Wyplenić, czyli wyrwać coś z korzeniami. Ale w przypadku wielu Polaków nie da się uzdrowić PRL-owskiej mentalności, bo jej korzenie tkwią głęboko w czasach Polski Ludowej. To właśnie wtedy dzisiejszy poseł PiS robił karierę jako prokurator, a do 1989 - członek PZPR.
Urodziłem się w końcówce PRL-u, dlatego jedyny wpływ, jaki mogła na mnie wywrzeć tamta "epoka", może wynikać z awarii elektrowni w Czarnobylu. W Polsce wciąż żyją jednak ludzie, którzy przenieśli przyzwyczajenia, słownictwo i mentalność z poprzedniej epoki. Niektórzy nawet nami rządzą.
Pewne rzeczy się nie zmieniają. Coraz trudniej jest mi sobie wyobrazić, że mój ojciec przestanie kiedykolwiek liczyć pieniądze w milionach. I bynajmniej moja wątpliwość nie wynika z tego, że jest on milionerem. Po prostu do tej pory nie był w stanie zmienić swoich przyzwyczajeń z lat młodości.
Podobnie było z moim dziadkiem, który po pieczywo niemal do końca życia jeździł na drugi koniec Warszawy - do piekarni przy ul. Lubelskiej. Powód? 40 lat temu pracował w tamtej okolicy, a poza tym, po prostu - kupował tam od zawsze. I nie ważne było, że tuż pod oknem powstało kilka nowoczesnych piekarni. Po latach stwierdzam, że nawet miało to swój urok.
To nie było przejęzyczenie
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, kiedy PRL siedzi w głowach rządzących polityków, czemu dają wyraz nie tylko w czynach. Słowna wpadka posła Piotrowicza z uwagi na jego czarną kartę z przeszłości jest tak dobitna w swej wymowie, że opozycja nie mogła nawet marzyć o lepszym prezencie.
Freud byłby dumny z przejęzyczenia Piotrowicza
Dziennikarz Witold Szabłowski zauważa, że polityk "złapany" przez media na korytarzu sejmowym nie ma możliwości zastanawiania się nad każdym słowem. – Uruchamia się wtedy "podprogowe blablablanie". Trochę myślisz nad tym co mówisz, ale poszczególne słowa masz trwale zakorzenione w głowie. To dowód na to, że zdaniem pana Piotrowicza żyjemy dalej w Polsce Rzeczpospolitej Ludowej – mówi Szabłowski. Gdy nie czyta się z kartki, tylko mówi spontanicznie, w naturalny sposób uruchamia się to, co siedzi w nas najgłębiej.
Zdaniem Ryszarda Petru, domniemanego lidera opozycji, nie tylko poseł Piotrowicz wciąż tkwi w PRL-u. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" oskarżył o to samo prezesa PiS - Jarosława Kaczyńskiego. Petru twierdzi, że wynika to z braku doświadczenia Kaczyńskiego w pracy w sektorze prywatnym - zawsze na posadzie.
Ich mały PRL
Zdaniem Witolda Szabłowskiego, autora książki "Nasz mały PRL. Pół roku w M-3 z trwałą, wąsami i maluchem", trudno mówić o "oskarżaniu" o PRL-owską mentalność. W niektórych głowach ona po prostu tkwi. – To nie jest tak, że Piotrowicz czy Kaczyński specjalnie tęsknią za PRL-em. Ale ich kalki językowe, ich "twarde dyski", sposób myślenia pochodzą z czasów PRL – mówi dziennikarz.
Szabłowski wraz ze swoją żoną Izą przeprowadzili kilka lat temu niesamowity eksperyment. Postanowili na pół roku przenieść się do rzeczywistości przełomu lat 1981/1982. Miałem wówczas przyjemność odwiedzić ich PRL-owskie mieszkanie. Blok z wielkiej płyty, brak telefonów i internetu, a na parkingu mały fiat. Dla nich było to niezwykłe doświadczenie. Dla wielu Polaków - to przeszłość, której nie da się wymazać.
Mentalność tworzy się przez pokolenia. Można w niej znaleźć PRL, Polskę przedwojenną ze swoim etosem, mentalność narodu pod zaborami, a może nawet elementy z epoki jaskiniowej. Siłą rzeczy, są ludzie, dla których Polska Rzeczpospolita Ludowa stanowi rdzeń, czy też element dominujący mentalności.
W odczuciu Szabłowskiego jednak, zabawne staje się, gdy osoba która - jak prezes Kaczyński - walczyła z PRL, dochodząc do władzy zachowuje się jak komunistyczna skamielina.
Pokolenia X i Y też na to cierpią?
Dla młodych Polaków PRL wydaje się być (czasem nawet niepokojąco) atrakcyjny. Kojarzy się przede wszystkim z modnymi dziś gadżetami - butami relax, czy przeżywającymi drugą młodość słuchawkami unitra. Ale zdaniem socjologa Tomasza Sobierajskiego, ani moda na PRL, ani przejęzyczenie posła Piotrowicza nie są groźne. Groźne są ustawy, które cofałyby nas do tamtych czasów.
Polacy, którzy przeżyli większą, i co ważne - pierwszą część życia w PRL, są pod ogromnym wpływem tego doświadczenia. – Matryca pierwszych kilku, kilkunastu lat determinuje nasze życie i sposób myślenia. To powoduje, że ciężko jest nam później przestawić się na inne tory, bo wiązałoby się to ze złamaniem kręgosłupa społecznego – mówi kulturoznawca i badacz społeczny.
Osoby te wciąż mają - jak się okazało bardzo silne - oczekiwania, że państwo "coś da", załatwi za nas i weźmie pod opiekę. Zdaniem Tomasza Sobierajskiego, pewne zachowania z PRL-u przetransmitują kolejne pokolenia. – Niestety, pewne zachowania się dziedziczy, niezależnie od przestrzeni, która nas otacza. Ta tęsknota za państwem opiekuńczym i PRL-em została przeniesiona na młodych ludzie, którzy też chcieliby, żeby ktoś o nich zadbał. Mimo, że nie urodzili się w tamtych czasach – twierdzi socjolog.
Mimo młodego wieku, następne pokolenia wolą oddać część swojej wolności, w zamian za to, że państwo będzie sprawowało nad nimi opiekę. – Ten niezdrowy sentyment jest dla mnie niepokojący i żałuję czasami, że nie mamy maszyny czasu dla ludzi, którzy najbardziej pragnęliby przenieść się do tamtych czasów. Większość nie wytrzymałaby nawet jednego dnia – mówi Tomasz Sobierajski.
Jego sposób myślenia o świecie jest PRL-owski, nie zna zasady "obie strony wygrywają", zawsze musi wygrać jedna strona. Żyje w przeszłości, dla niego przed chwilą się skończyła II wojna światowa, jedynym sojusznikiem mogą być USA. Jakby nie zauważył, że jest Unia Europejska. Boi się Unii, nie rozumie. Nie pojmuje, że ludzie rozmawiają, nie zgadzają się ze sobą, szukają kompromisów, ucierają stanowiska. Jest z innej, przemijającej epoki.
Witold Szabłowski
Polski dziennikarz i reportażysta
Rządzący nie dowierzają w możliwości intelektualne społeczeństwa. Było to typowe również dla mentalności ludzi rządzących PRL-em.