Wojciech Sumliński bez pardonu kopiuje kilkadziesiąt akapitów z powieści kryminalnych nie wskazując, że są one cytatami – wynika z doniesień "Newsweeka". Sprawa jest bagatelizowana zarówno przez dziennikarza, który wprost mówi o „inspirowaniu” się dziełami innych autorów, jak i przez przychylnych mu internautów, którzy uważają, że wykorzystane fragmenty nie wpływają na wartość książki. Jestem zaskoczony, że można dziś tak bardzo nie szanować czyjejś własności intelektualnej.
Po publikacji „Newsweeka”, w której wykazano, że autor „Niebezpiecznych związków Bronisława Komorowskiego” skopiował blisko 30 fragmentów z powieści Alistaira MacLeana oraz Raymonda Chandlera pojawiły się głosy oburzonych, którzy zarzucali dyskredytowanie dziennikarza. Pod naszym tekstem, który oparliśmy na artykule z tygodnika nie brakło komentarzy, w których padały opinie, „że nie mogąc zniszczyć człowieka sądownie, próbuje się mu wykazać kłamstwo”.
Odpowiedź Sumlińskiego Sumliński dość szybko zabrał głos w sprawie, stosując podobną argumentację. „Newsweekowi” zarzucił sianie nieprawdy, tłumaczył ponadto, że nigdy nie ukrywał swojej sympatii do powieści kryminalnych. Autor książki mówił o inspirowaniu się dziełami MacLeana i Chandlera oraz przekonywał, że po przeczytaniu wielu powieści przyswaja już pewne frazy.
Niestety, takim podejściem Sumliński wykazuje się całkowitą nieznajomością prawa autorskiego. Pomijając też treść książki, której nie mam zamiaru oceniać, fragmenty wymienione przez „Newsweeka” podważają wiarygodność jej autora.
Sumliński pomija w swojej odpowiedzi kilka istotnych szczegółów. Autor artykułu z „Newsweeka” przytoczył wprawdzie „jedynie” dwadzieścia zdań, ale wyraźnie zaznaczył, że są to tylko przykłady skopiowanych fragmentów wybrane spośród kilkudziesięciu.
Długa lista inspiracji
Zaraz po odpowiedzi Sumlińskiego pojawiły się listy od czytelników, którzy wskazali na kolejne „inspiracje”. Okazuje się, że w „Niebezpiecznych związkach Bronisława Komorowskiego” znalazły się jeszcze skopiowane akapity z powieści Stiega Larssona, co także punktuje Jakub Korus, dziennikarz "Newsweeka".
Nasza redakcja również otrzymała ciekawy list od czytelnika. Z treści maila wynika, że w innej książce Sumlińskiego "Z mocy bezprawia" można znaleźć opis jego spotkania z informatorem, który wygląda na podobny do fragmentu filmu "JFK" Oliviera Stone'a, gdzie grany przez Kevina Costnera Jim Garrison rozmawia z informatorem „X”.
W filmie Olivera Stone'a rozmowa Garrisona z X wygląda następująco:
Wprawdzie tutaj podobieństw jest już mniej niż w przypadku powieści, ale w książce Sumlińskiego pada też pewne stwierdzenie, które zostało skopiowane z filmu w praktycznie niezmienionej formie. Chodzi o frazę: "Fizyka teoretyczna może udowodnić nawet to, że słoń może wisieć nad przepaścią przywiązany za ogon do stokrotki."U Sumlińskiego zdanie to brzmi: "Teoretycznie można udowodnić wszystko, nawet to, że słoń może wisieć nad przepaścią przywiązany za ogon do stokrotki".
Autor swoje, a prawo swoje
Spośród komentarzy obrońców Sumlińskiego, które pojawiły się pod naszym tekstem, jeden jest wart szczególnej uwagi. Internauta, najwidoczniej nieświadomie, tylko podkreślił, że autor naruszył zasady prawa autorskiego.
I tu dotykamy istoty problemu. By go zrozumieć, trzeba wiedzieć czym są granice inspiracji i dozwolonego cytatu. Cytowanie polega bowiem na wyraźnym zaznaczeniu przytaczanego fragmentu (wzięciem go w cudzysłów lub przy użyciu kursywy) oraz wskazaniu autora i dzieła, z którego akapity zostały zaczerpnięte.
Sumliński tego nie zrobił, podpisując się pod skopiowanymi zdaniami własnym nazwiskiem. Na nic zdają się tłumaczenia, że wspominał o czerpaniu z tych dzieł na spotkaniach autorskich. Jeśli nie wskazał tego w książce, to w świetle zapisów naruszył zasady korzystania z czyjejś własności intelektualnej. Tak wynika chociażby z art.34 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Art. 34 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.
Również w ocenie cytowanego przez „Newsweeka”dra Michała Zaremby, eksperta prawa autorskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, doszło w tym przypadku do naruszenia praw autorskich. – Na podstawie przedstawionych fragmentów wydaje mi się, że mamy do czynienia z plagiatem. Autor zaczerpnął z cudzych książek całe akapity i zacytował je tylko nieco je przerabiając. Nie jest to więc jedynie inspirowanie się stylem literackim innego twórcy, co byłoby oczywiście legalne – tłumaczy Zaremba.
Są kraje, które bardzo poważnie podchodzą do kwestii ochrony własności intelektualnej. W kraju nad Wisłą niektórzy uważają widocznie kradzież tej własności za pojęcie będące, odnosząc się do słów pewnego posła, „nowinką kulturową”, która przywędrowała do nas z Zachodu. Ciekawe, że u mnie na studiach wykrycie takich „nowinek” w pracy pisemnej było tożsame z wydaleniem jej autora z uczelni...
Wylicza Pan w swoim piśmie do mnie ponad dwadzieścia zdań i fraz, które łącznie nie zajęły jednej strony maszynopisu, oskarżając mnie przy tym mocno i przystawiając tę łącznie niepełną jedną stronę (to około jedna tysięczna całości) do dwóch książek, których łączna objętość, to bez mała osiemset stron. A nie przyszło Panu do głowy, że jeżeli ktoś przeczytał wiele książek, często jedną i tę samą po wielokroć, to siłą rzeczy przyswaja pewne frazy?
Wojciech Sumliński
Fragment książki "Z mocy bezprawia"
Pan Andrzej Witkowski, prawda? - było to stwierdzenie, nie pytanie. - Tak - odpowiedział krótko Witkowski. Nowo przybyły uśmiechnął się do prokuratora. - Bardzo mi miło. Przepraszam za środki ostrożności.- Mam nadzieję, że nie były konieczne, panie...? - Moje nazwisko nic panu nie powie. - Jeśli to prowokacja to traci pan czas.. - Przyjechał pan z daleka, nie ciekawi pana co mam do powiedzenia w sprawie śmierci księdza Jerzego?(...) - Jest pan blisko, dużo bliżej niż pan przypuszcza. Wszystko, co powiem jest ściśle tajne. Byłem w wojskowym wywiadzie.
X: Garrison? Garrison: Tak. X: Bardzo mi miło. Przepraszam za środki ostrożności. Garrison: Mam nadzieję, że były zbędne, panie...? X: Mógłbym podać fałszywe nazwisko. Proszę nazywać mnie "X". Garrison: Byłem już ostrzegany przez CIA. Jeśli to następna zasadzka... X: Nie jestem z CIA, panie Garrison. Przybył pan z daleka, więc chyba to pana interesuje. Nie podam nazwisk. Nie powiem, kogo ani co reprezentuję. Tylko tyle, że jest pan blisko. Bliżej niż pan myśli. Wszystko, co powiem jest ściśle tajne. Byłem żołnierzem. Dwie wojny.
Fragment rozmowy z filmu "JFK" w reżyserii Olivera Stone'a