"Staruch" wychodzi na wolność
"Staruch" wychodzi na wolność FOT. RAFAL MALKO / AGENCJA GAZETA

Piotr Staruchowicz, nieformalny przywódca kibiców warszawskiej Legii, nie handlował narkotykami. Tak brzmi wyrok sądu - wcześniej "Starucha" podejrzewano o zakup kilograma amfetaminy. Spędził w areszcie osiem miesięcy i znalazł się w centrum wojny Donalda Tuska przeciw kibolom.

REKLAMA
Jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy "Żylety" - trybuny stadionu Legii, gdzie wraz z innymi, równie oddanymi kibicami, prowadził doping drużyny. W 2012 roku świadek koronny policji Marek H. przekonywał, że Starachowicz handlował amfetaminą. Za to trafił do aresztu. W międzyczasie oskarżyciel zmieniał zeznania. Ostatecznie utrzymywał, że "Staruch" brał udział w transakcji kilograma narkotyku, wartego 7 tys. zł. Teraz z zarzutów oczyścił go warszawski sąd.
Starachowicz zasłynął w mediach już wcześniej - swego czasu spoliczkował Jakuba Rzeźniczaka, gracza Legii, za kiepskie wyniki. Zrobił to po meczu, a zdarzenie nagrały kamery telewizyjne. I choć panowie się pogodzili, to "Staruch"nadal szarżował, m.in. obrażając zmarłego Jana Wejcherta. Grupa, do której należy, jest jedną z najbardziej radykalnych bojówek Legii.
źródło: Newsweek

Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl