi wynajduje samo wyciskającego się mopa. Mógłby to być film o sile kobiety, jednak bardziej jest historią typu "american dream", tak jak większość filmów Davida O. Russela. Bohaterka grana przez Lawrence jest z pewnością charyzmatyczna, ale nie tak silna, jak Carol, Therese, Lily, Gerda i Ma.