Jak w historii o pucybucie: od alpejskiego grajdołka po ekskluzywny kurort. Tłumaczymy, jak Davos został... Davos
Nino Dżikija
19 stycznia 2016, 16:37·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 stycznia 2016, 16:37
227 VIP-ów na tysiąc mieszkańców. Takiego stężenia bogactwa i władzy jak obecnie w szwajcarskim Davos nie doświadczysz w żadnym miejscu na Ziemi. To w tym niespełna 11-tysięcznym alpejskim miasteczku 46. już raz z rzędu odbędzie Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), w którym weźmie udział 2,5 tys. najważniejszych osobistości z całego świata. Davos nie zawsze jednak działał na światową elitę jak magnes. Gdyby nie pewne wydarzenie sprzed pięciu dekad, ten górski kurort nigdy nie znalazłby się w lidze najważniejszych miast na świecie.
Reklama.
Na próżno przeszukuje archiwa historyczne ten, kto wierzy, że Davos nie zyskałby światowego rozgłosu, gdyby nie... No właśnie. Międzynarodowej sławy temu miasteczku nie przyniosła żadna wiekopomna bitwa sprzed stuleci. Nie urodził się tam noblista, słynny chemik jądrowy ani nawet szwajcarski Adam Małysz. Punktem zwrotnym w historii tego alpejskiego uzdrowiska stała się… budowa Centrum Kongresowego w 1969 r. To właśnie ten gmach, przez dziennikarzy określany nie inaczej jak „brzydki”, wybrał wkrótce niemiecki ekonomista Klaus Schwab na miejsce spotkań dla organizowanego przez siebie Europejskiego Forum Zarządzania (Światowym Forum Ekonomicznym stało się w 1987 r.).
Na pierwsze spotkanie w Davos, które odbyło się zimą 1971 r., przybyło 444 przedstawicieli europejskiego biznesu, a tam gdzie pieniądz, tam i władza. Doroczny szczyt w Alpach szybko więc zyskał sympatię polityków, którzy zaczęli tłumnie nadciągać do miasteczka.
Pokaż mi swoją plakietkę, a powiem ci, kim jesteś
Zaledwie kilka osób z ponad 7-miliardowej populacji ludzkiej może powiedzieć o sobie to, że wygrało życie. W Davos może się tym chwalić każdy drugi odwiedzający, a w szczególności ten, któremu organizatorzy przydzielili białą plakietkę konferencyjną. Biel, w przeciwieństwie np. do pomarańczy noszonej przez dziennikarzy, otwiera przed uczestnikiem wszystkie drzwi. Innymi słowy, oznacza status najwyższy, a noszą ją jedynie wyjątkowi goście WEF.
W gronie szczęśliwych posiadaczy białych plakietek znalazła się w ubiegłym roku też Katarzyna Pisarska, założycielka i dyrektorka Europejskiej Akademii Dyplomacji i Wyszehradzkiej Szkoły Nauk Politycznych. – Zostałam zaproszona na Forum, dlatego że w 2014 r. nominowano mnie do grona Young Global Leaders WEF – tłumaczy w rozmowie z naTemat.pl Katarzyna Pisarska.
Jak wygląda Davos od strony kulis? – Osobistości z pierwszych stron gazet są tu na wyciągnięcie ręki. Można je spotkać np. w busikach, które dowożą uczestników Forum do Centrum Kongresowego, gdzie odbywają się panele. To właśnie jadąc takim busikiem, trafiłam na byłego premiera Szwecji Carla Bildta. Nie omieszkałam wykorzystać okazji i ucięłam sobie z nim małą pogawędkę, zapraszając go do Warszawy – wspomina Katarzyna Pisarska. Jak zaznacza, Davos to wyjątkowa szansa dla każdego polityka, który chce poprawić wizerunek kraju, wyrobić siatkę znajomości czy upolować hojnego inwestora dla gospodarki. To także niepowtarzalna okazja dla biznesu, który – prócz możliwości udziału w debatach publicznych – zyskuje dostęp do najważniejszych polityków z całego świata.
– Doskonale rozumieją to np. Chińczycy, których delegacja powiększa się z roku na rok – mówi Pisarska. – Coraz częściej chińscy politycy zabierają ze sobą do Szwajcarii przedstawicieli biznesu, co nie jest powszechną praktyką wśród Europejczyków – dodaje. Skoordynowanymi nie można natomiast nazwać poczynania Polaków w Davos. Jak zaznacza Katarzyna Pisarska, sprawniej podczas WEF porusza się polski biznes. – Wiedzą, po co przyjeżdżają do Davos, a ich program rozpisany jest co do minuty. Starają się maksymalnie pożytecznie wykorzystać tę szansę – tłumaczy. Nie można tego samego powiedzieć o naszych politykach. – Bywa, że czują się zagubieni bez swoich asystentów i pomocników, którzy nie mają wstępu na panele – wyjaśnia Katarzyna Pisarska.
„Davos w cieniu”
Udział w oficjalnych debatach jest kwestią prestiżu, ale nie mniej ważna jest też część nieformalna, która rozpoczyna się wraz z końcem ostatniego panelu. Prawdziwych targów dobija się właśnie w kuluarach, przy lampce szampana w hotelowym zaciszu. Nieformalne spotkania są tak rozpowszechnionym zjawiskiem, że doczekały się własnego określenia: „The Economist” nazywa tę część Forum „shadow Davos” (ang. Davos w cieniu). Owiane legendą są m.in. wieczorne nasiadówki w słynnym pięciogwiazdkowym hotelu Belvedere. Wejść tam mogą jedynie szczęśliwi posiadacze białej plakietki.
Wśród stałych bywalców takich imprez od lat widzimy te same twarze: takie jak Google, Nestlé, Deutsche Bank czy Volkswagen. Dostęp do tego typu spotkań gwarantuje im obecność na liście strategicznych partnerów WEF. Do tego grona mogą aspirować jedynie firmy z obrotami powyżej 5 mld dolarów rocznie, dla których roczna składka WEF w wysokości 600 tys. szwajcarskich franków (ok. 2,4 mln zł) to drobny wydatek.
Davos to nie tylko wpływowi politycy, to także okazja do załatwienia interesów na linii biznes-biznes. To właśnie podczas Forum sprzed 5 lat zapadła decyzja o przejęciu za 20 mld dolarów amerykańskiej spółki biotechnologicznej Genzyme przez farmaceutycznego giganta Sanofi. Z kolei Marissa Mayer w Davos podjęła decyzję o swoim transferze z Google do Yahoo!, gdzie objęła stanowisko dyrektora generalnego.
Do przełomów wielokrotnie dochodziło także w sferze polityki i dyplomacji. W 1987 r. niemiecki minister spraw zagranicznych Hans-Dietrich Genscher wygłosił w Davos przemowę, która przeszła do historii jako początek końca zimnej wojny. Tej zimy Turcy i Grecy podpisali pokojową deklarację, a rok później odbyły się tu pierwsze rozmowy na poziomie ministerialnym pomiędzy Koreami. W 1991 r. miało miejsce inne ważne wydarzenie. Mowa o spotkaniu kanclerza RFN Helmuta Kohla z premierem NRD Hansem Modrowem. W ocenie ekspertów był to jeden z kluczowych elementów w procesie zjednoczenia Niemiec. W tym samym roku Amerykanie, obecni na WEF, inicjowali przyśpieszenie rozmów z Meksykiem o układzie wolnego handlu NAFTA, a w 1994 r. izraelski premier Szymon Peres i palestyński lider Jasir Arafat zawarli porozumienie co do Strefy Gazy i Jerycho.
Ciekawym obiecuje też być tegoroczny WEF. Jak zapewniają organizatorzy, delegacje skonfliktowanych ze sobą na co dzień państw – Arabii Saudyjskiej i Iranu – będą musiały brać udział w tym samym panelu. Z kolei, jak donosi Bloomberg, w najbliższych dniach w Davos mają odbyć się nieformalne rozmowy pomiędzy Grecją a Międzynarodowym Funduszem Walutowym, podczas których omówione zostaną kolejne warunki pomocy finansowej dla Aten.