Przychodzi George W. Bush do Białego Domu, by zawiesić swój portret w galerii prezydentów i mówi do Baracka Obamy: "jeśli będziesz miał problem z jakąś decyzją, spójrz na niego i pomyśl: co zrobiłby George?". Albo: za co Obama dziękuje Bushowi podsumowując jego prezydenturę? Za pakiet kanałów sportowych. To nie barowe żarty, tylko anegdotki z wczorajszej uroczystości w Waszyngtonie.
Spójrz na polskich polityków. A teraz na Obamę i Busha. I jeszcze raz na polskich. I jeszcze raz na amerykańskich. Szkoda, że nasi nie są nimi. Ale jeśli zaczęliby się uśmiechać, moglibyśmy udawać, że nimi są. Zabawna reklama - to moje pierwsze skojarzenie po obejrzeniu relacji z uroczystości zawieszenia portretu George'a i Laury Bushów w Białym Domu.
Mimo że Barack Obama został wybrany prezydentem USA na fali absolutnej krytyki wobec rządów George'a W. Busha i partii republikańskiej, a Bush junior niejednokrotnie krytykował decyzje i postępowanie swojego następcy, obaj politycy mogli spotkać się podczas ciepłej, radosnej i sympatycznej uroczystości. Barack Obama mógł powiedzieć, że korzysta z pakietów sportowych zainstalowanych przez Busha w Białym Domu. Jego żona Michelle mogła przyznać, że Laura Bush jest dla niej wzorem w roli nie tylko Pierwszej Damy, ale i matki. George W. Bush mógł dziękować gospodarzom za "zaproszenie przyjaciół na moje powieszenie" i "nakarmienie czternastoosobowej rodziny Bushów". A sala zebranych mogła śmiać się i klaskać każdemu z mówców, witając ich na scenie jak gwiazdy rocka.
Polski koń jaki jest - każdy widzi. Kiedy w redakcji próbowaliśmy przypomnieć sobie jakiekolwiek radosne chwile z udziałem polityków różnych opcji, ciężko było w ogóle wyobrazić sobie taką sytuację. W kraju, w którym ustępujący prezydent deklaruje, że następcy może podać co najwyżej nogę, a lider opozycji obraża się na zaproszenia głowy państwa, sytuacja z Białego Domu wydaje się niewyobrażalna.
Obniżam więc próg i szukam dalej. Wśród uroczystości, spotkań i gal, na których występuje tylko jedna opcja. I przypominam sobie wciąż: długie przemówienia, pompatyczne laudacje, zmiany warty przy Grobie Nieznanego Żołnierza, wojskowe defilady. Święto Konstytucji - smutne miny pary prezydenckiej, premiera, prezydent Warszawy, członków rządu. Wręczanie państwowych odznaczeń - górnolotne słowa, wymuszone przez przerwy między zdaniami oklaski. Nawet uhonorowanie kapitana Wrony i załogi samolotu LOT, który bez podwozia udało się posadzić na stołecznym Okęciu, wiało nudą i przejmowało smutkiem. Sztucznej i ciężkiej atmosfery nie wytrzymała tylko piosenkarka i pasażerka feralnego lotu Magda Steczkowska, która w pewnym momencie po prostu rzuciła się Wronie na szyję.
Patrzę więc na zdjęcia z fotograficznych agencji i oglądam filmy z polskich uroczystości. I patrzę na film ze spotkania w Białym Domu. I znowu na nas. I znowu na Biały Dom. I jakże wiele bym oddała za środek, który sprawiłby, że byłabym w kraju z politykami, którzy trzymają fason.