Trzeba przyznać, że mamy do czynienia z iście paradoksalną sytuacją. Wojciech Sumliński, znany dziennikarz śledczy, przez zbyt swobodne stosowanie "zapożyczeń", sam zaczął być teraz "tropiony". Kiedy wydawało się, że nic już w tej sprawie nie zaskoczy, światło dzienne ujrzało kolejne niewinne "zapożyczenie" , do którego dotarł pewien użytkownik internetowego forum.
Przypomnijmy. Z niedawnych doniesień "Newsweeka" wynika, że Sumliński bez pardonu skopiował kilkadziesiąt akapitów z powieści kryminalnych nie wskazując, że są one cytatami. Sprawa była bagatelizowana zarówno przez dziennikarza, który wprost mówił o „inspirowaniu” się dziełami innych autorów, jak i przez przychylnych mu internautów, którzy uważają, że wykorzystane fragmenty nie wpływają na wartość książki.
Po publikacji "Newsweeka" czytelnicy zaczęli wskazywać w książkach Sumlińskiego kolejne zapożyczenia, z czasem odkrywano też nowych autorów "inspiracji" dziennikarza. Nie kryliśmy swojego zdumienia, kiedy za sprawą listu jednego z czytelników naTemat dowiedzieliśmy się, że nie tylko słowo pisane bliskie jest sercu Sumlińskiego i nie tylko powieści kryminalne tak ożywczo wpływają na jego wenę – autor kilku głośnych publikacji uwielbia również filmy z Kevinem Costnerem. Bądź co bądź, gustu autorowi "Niebezpiecznych związków Bronisława Komorowskiego" odmówić nie można.
Spirala "inspiracji" Sumlińskiego jest tak kręta, że nietrudno z niej zboczyć i kompletnie się pogubić. Wyobraźcie sobie państwo sytuacją następującą. Pan Sumliński, jako dobry ojciec, postanowił pomóc swojej siedmioletniej córce w napisaniu pracy pisemnej, która miała być oddana na literacki konkurs dla dzieci organizowany przez Senat RP. Referat wyszedł zgrabnie, opublikowano go na stronie internetowej "Tygodnika Podlaskiego". "Wśród laureatów znalazła się Anna Sumlińska z Białej Podlaskiej, która była jedną z najmłodszych uczestniczek konkursu" – czytamy w notce z rozstrzygnięcia konkursu.
Tata mógł być jak najbardziej dumny. Tyle, że powinien jednocześnie wstydzić się tego, co sam uczynił... Jeden fragment listu wydał się wyjątkowo podobny do... no właśnie do czego?
Później ten sam fragment znalazł się w książce taty, a konkretnie – na 118 stronie "Niebezpiecznych Związków Bronisława Komorowskiego".
Cóż z tego wynika? Póki co chyba tylko zwykłe czepialstwo. Sumliński skopiował fragment tego, co kiedyś sam napisał córce? Paranoja! Rzecz w tym, że ten fragment od początku nie był autorstwa dziennikarza, lecz Michaela O'Briena. Oryginalny "cytat", którym "inspirował" się Sumliński pochodzi z książki "Dziennik zarazy".
Przy okazji ujawnienia tego "zapożyczenia" wypada mi podziękować czytelnikowi, który nakierował nas na tą, ujmijmy to, "ciekawą poszlakę". Autor maila do nas nie krył, że w kwestii poglądów nie jest z nami raczej po drodze, jednak uważa, że przyzwoitość wymaga zgłaszać takie przypadki. Gdy czyta się takie maile, serce rośnie. Piszę to bez żadnych złośliwości, jestem pełen powagi.
Mój ostatni felieton o Sumlińskim powstał w dużej mierze pod wpływem szoku. Nie mogłem zwyczajnie uwierzyć, że w obronie tez autora, pomija się zupełnie fakt, iż naruszył on zasady prawa autorskiego. Nie mam zamiaru odmawiać komuś przyjmowania odmiennego stanowiska do mojego. Istnieją jednak pewne zasady, które obowiązują wszystkich. Tym bardziej cieszy, gdy ludzie o odmiennych poglądach potrafią zachować rozwagę w sytuacji, która nie powinna podlegać tak naprawdę dyskusji.
Wspomnienie drugie. Mam siedem lat. Jestem z Tobą, mamą i rodzeństwem na plaży w Darłówku nad morzem, gdzie jeździmy co roku. Leżę na brzuchu na gorącym piasku, obserwuję przepływające w oddali rybackie kutry, słońce piecze mnie w plecy. Ty nad brzegiem morza bawisz się z moimi siostrami, Kasią i Zosią. Wraz z nimi gonisz uciekające fale i sam uciekasz, gdy wracają. W pewnym momencie odwracasz się i patrzysz na mnie, a Twój uśmiech mówi: „jesteś moją córką i kocham cię”. Tato, tak wiele dobrych rzeczy przemija, i znika na zawsze. Dziękuję Ci za ten pamiętnik, bo dzięki niemu wiem, że nic, co jest dla mnie ważne, już nie zniknie bezpowrotnie.
Wojciech Sumliński
dziennikarz śledczy
Wspomnienie. Mam siedem lat. Jesteśmy z rodzicami na plaży w Darłówku. Leżę na brzuchu na gorącym piasku, obserwuję przepływające w oddali rybackie kutry, słońce piecze mnie w plecy. Moja dwunastoletnia, dziś już nie żyjąca, siostra Ania nad samym brzegiem morza bawi się z naszym psem, Kamą. Wraz z nią goni uciekające falę i sama ucieka, gdy wracają. Kama głośno szczeka i macha ogonem. W pewnym momencie Ania odwraca się i patrzy na mnie, a jej uśmiech mówi: „jesteś moim bratem i kocham cię”. Tak wiele dobrych rzeczy ginie. Odchodzi bez słowa protestu, najwyżej cichy szept pozostaje tam, gdzie kiedyś istniało coś namacalnego.