
Reklama.
Michał Boruczkowski zgłosił interpelację, by na poznańskim Chwaliszewie powstał minaret, czyli wieża z której nawołuje się do modlitwy. Radny podał nawet możliwą lokalizację, którą miałby być... komin dawnej gazowni przy ulicy Grobla. Minaret w założeniu nie pełniłby funkcji stricte religijnej - nie odbywałyby się z niego nawoływania muezina.
"Członkowie społeczności arabskiej, czy szerzej - muzułmańskiej, od lat są związani z Poznaniem - tu mają rodziny, pracują, prowadzą działalność gospodarczą i odczuwają brak miejsca, w którym mogliby się spotkać z rodakami i kultywować swoje tradycje. Położone z dala od centrum Miasta, na ul. Biedrzyckiego 13 w Poznaniu, nieciekawe architektonicznie Muzułmańskie Centrum Kulturalno-Oświatowe nie jest wystarczające dla realizacji potrzeb wspólnoty muzułmańskiej" - pisał w uzasadnieniu radny.
Z pomysłem Boruczkowskiego nie zgadzają się jego koledzy z rady najczęściej wysyłają go... na badania. Lidia Dudziak z PiS mówiła: "Radny Boruczkowski w żaden sposób nie konsultował swojego pomysłu z klubem. Jestem przerażona, a radnemu radzę zmienić leki". Podobnie skomentował Tomasz Lipiński z PO:" Radny powinien wybrać się do lekarza". Nawet radny Tomasz Lewandowski z Zjednoczonej Lewicy wypowiadał się w tym samym tonie: "Nie jestem kompetentny, by to komentować. Może powinien zrobić to lekarz?".
Boruczkowski tłumaczył, że Poznaniowi nie grozi islamizacja, jednak nie przekonało to jego kolegów. Zamiast normalnej w demokracji dyskusji pozostali radni postanowili wysłać przedstawiciela PiS... do lekarza.
źródło: "Głos Wielkopolski"
Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl