W 2011 roku serwis "wPolityce" opublikował wywiad ze Zbigniewem Ziobrą, który jest dobrym komentarzem do ostatnich wydarzeń. Wszczęcie postępowania karnego w stosunku do autora żartu "Pijany Duda kradnie kwiaty spod pomnika Romana Dmowskiego" nie jest pierwszym takim przypadkiem w Polsce. Taką metodę "cenzury" ABW zastosowało już w czasie rządów Platformy Obywatelskiej.
– Za naszych czasów o 6 rano policja udawała się do mieszkań mafijnych gangsterów, niebezpiecznych przestępców i osoby podejrzane o wielką korupcję – mówił pięć lat temu Ziobro. Minister sprawiedliwości wspomniał wtedy, że policja reagowała nawet na transparenty z satyrycznymi hasłami przeciw władzy. Zatrzymano studentów, którzy nieśli transparent z napisem „Przyszła pora na antykomora, wolność słowa jest niezdrowa". – Nie wiem co w tym napisie było znieważającego i obraźliwego – zastanawiał się Ziobro.
– To element zaplanowanej i zleconej przez władzę akcji ścigania ludzi, którzy ich krytykują czy ośmieszają. Proszę zwrócić uwagę jak pokrętnie premier stara się uzasadnić skandaliczne nadużycia służb i policji wobec osób krytykujących władzę. Mówi, że to wina przepisów prawa, według których znieważanie organu konstytucyjnego (prezydenta, premiera) jest karane. Ale to nieprawdziwe wyjaśnienie. Ten sam przepis obowiązywał gdy rządziła Platforma, a prezydentem był śp Lech Kaczyński, nieustannie obrażany i znieważany, także w Internecie – zauważył Zbigniew Ziobro w 2011 roku. Chodzi o stronę "Spieprzaj dziadu", która wyszydzała zmarłego Lecha Kaczyńskiego. Fakt, że nikt jej nie zdjął i nie zatrzymał jej twórców był według ministra niesprawiedliwy.