Starożytna zasada mówi, że najlepszy kosmetyk, jaki możemy dać swojej skórze to taki, który można zjeść. Ale to nie będzie kolejny materiał o zdrowym odżywianiu, a o kosmetykach, które można zrobić samodzielnie. Słyszałaś już o tym wielokrotnie i nie robi to na Tobie wrażenia? Też tak miałam. W końcu po co robić, jeśli mogę je kupić.
Pierwszy raz kosmetyki robione domowym sposobem zobaczyłam u ‘Dziewczyny, która lubi whisky’, o której pisałam już jakiś czas temu. Ania to praktyk dobrego odżywiania. Poza tym jeździ konno, ćwiczy jogę, parę lat temu przestała jeść mięso. Zaskoczyło mnie jednak, kiedy pokazała mi własnoręcznie zrobione przez siebie kosmetyki, bo pamiętam, gdy podczas wspólnych podróży, robiłyśmy w strefach bezcłowych kosmetyczne zapasy. A tu masz! Pokaźny arsenał słoiczków z eliksirami na wszelkiego rodzaju problemy, został zredukowany do kilku brązowych fiolek z olejkami.
I jak tu żyć?
Dobre, bo własne
Parę tygodni później, od dobrej koleżanki, otrzymałam do przetestowania kilka pudełek cukrowego peelingu, robionego w domowej manufakturze. To była miłość od pierwszego powąchania. Gruboziarnisty cukier, zatopiony w jasnożółtym olejku z winogron, pachniał tak oszałamiająco trawą cytrynową, że nie pozostawało mi nic innego, jak tylko natychmiast go przetestować.
Potem przyszła kolej na pozostałe – cynamonowy, o zapachu róży lub neroli (na bazie soli). Peelingu używałam codziennie. Niezdrowo? A co tam! To wszystko przez zapach, od którego się uzależniłam. Rano pobudzał mnie do życia, a użyty wieczorem powodował, że zwyczajnie się odprężałam. Po dwóch tygodniach wszystkie opakowania były puste. I jak tu żyć? Zachłanna, babska natura chciała tylko więcej!
Wszystko trwało do czasu, kiedy przez przypadek trafiłam na internetowy sklep z naturalnymi składnikami, dzięki którym sama mogłam skomponować ulubiony cukrowy peeling. Nie skłamię, jeśli napiszę, że spędziłam na tej stronie dobrą godzinę, oglądając nie tylko olejki eteryczne, czy niezliczone ilości wszelkiego rodzaju oliwek, ale też świetnie podane receptury na to, jak samodzielnie wykonać właściwie wszystkie kosmetyki – zaczynając od kremu, na szamponie i zapachowej świecy kończąc.
Laboratorium nie takie groźne
Jedyne co może odstraszać to skomplikowane nazwy pachnących receptur. Pomyślałam sobie "Matko jedyna, jak na przykład odmierzyć jeden i dwie dziesiąte grama ekstraktu z prawoślazu? I jeszcze zmieszać z taką samą ilością 75% roztworu witaminy B5?!"
Na szczęście z pomocą przyszedł Pan Artur, który jest właścicielem takiego małego laboratorium. Najpierw ustaliliśmy jakie kosmetyki chcę zrobić. Oczywiście najpierw skromnie zamarzył mi się cukrowy peeling, taki jak robiła moja koleżanka, której pozazdrościłam domowych miksturek. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, w tym przypadku pachnienia – musiałam tez spróbować olejku do twarzy zapachowych świec, na punkcie których mam kompletnego bzika.
Pan Artur przywiózł do redakcji swój specjalistyczny sprzęt, na który składały się: drewniane pudełeczko z różnymi olejkami eterycznymi, buteleczki z kwasem hialuronowym, wosk sojowy, szklane menzurki, które po raz ostatni widziałam w liceum na lekcjach chemii, i wiele innych składników... Których nazw nigdy nawet nie słyszałam. Jednak wizja własnych kosmetyków rozwiała wszelkie wątpliwości i teraz pozostało już tylko wyostrzyć węch, zakasać rękawy i wziąć się do roboty.
Żel nawilżający? Proszę bardzo!
Jak to w laboratorium bywa, czasami najlepsze wynalazki powstają przez przypadek. Podczas świetnej pachnącej zabawy, spontanicznie i całkiem bez planu, powstał magiczny żel nawilżający. Jak?
Aby stworzyć żel najpierw należy połączyć potrójny kwas hialuronowy o stężeniu 1,5% wraz z prowitaminą B5 o stężeniu 75% w proporcjach 3:1. Kwas hialuronowy występuje w naszej skórze naturalnie i jest odpowiedzialny za nawilżenie. Natomiast prowitamina B5 poprawia nawilżenie skóry, dzięki czemu skóra staje się miękka i bardziej elastyczna. Dodatkowo wykazuje działanie przeciwzapalne.
Taka mieszanka świetnie sprawdzi się jako intensywnie nawilżające serum pod każdy krem. Tu zdradzę wam pewną tajemnicę. Żel o takim samym składzie sprzedaje jedna z renomowanych firm kosmetycznych. Mimo doskonałego ale jednak mało skomplikowanego składu, kosztuje około 300 zł. Cena zrobionego przeze mnie eliksiru (30ml), to około 9 zł.
Poniżej przedstawiam 3 sprawdzone sposoby na domowy cukrowy peeling, olejek do twarzy i zapachową świecę. Warto więc poświęcić trochę czasu na tę pachnącą zabawę.
Peeling
1. Wsypujemy cukier
Jako początkujący chemik, mieszanie składników zaczęłam od przesypania solidnej porcji cukru do plastikowego słoiczka.
2. Dolewamy olejki
Potem wystarczyło dolać ulubione zapachy i zmieszać je z cukrem. Mój peeling na bazie olejków jojoba, makadamia oraz awokado był już prawie gotowy.
3. Dodajemy olejek eteryczny
Po zmieszaniu z cukrem, wystarczyło dodać olejek eteryczny z trawy cytrynowej oraz różowego grapefruita. I gotowe!
Co mnie zaskoczyło? Przede wszystkim fakt, że mikstura nie tylko pięknie i intensywnie pachniała. Taka mieszanka ekologicznych olejów doskonale nawilżyła skórę, a efekt był nieporównywalny z jakąkolwiek oliwką czy peelingiem, którego do tej pory używałam.
Olejek do twarzy
Bardzo lubię olejki. Najczęściej używam ich w weekend, kiedy mojej skórze robię mały reset. Olejek to porządna porcja nawilżenia i natłuszczenia skóry, która w zimie potrzebuje specjalnego traktowania.
Dlatego jako drugi wybór padł na własną kompozycję olejku do twarzy. I jak się okazało zrobienie olejku to nic trudnego.
1. Mieszamy olejki
Wystarczyło zmieszać prawdziwy, ekologiczny olej arganowy z olejem z migdałów.
2. Dodajemy olejek eteryczny
Wybrałam cudownie pachnący olejek o poetyckiej nazwie ‘geraniowy burbon’.
3. Mieszamy
Całą miksturę wlewamy do ciemnej, szklanej buteleczki z pipetką i mieszamy. Cena własnoręcznie zrobionej oliwki to około 18 zł.
Świeczki zapachowe
Na koniec zostawiłam to, na co najbardziej niecierpliwie czekałam – świece zapachowe! Moje ulubione kosztują prawie 200 zł za sztukę, co oznacza, że kupowanie ich raz na jakiś czas jest dla mnie szczytem zakupowej perwersji i nonszalancji. Okazało się jednak, że z powodzeniem świecę mogę zrobić sama. Jak?
1. Stapiamy wiórki wosku sojowego
Wystarczy rozpuścić olej sojowy w kąpieli wodnej.
2. Dodajemy olejek zapachowy
Dolewamy sporą ilość olejku zapachowego i mieszamy. Następnie przelewamy do mniejszego naczynia.
3. Umieszczamy knot
Do pustego, szklanego pojemniczka podklejamy na kropelce roztopionego oleju sojowego knot i dociskamy, tak aby utrzymywał się w pionie.
4. Zalewamy pojemniczek
Ostrożnie zalewamy naszą mieszanką szklany pojemniczek do około 3/4 wysokości naczynia. Można umieścić w poprzek łyżeczkę, tak aby podtrzymywała knot.
5. Odstawiamy
Teraz już wystarczy uzbroić się w cierpliwość i poczekać aż nasza zapachowa świeca ze stanu ciekłego ostygnie w kremową bryłę.
Moje świece zrobiłam w dwóch zapachach - trawy cytrynowej i indyjskiego kadzidła. Pierwsze świetnie sprawdzają się w łazience, drugie, ciężkie i tajemnicze…w sypialni. Te pachnące cuda mają jeszcze jedną zaletę – doskonale nadają się do masażu. Koszt zrobienia jednej świecy to około 16 złotych.
Jak w tym wszystkim wyglądają skomplikowanie wyglądające receptury? Otóż są przydatną wskazówką. Warto trzymać się proporcji, ale aptekarska dokładność nie jest wymagana, bowiem preparaty, które można kupić w sklepie internetowym są przygotowane w stężeniach, którymi nie można zrobić sobie krzywdy.
Tak zrobione kosmetyki mają wiele zalet. Oprócz tego, że są najlepszej jakości i pięknie pachną – po prostu faktycznie działają. Argumentem, którego na początku możecie nie docenić, jest wielka frajda i radość jaką miałam, robiąc to wszystko samodzielnie. Jest w tym coś z atawizmu bycia wróżką lub jak wolicie – czarownicą. Kosmetyczne, własnoręcznie zrobione kąpielowe kule, mydła, szampony do włosów czy balsamy będą wreszcie doskonałym prezentem na różne okazje. A może też początkiem nowej pasji.
PS. Wszystkie składniki są dostępne w sklepie ECOSPA.