26 stycznia 1966 r. Danusia Milewska, uczennica szkoły pielęgniarskiej z niepokojem czekała na swoje nowe życie. To ją wybrano by jako pierwsza w Polsce dostała nową nerkę, czyli szansę na zdrowie i życie. W trudnych czasach powojennych przeszczepienie organu to był prawdziwy cud medycyny. Jakie myśli kłębiły się w głowie młodej, chorej kobiety tego pamiętnego styczniowego dnia?
Była prawdziwą bohaterką tego wydarzenia. Nikt nie mógł jej zagwarantować, że operacja się powiedzie i że nie będzie musiała powrócić do leczenia przewlekłymi dializami, które w tamtym czasie były jedyną szansą na życie dla chorych z mocznicą, ale wymagały niezwykłej siły i cierpliwości.
Każda dializa, którą przechodziła młoda kobieta, trwała około 6-8 godzin, a w celu zapewnienia homeostazy trzeba było zabiegi te wykonywać 4-5 razy w tygodniu.
Błogosławieństwo od prokuratora
Jak pisze miesięcznik Puls wydawany przez Okręgową Izbę Lekarską w Warszawie, która nosi imię prof. Jana Nielubowicza, który to razem z prof. Tadeuszem Orłowskim jako pierwszy w Polsce dokonał przeszczepienia nerki, Danusia została wybrana i przygotowywana do tego zabiegu właśnie przez prof. Tadeusza Orłowskiego.
Dzień i noc 26 stycznia 1966 r. to był również trudny czas dla niezwykłych zespołów I Kliniki Chirurgicznej (kierowanej przez prof. Jana Nielubowicza) i I Kliniki Chorób Wewnętrznych (kierowanej przez prof. Tadeusza Orłowskiego) Akademii Medycznej w Warszawie. Prof. Nielubowicz przeszczepił po raz pierwszy w Polsce nerkę pobraną od osoby zmarłej. Nerkę pobrano od zmarłego dawcy dopiero po nieodwracalnym zatrzymaniu krążenia krwi. Obecnie by narząd do przeszczepienia był w jak najlepszej formie, robi się wszystko by to krążenie sztucznie utrzymać.
Jednak pionierom polskiej transplantologii kłody pod nogi rzucała nie tylko siermiężność powojennych czasów, brak doświadczenia czy sprzętu. Trzeba powiedzieć, że nie było wówczas żadnych uregulowań prawnych dotyczących transplantologii. Jak zauważa Puls lekarze musieli mieć np. każdorazowo zgodę prokuratora na pobranie narządów od osoby zmarłej.
To pokazuje w jakiej atmosferze pracowali wówczas prof. Nielubowicz i prof. Orłowski. Oprócz niewątpliwego geniuszu musieli wielokrotnie wykazywać się odwagą. Warto zaznaczyć, że do tego czasu wykonano na całym świecie zaledwie 600 takich operacji.
Jednak dla lekarzy uśmiech Danusi, kiedy obudziła się po operacji i zobaczyła worek z moczem zawieszony na brzegu jej łóżka, był największą nagrodą.
Jak wynika z relacji lekarzy, którzy uczestniczyli w tym zabiegu i opisywali go na łamach lekarskiego, samorządowego miesięcznika kilka lat temu, operacja przebiegła pomyślnie i chorą w trzy tygodnie po zabiegu wypisano do domu. Pacjentka zmarła jednak osiem miesięcy później z powodu ostrej martwicy trzustki (spowodowanej stosowaniem leków steroidowych w celu zapobiegania odrzuceniu nerki).
Pierwsze przeszczepienie nerki było oczywiście nie tylko wydarzeniem medycznym. Obiegł również nagłówki wszystkich popularnych gazet. Co ciekawe, po tych publikacjach odezwał się prof. Wiktor Bross z Wrocławia, który poinformował, że już w 1965 r. wykonał pierwsze przeszczepienie nerki od zmarłego dawcy. Niestety zabieg nie powiódł się, więc informacji o nim nie podawał do wiadomości publicznej.
Później nie było łatwiej
Może się wydawać, że po pierwszym udanym przeszczepieniu nerki, przeprowadzanie następnych będzie już tylko formalnością. Jednak to nie był rok 2016... Nadal jesteśmy w czasach powojennych. Po pierwsze nie ma żadnych uregulowań prawnych dotyczących transplantologii, po drugie stosunek społeczeństwa i środowiska medycznego jest nieprzychylny dla transplantologii.
Zresztą, mimo że we wczesnych latach 70. wiedziano już o koncepcji śmierci mózgowej, rozpoznanie zgonu na podstawie takich kryteriów było w Polsce prawnie niedopuszczalne. Nerkę można było pobrać tylko po zatrzymaniu krążenia, co powodowało często znaczną niedokrwienną niewydolność przeszczepionej nerki i konieczność leczenia dializami przez pewien czas po operacji.
Co ciekawe, pobranie nerek od osób zmarłych traktowano jako etap wstępny badania sekcyjnego. Jak pisze Puls, zawsze rozmawiano przed planowanym pobraniem nerek z prokuraturą. Ponieważ wykonanie sekcji było wówczas obowiązkowe, nie zachodziła konieczność rozmowy z rodzinami zmarłych na temat pobierania narządów, jednak nigdy nie ukrywano tego faktu.
Po udanym pierwszym, co roku wykonywano od sześciu do dziesięciu operacji przeszczepienia nerki od dawców zmarłych. W 1968 r. prof. Nielubowicz wykonał przeszczepienie nerki od matki do córki. Biorczynią była 10-letnia Węgierka Eva Falaky. Profesor Nielubowicz miał w tej sprawie pewne obiekcje etyczne i nie należał do zwolenników przeszczepów rodzinnych – uważał w tym czasie, że operacja pobrania nerki zdrowego człowieka może grozić powikłaniami – jednak wykonywał takie zabiegi.
Nie żałujmy ani serca, ani nerek
Obecnie przeszczepienia rodzinne uważa się za te najlepsze i oczywiście wiadomo, że zdrowy człowiek, który oddał nerkę swojemu krewnemu może normalnie żyć i funkcjonować. Transplantolodzy od zawsze borykają się z jednym problemem – brakiem narządów do przeszczepu, dlatego przy przeszczepieniach nerek tak ważne jest dawstwo rodzinne.
Transplantologia to dziedzina medycyny, która dla zwykłego człowieka łączy ze sobą magię, najwyższy wymiar miłości do bliźniego ale też stawia wiele pytań i wątpliwości. Skoro jednak daje każdemu z nas możliwość uratowania komuś życia to warto jej pomóc. W końcu po co nam serce, nerka czy rogówka w niebie lub w grobie (w zależności od światopoglądu).