Czy tak mogłyby wyglądać zakupy osób żyjących poniżej granicy skrajnego ubóstwa? Bardzo możliwe, choć w naszych redakcyjnych rozważaniach zapominamy o innych niezbędnych zakupach, na przykład o lekarstwach. - Dwa miesiące temu zachorowałem. Myślałem, że wyleczę się domowymi sposobami, ale nie udało się. Wybrałem się do lekarza, antybiotyk kosztował 40 zł. Musiałem się zadłużyć. Do dziś odczuwam finansowe skutki choroby - mówi w rozmowie z
wp.pl Piotr, który pracuje na pół etatu jako stróż nocny, zarabia 523 złote miesięcznie. Nie jest jedynym, wiele osób, które ledwo wiążą koniec z końcem, rezygnuje z lekarstw, by móc kupić jedzenie. Najczęściej wybierają najtańsze produkty - chleb, serki topione, rzadko wędliny. Czasem puszki mięsne, przecenione artykuły. Od czasu do czasu kupują jajka, mleko.