Reklama.
Projekt nowelizacji ustawy, dzięki której będzie możliwe ograniczenie administracji, był już zapowiadany przez PiS w czasach, gdy był on jeszcze w opozycji. Przy tej okazji Kukiz' 15 zwróciło uwagę na hipokryzję partii Kaczyńskiego, która dziś, będąc u władzy, zatrudnia pokaźną liczbę asystentów i doradców.
Na stronie gabinetypolityczne.pl podane są założenia projektu, zasadność jego wprowadzenia, a także wysokości zarobków urzędników, którzy pracują w gabinetach. Okazuje się, że najniższa pensja, jaką można tam otrzymać to 2590 zł. Tyle otrzymuje asystent polityczny (maksymalnie może zarabiać 4438 zł). Najwyższe wynagrodzenie przysługuje szefowi gabinetu politycznego Prezesa Rady Ministrów – maksymalna kwota, jaką może otrzymać urzędnik na tym stanowisku to 13 300 zł. Zresztą zarobki szefów gabinetów to z reguły kwoty pięciocyfrowe.
Wysokie kwoty przysługują również doradcom. Maksymalne zarobki doradcy prezesa Rady Ministrów to 7714 zł, doradcy wiceprezesa Rady Ministrów – 7476 zł. Doradca sekretarza stanu zarabia z kolei 5964 zł, a główny doradca premiera może liczyć nawet na 10682 zł.
Paweł Kukiz przekonuje, że likwidacja gabinetów pozwoli zaoszczędzić budżetowi państwa nawet 500 mln złotych, które, jak przekonuje polityk, mogą być dużo lepiej spożytkowane. "Obecnie w gabinetach politycznych zatrudnia się wyłącznie według klucza partyjnego, bez względu na doświadczenie i posiadane kompetencje. Pracownicy gabinetów politycznych nie mają określonych obowiązków i często wykonują pracę czysto polityczną (partyjną), choć ich pensje wypłacane są z budżetu" – czytamy na stronie projektu.
źródło: Gabinetypolityczne.pl
Napisz do autora: adam.gaafar@natemat.pl