Pomoc domowa to najbardziej niewidzialny zawód w Polsce. Brak statystyk z GUS i ZUS nie pozwalają na ukazanie skali wykonywania tego zawodu w Polsce.
Pomoc domowa to najbardziej niewidzialny zawód w Polsce. Brak statystyk z GUS i ZUS nie pozwalają na ukazanie skali wykonywania tego zawodu w Polsce. Fot. Ucchie79 / Shutterstock

Natalia jest Ukrainką i od ponad 9 lat mieszka w Warszawie. Pomimo wykształcenia, utrzymuje się świadcząc pomoc przy sprzątaniu oraz opiece nad dziećmi. W swoim kraju nie widziała możliwości godnego życia, dlatego postawiła na Polskę. Jak jej się tu żyje? Postanowiła opowiedzieć w naTemat.

REKLAMA
Jaka jest średnia płaca dla Ukrainki za godzinę takiej pracy w Warszawie?
Natalia: To zależy od obowiązków. Czy do dziecka, czy do sprzątania czy do jakiś innych robót. Tym początkujących dają 10 zł na godzinę i mniej. A kobieta, która mieszka w Warszawie kilka lat, sama podwyższa sobie stawkę. Zależy to od tego, czy płaci podatki. Wtedy bierze trochę więcej, dlatego przez to trochę trudniej znaleźć pracę. Ludzie chcą płacić mniej.
Czyli nie opłaca się wyrabiać pozwolenia?
Nie opłaca się. Ja mam kartę rezydenta, ale żeby dostać kartę czasowego pobytu, musiałam długo czekać i wyszło mi to bardzo drogo. Musiałam też zapłacić za samą pomoc w wyrobieniu tych dokumentów. Każdemu zależy na legalnym pobycie, ale kto chce pracować, kto chce zarobić, to się będzie od tego wykręcał.
Ja musiałam zrobić tę kartę, bo nie czułam się na równi z innymi. Odkąd ją mam, czuję się człowiekiem. I do lekarza mogę pójść normalnie, i się nie boję, że jestem gorsza od innych. Opłacam podatki, mąż pracuje na 2 etaty i jakoś sobie radzimy. Ale na początku było bardzo ciężko.
W internecie zdarzają się ogłoszenia Ukrainek, które proponują bardzo niską stawkę np. 25 złotych za 4 godziny pracy.
Tak wiem, że niektóre biorą bardzo mało, ale może chcą złapać cokolwiek? Czytałam już takie ogłoszenia. Również takie, że to sami pracodawcy proponują 5 złotych za godzinę ciężkiego sprzątania! Ale teraz jak czytam takie propozycje, to się tylko podśmiewam. Poza tym skoro tak mało proponują, to pani sprzątająca zamiast wykonać pracę w 4-5 godzin, zrobi to dwa razy dłużej.
Ja na początku, jak tu przyjechałam, brałam wszystko, co wpadło w ręce, żeby tylko się wkręcić. A tak po kilku latach i wyrobieniu dokumentów, nie pracuję poniżej 10 złotych za godzinę. Czasami jest tak, że nowa pani, do której się przyjdzie, daje z góry jakąś stawkę, a po dniu próbnym próbuje ją zmniejszyć i coś utargować. Ja wtedy wezmę co da, ale już więcej nie przyjdę w to miejsce i ostrzegę znajome.
Wiele Ukrainek, pomimo że zarabia trochę mniej niż Polki, odsyła pieniądze do domu.
Tak, ja też odsyłam. Ludzie pomagają sobie jak tylko mogą. W kręgu moich znajomych Polek, które też nie mogą się pochwalić takimi zarobkami, żeby mogły sobie pozwolić chociaż na małe szaleństwa, też jest taka wspólna gospodarka. Jednak im rodzina pomaga tu na miejscu, a my rzeczywiście musimy pieniądze odsyłać. Zarabiamy w granicach 2,5 tysiąca na miesiąc, może niektórzy trochę więcej. Porównanie tych zarobków, na przykład do chorobowego mojej mamy na Ukrainie, której wychodzi 200 złotych miesięcznie, jest strasznie bolesne. Jak ja jej dołożę te 200 złotych miesięcznie, to ona może już godnie przeżyć jak na tamte warunki.
A jak się żyje na te polskie warunki, skoro nie dość, że macie niższe stawki, to jeszcze odsyłacie pieniądze do domu?
Od kiedy mam partnera, jest trochę lżej. Ale kiedyś, jeszcze jako osoba młoda, miałam mnóstwo wyrzeczeń. Żeby wyjść ze znajomymi, napić się piwka, potańczyć i się cieszyć, to wydawałam te 50 złotych raz na trzy miesiące. Na okrągło żyłam zaciskając pasa, a poza tym bardzo ciężko jest wydawać pieniądze wiedząc, że rodzina na Ukrainie, nie może sobie pozwolić na normalne zakupy w sklepie.
Jak biorę 100 złotych na zakupy, to boje się powiedzieć o tym mojej mamie, bo to pół jej pensji – prawie 600 hrywien! A ona zbiera na operacje kolan... Teraz jest ciężej niż przed wojną. Tragedia się zrobiła. Ceny zrobiły się kosmiczne, a pensje mizerne. Strasznie mi ciężko wydawać tutaj chociaż te 10 złotych na obiad, wiedząc, że to cena margaryny na Ukrainie.
Zdarzyło ci się, że nie chcieli zapłacić za pracę?
Mi nie, ale po znajomych różne rzeczy się słyszało. Miałam inną sytuację – to ja sama nie wzięłam pieniędzy. Jeśli wiem, że ludzie starsi, którym pomagam, są chorzy i wydają prawie wszystko na leki, to czasami gratisowo sprzątam. Sama chorowałam – wiem co to znaczy nie mieć na leczenie. Jak przyjdę na te 2-3 godziny, albo pobędę trochę dłużej, to nie zbiednieję.
Miałam też rodzinę, małżeństwo z trójką dzieci. Nie radzili sobie sami z domowymi obowiązkami i zatrudnili mnie na 3 godziny w tygodniu. Ojciec pracował ciężko na dwa etaty, matka była sama, więc czasami brałam nadgodziny i nie chciałam za nie pieniędzy. Ze łzami w oczach mówiła, że nie może więcej zapłacić. Nie zbiednieję od odrobiny pomocy, a komuś ulżę w ciężkim losie.
Kiedyś jeden z dziennikarzy nazwał Ukrainki "robotami do sprzątania". Czy spotkałaś się z takim podejściem?
Większość kojarzy, że jak Ukrainka, to pewnie sprzątaczka. Ale to się zmienia. Ja się nie spotkałam z bardzo dużym brakiem szacunku, może kilka przypadków było nieprzyjemnych, ale zawsze się taki ktoś trafi. Ludzie są różni. Poza tym Ukrainki to nie tylko sprzątaczki. Moje znajome pracują w biurach i na stanowiskach. Studiowały tu, zostały i teraz robią karierę.
Czyli Polacy nie są tacy źli?
Ja nie mogę narzekać. Jak mi klient nie odpowiada, to po prostu dziękuję i wychodzę. Możemy zawsze odmówić. Jak idę po raz pierwszy do kogoś i widzę, że źle mnie traktuje, albo próbuje oszukać, to przeczekam ten dzień, może go nawet stracę, ale po prostu nie przyjdę więcej i nie polecę innym. Niektórzy próbują to wykorzystać, myślą, że jak jestem Ukrainką, to będę pracować za darmo i można mnie źle traktować.
Kiedyś pewna bogata pani z Wilanowa była niezadowolona z mojej pracy, którą wykonałam bardzo sumiennie i... odliczyła część pieniędzy za "niedokładne sprzątanie"! Od takich trzeba po prostu uciekać. Ale większość ludzi jest mi życzliwych. Takie osoby są złe w ogóle, więc po robocie biorę to, co mi się należy i odchodzę. Ja wierzę w zasadę, że jakim jesteś człowiekiem, takich ludzi pan Bóg stawia na twojej drodze.

Napisz do autorki: kalina.chojnacka@natemat.pl