Davos 2016: nowi gracze w afrykańskiej „wojnie szalikowej”
Eleni Giokos
19 stycznia 2016, 09:45·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 stycznia 2016, 09:45
Od czasu wybuchu globalnego kryzysu finansowego w 2008 roku entuzjazm w stosunku do Afryki był wręcz niepohamowany. Obietnice niekończących się możliwości w połączeniu z wysokimi stopami wzrostu przyciągały uwagę globalnych inwestorów. Pogoń ku Afryce stała się na wiele lat jednym z głównych tematów Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, stymulując większy udział przedstawicieli Czarnego Kontynentu w tym prestiżowym spotkaniu światowych przywódców.
Reklama.
W tym roku nastąpiło jednak przeniesienie ciężaru konferencji na zupełnie inne pola. Przedmiotem dyskusji inwestorów są dziś turbulencje gospodarcze odczuwalne na niemal wszystkich rynkach wschodzących. Wygląda na to, że tegoroczne spotkanie w Davos będzie trudnym wyzwaniem dla delegatów z Afryki starających się utrzymać wysoki poziom zainteresowania ich kontynentem.
Marketing ma w Davos równie duże znaczenie, co wysokie stopy wzrostu. W 2010 roku Republika Południowej Afryki była epicentrum ekscytacji, gdyż kraj ten przygotowywał się wówczas do roli gospodarza Mistrzostw Świata FIFA w Piłce Nożnej. Delegaci z RPA sięgnęli po tanie, acz niezwykle skuteczne narzędzie promocji, rozdając większości uczestników charakterystyczny szalik z flagą swojego kraju.
Rok później za tym przykładem poszła Nigeria, rozpoczynając szalikową rywalizację z RPA. Poprzez dobranie odpowiedniego nakrycia delegaci składali nieoficjalną przysięgę wierności jednemu z tych dwóch afrykańskich państw.
Szalikowa wojna rozgrywana podczas Światowego Forum Ekonomicznego była wyrazem nieuchronnej zmiany nastawienia w stosunku do afrykańskiego kontynentu. Przed wybuchem kryzysu finansowego Afryka była postrzegana przede wszystkim jako „trudne dziecko” globalnej gospodarki. W 2008 roku, gdy wydawało się, że rozwinięte gospodarki rozbiją się w drobny mak o ostre skały światowego kryzysu, nastąpiła modelowa zmiana. Afryka stała się ostatnim bastionem globalnej gospodarki. Jednak w 2014 roku, kiedy to Nigeria zmieniła sposób liczenia PKB i wskoczyła na pierwsze miejsce jako największa gospodarka Afryki, inwestorzy zaczęli entuzjastycznie odkrywać niezliczone możliwości oferowane przez dwie siły napędowe Czarnego Kontynentu.
W tym roku będziemy prawdopodobnie świadkami kolejnej transformacji. Najbogatszy człowiek w Afryce, nigeryjski miliarder Aliko Dangote, przyjedzie do Davos o 17 proc. „uboższy”. Zdaniem analityków, jego wartość netto spadła i wynosi obecnie 17 miliardów dolarów. Chociaż dla niego nie stanowi to pewnie większego problemu, to jednak osłabienie nigeryjskiej waluty nairy i załamanie cen ropy doprowadziły do ucieczki miliardów dolarów z największej gospodarki w Afryce. Skutki tego procederu odczują wszyscy Nigeryjczycy.
Opisany wyżej problem nie jest jednak znamienny wyłącznie dla Nigerii. Spadek cen surowców i wahania walut są dziś główną plagą afrykańskiego kontynentu i głównym problemem inwestujących na nim graczy w 2016 roku. Południowoafrykański rand sięgnął rekordowych dołków na poziomie R17 w stosunku do amerykańskiego dolara, zaś dewaluacja waluty wyniosła w ubiegłym roku aż 35 proc. Najbardziej uprzemysłowiony kraj w Afryce ma w tym roku zanotować jedynie 1,5-procentowy wzrost. Poza oczywistymi problemami wewnętrznymi, z którymi borykają się gospodarki oparte na produkcji surowców, większość państw afrykańskich odczuła na swojej skórze także spowolnienie wzrostu gospodarczego w Chinach oraz zacieśnienie polityki stóp procentowych przez amerykańską Rezerwę Federalną.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze rozwój ugrupowań terrorystycznych, z którym borykają się afrykańskie nacje, w tym Nigeria, Kenia i Mali.
W rozpoczynającym się roku afrykańscy delegaci będą musieli przekonać inwestorów do dalszego angażowania kapitału na Czarnym Kontynencie, skupiając uwagę na tych samych sektorach gospodarki, które jeszcze dwa lata temu budziły ogromne zainteresowanie: handlu detalicznym, telekomunikacji, energetyce i infrastrukturze.
Pewne aspekty napawają jednak optymizmem. W 2016 roku region Afryki Subsaharyjskiej prawdopodobnie zanotuje wzrost na poziomie 3,75 proc i pozostanie domem dla niektórych najszybciej rozwijających się na świecie gospodarek.
Tak się składa, że źródłem najciekawszych informacji z afrykańskiego kontynentu będą inne gospodarki niż dotychczasowa „Wielka Trójka”. Obiecująco wygląda sytuacja w takich krajach, jak Etiopia, Rwanda, Tanzania i Mauritius, które notują silny wzrost, aczkolwiek z niskiego poziomu. Mimo że państwa te nie mają szerokiej reprezentacji podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, ich gospodarki są dziś najbardziej odpornymi w Afryce. Kto wie, może rządy tych krajów powinny jednak rozważyć inwestycje w parę szalików.
CNN będzie relacjonować Światowe Forum Ekonomiczne w Davos od 20 do 23 stycznia
www.cnn.com/davos