Reklama.
Prawo i Sprawiedliwość obiecało dużo, ale da swoim wyborcom znacznie mniej. Różnica między obietnicami, a tym, co wyborcy dostaną, to konkretne pieniądze, które zgodnie z obietnicami powinny trafić do kieszeni Polaków. Ale nie trafią. Dlatego każdy z 5 711 687 wyborców PiS może poczuć, że ich oszukano. I policzyć, ile stracili na wykręcaniu się nowej władzy od spełniania obietnic.
500+ nie dla każdego
Beata Szydło w kampanii wyborczej była nieostrożna i kilka razy wymsknęło jej się, że jeśli PiS wygra wybory, da "500 złotych na każde dziecko". Słowo się rzekło, dlatego teraz cześć wyborców jest rozczarowana, że pieniądze są tylko na "drugie i kolejne dziecko", a na pierwsze tylko najbiedniejszych.
W 2016 roku program ma kosztować 17 miliardów złotych, później będzie to około 22 miliardów złotych rocznie. Ale gdyby spełnić propozycję Szydło w bardziej szczodrym wariancie, roczne wydatki na program byłyby wyższe. Każdego roku polskie rodziny dostawałyby z budżetu około 40 miliardów złotych. A więc tylko w 2016 roku dostaną o 23 miliardy mniej, niż obiecała im Beata Szydło, a w każdym kolejnym roku do tej sumy będzie dochodziło kolejne 18 miliardów złotych.
Darmowe leki dla emerytów
Mniej spektakularną, ale na pewno ważną dla części wyborców obietnicą Beaty Szydło były darmowe leki dla seniorów. No właśnie, dla seniorów. Nie ma wyraźnej granicy wieku, od którego można się uznawać za seniora. Ale może to być choćby chwila przejścia na emeryturę. Tymczasem PiS swoją propozycję kieruje do osób po 75. roku życia.
Według badań wydają oni na leki około 2,6 miliarda złotych rocznie. Tymczasem w 2016 roku rząd chce wydać na program około pół miliarda złotych. Jak łatwo policzyć, różnica to ponad 2 miliardy złotych. Dlatego nieodpłatne będą tylko medykamenty ze specjalnej listy ustalanej przez Ministerstwo Zdrowia.
Tymczasem w kampanii wyborczej Beata Szydło wielokrotnie mówiła o "darmowych lekach dla seniorów", nie robiąc żadnych zastrzeżeń. Powtórzyła to także podczas expose. Dlatego każdy wyborca w podeszłym wieku miał prawo oczekiwać, że dostanie lekarstwa za darmo. Politycy PiS przekonują, że wyborcy po prostu za mało uważnie słuchali.
Kwota wolna od podatku
"Kwota wolna od podatku powinna być podniesiona w trybie natychmiastowym. Chcę, aby ustawa została przyjęta do 30 listopada, żeby od 1 stycznia 2016 roku kwota wolna od podatku wynosiła co najmniej osiem tysięcy złotych". To obietnica Andrzeja Dudy, ale składał ją jako kandydat PiS, nie mógł tego zrobić bez konsultacji z Jarosławem Kaczyńskim.
Tymczasem wyższa kwota wolna nie tylko nie zaczęła obowiązywać pierwszego 1 stycznia 2016 roku, ale może nawet nie wejść w życie w 2017 roku.
Koszt takiego rozwiązania to 21,5 miliarda złotych rocznie. Kolejny rok zwłoki spowoduje, że ta kwota się podwoi do 43 miliardów złotych. Nie ma pewności, że zmiana jeszcze się nie przesunie – pomimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że obecne 3090 złotych to za mało.
Niższy wiek emerytalny
Obniżenie wieku emerytalnego to głośna obietnica zarówno Andrzeja Dudy, jak i Beaty Szydło. Przygotowanie projektu ustawy wziął na siebie prezydent, ale zderzył się ze ścianą. Bo choć dokument trafił do Sejmu i zakładał obniżenie wieku emerytalnego już od 1 stycznia 2016 roku, prace nad nim utknęły w martwym punkcie.
Wszystko przez brak pieniędzy – na razie są potrzebne na 500+. A chodzi o ogromne pieniądze, bo tylko w ciągu trzech pierwszych lat koszt obniżenia wieku emerytalnego wyniósłby 40 miliardów złotych, a więc nieco ponad 13 miliardów złotych rocznie. I te 13 miliardów to różnica między tym, co obiecało PiS, a tym, co dostaną wyborcy. Chyba, że program opóźni się jeszcze bardziej. Do tego rząd rozważa wprowadzenie zakazu pracy dla emerytów, więc jedną ręką coś daje, ale drugą zabiera.
W sumie tylko niedotrzymanie obietnic w 2016 roku to 57,5 miliarda złotych. W kolejnych latach te kwoty będą większe. I bardzo dobrze, bo to oznacza mniejszą skalę rujnowania budżetu państwa. Propozycje PiS są tak nieodpowiedzialne finansowo, że im mniej z nich zostanie zrealizowanych, tym lepiej.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl