Reklama.
Po Andrzeju Dudzie to Beata Szydło będzie musiała bronić decyzji swojego rządu i większości PiS. Debata o Polsce w Parlamencie Europejskim to jej największe wyzwanie w polityce zagranicznej. Już przed rozpoczęciem spotkania widać było, że emocje będą duże.
Szydło wyjedzie ze Strasburga z tarczą. PO nie umiała pokazać prawdy i obnażyć manipulacji PiS Czytaj więcej
Po zakończeniu debaty w PE głos zabrał Donald Tusk. – To smutny dzień. Pierwszy raz jesteśmy przedmiotem takiej smutnej debaty – mówił polskim dziennikarzom szef RE. – Na pewno lepiej byłoby uniknąć takiej debaty – dodał.
– Premier Szydło była dobrze przygotowana, widać, że się przejęła tą rolą. Ale dzisiaj potrzeba czegoś więcej, niż tylko dobrze wygłoszonego przemówienia – wskazywał były premier. – Będę trzymał kciuki, by podejmowano takie decyzje i by w Warszawie rządzili tacy ludzie, którzy nie powodują takich smutnych wydarzeń – stwierdził Tusk.
Beata Szydło mówiła, że zmiany w mediach mają zapewniać pluralizm. Ale komisarz ds. rynku medialnego Guenter Oettinger wymieniał konkretne wątpliwości: zmniejszenie składu rad nadzorczych, możliwość odwołania szefów radia i telewizji. Zapowiedział, że liczy na dialog także podczas prac nad tzw. dużą ustawą medialną. Wyraźnie widać, że komisarz szczegółowo zna sytuację w Polsce.
Guy Verhofstadt dopytywał Beatę Szydło, czy Polska ma zamiar uszanować opinię Komisji Weneckiej i postąpić zgodnie z nią. – Musimy się słuchać, a nie opierać na stereotypach – wbiła w niego szpilę Szydło. Ale jeśli o meritum, była wymijająca, stwierdziła tylko, że opinii jeszcze nie ma i na nią czekamy. Były premier Belgii protestował, że nie usłyszał odpowiedzi na pytanie, ale uciszył go Martin Schulz. – Przykro mi, musi pan z tym żyć – powiedział.
Dużo łatwiej byłoby nam toczyć debatę, gdybyśmy mieli opinię Komisji Weneckiej – mówiła Beata Szydło na koniec debaty w PE. – Nie odniosę się do odpowiedzi, które były obraźliwe i nie powinny tu paść – dodała. – Nie jesteśmy partią nacjonalistyczną, takie sformułowania uważam za obraźliwe i nie będę ich komentować – stwierdziła Szydło.
Premier mówiła, że nie można rozdzielić szacunku do danego kraju i do jego rządu. Przedstawicielka PiS mówiła, że nowy rząd ma pełnomocnika ds. społeczeństwa obywatelskiego, a w poprzednim rządzie takiej osoby nie było. – Pozwólcie nam rządzić, pozwólcie nam pokazać, że Polska jest krajem, który traktuje UE poważnie – mówiła.
– Pani klaszcze tym posłom, którzy agresywnie nas atakują, którzy chcą zniszczenia tej naszej UE za pieniądze Putina – wypomniała polskiej premier Rebecca Harms. – Proszę przemyśleć, w jakim sojuszu pani jest – zwróciła uwagę.
– Mogę mieć poczucie niesprawiedliwości, że Polska została poddana temu eksperymentowi, ale moim obowiązkiem wobec Polski, ale i wobec KE i PE jest przyjechać tutaj – mówiła Beata Szydło na koniec swojego przemówienia. Wcześniej jednak kilkakrotnie minęła się z prawdą.
Powiedziała, że w Polsce można klaskać na galerii. Powiedziała także, że Polska przyjęła milion uchodźców z Ukrainy.
– Bardzo kochamy naszą wolność i staramy się jej strzec, bo wiele za nią zapłaciliśmy – przekonywała wiceszefowa PiS. Mówiła, że polskie sprawy trzeba rozwiązywać u nas, bo kiedy angażowały się w to inne kraje, kończyło się źle.
Szydło zapewniała, że PiS nie przestanie realizować programu obiecanego w wyborach, bo "w Polsce brakowało sprawiedliwości dla wszystkich obywateli". Szydło przywoływała Lecha Kaczyńskiego i Jana Pawła II. – Polska nie zasługuje dzisiaj na to, by być na cenzurowanym – mówiła.
Po serii wypowiedzi przedstawicieli grup politycznych głos ponownie zabrała Beata Szydło. – W głosach pojawia się rzecz podstawowa: troska o UE i jej przyszłość – mówiła. – Polska nie wywołuje kryzysów, ale chce aktywnie uczestniczyć w takim prowadzeniu polityki, by ich uniknąć – przekonywała Szydło.
Premier powtórzyła opinię Ryszarda Legutki. – Ta dyskusja jest kłopotliwa, nie zgadzam się z tym, że KE podjęła taką decyzję, ale jestem otwarta na dyskusję – mówiła. Szydło wytknęła też Martinowi Schulzowi uciszanie publiczności. – W polskim parlamencie na trybunach można klaskać, wyrażać emocje, tym się różnimy – mówiła.
Dopiero w trzeciej rundzie wypowiedzi wystąpił polski europoseł z frakcji ludowców. Jan Olbrycht zapewniał, że PO nie chciała debaty i bez względu na jej wynik wpłynie ona na nasz wizerunek. – Mówiliście w kraju, że zwycięzca bierze wszystko. Musicie także wziąć odpowiedzialność za efekty waszych działań – powiedział.
Po wystąpieniu kolejnego eurosceptycznego posła publiczność z trybun zareagowała gromkimi brawami. Martin Schulz po raz kolejny poprosił o ciszę. – Jesteśmy bardzo gościnni, ale nie sądzę, by w polskim Sejmie byli państwo tolerowani przez 5 minut – stwierdził.
Peter Mach z Czech nawiązał do przemówienia Johna Fitzgeralda Kennedy'ego, który stwierdził "Ich bin Berliner" i sparafrazował jego słowa mówiąc po polsku "Jestem Polakiem".
– Agresja dokonywała się, jeszcze zanim ten rząd powstał – wskazywał Ryszard Legutko. Pytał też, skąd KE bierze informacje o Polsce. Zarzucał, że w dokumentach UE nie ma śladów po dokumentach przesłanych przez polski rząd. – Panowie, no przyznajcie się, że jesteście z faktami na bakier – wzywał komisarzy.
Polski europoseł atakował też centrowych i liberalnych polityków, że nie wstawiali się za tym, którzy protestowali przez ostatnie osiem lat. – Proszę potraktować to jako kluczową informację: Przez ostatnie osiem lat mieliśmy do czynienia z państwem jednopartyjnym – mówił Legutko. Zapomniał chyba, że do 2010 r. prezydentem był Lech Kaczyński. Przekonywał też, że zwolniono wszystkich poza jednym dziennikarzy z mediów publicznych, co nie jest prawdą.
Podobny w swojej retoryce był Janusz Korwin-Mikke. – Ja nie jestem demokratą, ale wy jesteście, więc przyjmijcie do wiadomości, że PiS wygrało wybory – mówił lider partii KORWiN. Przekonywał, że skoro wygrało PiS, poprzednie partie musiały być jeszcze gorsze. Poskarżył się na to, że padał ofiarą ograniczania wolności słowa. Swoje przemówienie skończył stwierdzeniem, że "Unia Europejska powinna zostać zniszczona".
Szef Kongresu Nowej Prawicy Michał Marusik wykorzystał swoje przemówienie nie na bronienie PiS i Beaty Szydło, ale na atakowanie Unii Europejskiej. Jego zdaniem debata jest dowodem na porażkę tego programu politycznego.
Jako pierwszy polski europoseł przemawiał Jarosław Iwaszkiewicz z partii KORWiN. Przekonywał, że polskie sprawy powinniśmy mówić w kraju. Jedynym plusem z debaty jest wzrost nastrojów eurosceptycznych. Stwierdził, że po groźbie "bratniej interwencji" w czasach PRL jesteśmy świadkami "bratniej interwencji Komisji Europejskiej".
– O tym, co dzieje się w Polsce opowiadali nam zatroskani obywatele, nie wasza konkurencja polityczna – mówiła przedstawicielka Zielonych Rebecca Harms z Niemiec. Powitała szefa KOD Mateusza Kijowskiego. Powiedziała, że nie powinno się jeszcze mówić o frakcjach.
Posłowie PiS na swoich pulpitach postawili tabliczki z hasłem "Dobre zmiany dla Polaków: wolność, pluralizm, demokracja" (główne zdjęcie w powyższym poście).
Szef frakcji liberałów, były premier Belgii ostro zaatakował rząd PiS. Wskazywał, że nowa władza ma prawo do zmian, ale PiS idzie za daleko, bo rozmontowuje system "check & balances". – Nie zapowiadaliście tego w kampanii wyborczej – zwracał uwagę Guy Verhofstadt.
– Nie oczyszczacie błędów z PO, tylko paraliżujecie Trybunał – dodał. – Wyczuwam w pani głosie, że widzi pani w tym problem i dlatego czeka pani na opinię Komisji Weneckiej.
Po ostrych słowach ze strony lewicy i centrum przyszedł czas na obrońców. – To poprzedni rząd powołał nadprogramowych sędziów. Czemu wtedy nie powołano żadnej komisji? – pytał Sayed Kamall, szef frakcji konserwatystów. Zarzucał też członkom PE, że to oni upolityczniają media. Skrytykował też tych, którzy porównują polski rząd do działań Putina. Jego przemówienie było bardziej energiczne i przekonywające niż przemówienie polskiej premier.
O ile przemówienie wiceszefa ludowców było koncyliacyjne, to przedstawiciel grupy socjalistów był dużo ostrzejszy. – Jesteśmy po stronie tych, którzy wyszli na ulice – mówił Gianni Pittella. Dodawał, że Polska to jeden z filarów UE, ale "ostatnie działania rządu tę pozycję podkopują". Jego przemówienie z jednej strony zebrało spore brawa, ale dało się też słyszeć buczenie. Zapewne ze strony polskiej publiczności.
– Szef mojej grupy jest Niemcem, dlatego poprosił mnie, bym ja wygłosił stanowisko, by nikt nie mógł zarzucić mu niczego ze względu na narodowość – mówił wiceszef EPP Esteban Gonzales Pons. – Nie było tak, żebyśmy w Europie musieli zabezpieczać się przed tym, by nasze słowa nie były użyte za broń polityczną – mówił wiceszef grupy, do której należą PO i PSL.
Hiszpański polityk zarzekał się, że nikt w UE nie chce niczego osądzać. – Nikt nie zamierza odbierać pani legitymacji, to Polacy osądzą Panią w odpowiednim momencie. Ale jesteśmy zaniepokojeni stanem prawa. Nie możemy się oszukiwać między przyjaciółmi – dodał.
Beata Szydło zapewniała, że zmiany w mediach publicznych są zgodne z europejskimi standardami. Wskazywała, że wzywało do nich Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, choć nie dodała, że to organizacja mocno związana z PiS.
– Rząd jest otwarty na debatę. Chcemy budować w porozumieniu z klubami dobre zmiany dla Polski, jesteśmy oparci na dialog. Ważne, żebyśmy czuli wsparcie UE – mówiła Beata Szydło. Zapowiedziała, że jest gotowa odpowiedzieć na wszystkie pytania.
Po festiwalu ogólników Beata Szydło zaczęła się bronić. A właściwe atakować PO. – Nie było złamania konstytucji – mówiła Szydło. – Cieszę się, że mogę tu być, ale dziwie się, że tak wiele czasu poświęca się polskim sprawom – mówiła premier. Za całe zamieszanie obwiniła PO-PSL.
Szydło umiejętnie wykorzystała wszystkie potknięcia Trybunału Konstytucyjnego: jako uznanie winy PO przedstawiła uznanie niekonstytucyjności ustawy podjętej przez PO, a jako potwierdzenie słuszności działań PiS rezygnację TK z badania uchwał unieważniających wybór pięciu sędziów.
Beata Szydło przez kilka pierwszych minut właściwie nie odnosiła się do zarzutów i wątpliwości KE. Mówiła o ofiarach transformacji. – Emeryci muszą decydować, czy wykupić leki, czy zapłacić rachunki. Wielu emerytów zostało pominiętych w transformacji – wskazywał. – Chcemy zbudować Polskę taką jak UE, Polskę równych szans – dodała.
Beata Szydło tłumaczyła, że w Polsce dokonują się zmiany, bo tego chcieli wyborcy. Mówiła, że z bólem przyjmuje niesprawiedliwe głosy, które są tylko wynikiem niedoinformowania. – Wierzę głęboko, że oni są w mniejszości – mówiła premier.
– Polacy są otwarci by wspierać Europę w trudnych decyzjach – zapewniała Szydło. Wskazywała, że "polska historia jest trudną historią". – Nasi dziadowie przelewali krew za naszą wolność, ale też wolność innych narodów – mówiła Beata Szydło.
Wiceszef KE potwierdził, że pośrednio za procedurę w KE odpowiedzialne są butne odpowiedzi polskich ministrów na jego pytania. – Odpowiedzi, jakie spłynęły nie były dostatecznie treściwe, by rozwiać nasze obawy – mówił. Wskazywał też, że ocena musi się dziać szybko, bo teraz Trybunał Konstytucyjny nie może działać.
Frans Timmermans pochwalił Polskę za współpracę z Komisją Wenecją Rady Europy.
Drugim mówcą był Frans Timmermans, wiceszef Komisji Europejskiej. Przed jego wystąpieniem Martin Schulz poprosił publiczność (głównie polską) o nieprzerywanie wystąpień aplauzem.
Koenders, szef MSZ Holandii wystąpił w koncyliacyjnym tonie. Wspomniał duże zasługi Polaków w wyzwoleniu jego kraju. Przypomniał też, że Polska miała jedną z pierwszych konstytucji w Europie. Zwracał też uwagę, że Polska zasługuje na szacunek.
Przed rozpoczęciem debaty szef PE stwierdził, że to bezprecedensowa procedura i przebieg debaty w PE może wpłynąć na to, jak w przyszłości będą wyglądały takie działania wobec państw członkowskich.
Przemawiający po nim minister spraw zagranicznych Holandii (sprawuje teraz prezydencję w UE) wskazywał, że traktaty jasno przewidują wartości, na jakich opiera się działanie UE. Zaznaczył, że nie są one dane raz na zawsze, a nasz kontynent był świadkiem wielu strasznych doktryn politycznych.
Na salę Beata Szydło weszła razem z szefem PE Martinem Schulzem. Powitały ją oklaski, choć niezbyt głośne i żywiołowe. Premier wyciągnęła rękę w geście triumfu, jakby było już po. Protesty części posłów wzbudził fakt, że nie przewidziano tzw. głosów z sali.
Donald Tusk będzie przestawiał działania Rady Europejskiej w sprawie kontroli praworządności w Polsce. – Później będę się przysłuchiwał debacie z sąsiedniego pokoju, bo protokół nie przewiduje mojej obecności na sali – tłumaczył w rozmowie z TVN24.
– Bezpośrednio po wystąpieniach wyjdę do państwa i skomentuję jej przebieg – dodał Tusk. Pytany, czy namawiał europosłów do zajęcia konkretnego stanowiska były premier powiedział, że nie miał z nimi kontaktu.
O 16.30 zacznie się w Parlamencie Europejskim w Strasburgu debata o stanie praworządności w Polsce. Beata Szydło najpierw będzie mówiła po przedstawicielach Komisji Europejskiej, a później jeszcze zabierze głos po wypowiedziach posłów do Parlamentu Europejskiego.
Już przed rozpoczęciem debaty widać, że atmosfera będzie napięta. Część posłów z PO wyszła ze spotkania z szefową rządu, politycy PiS z kolei rozesłali do wszystkich broszurę, w której piszą o łamaniu wolności prasy za poprzednich rządów.