Wręczenie nagrody Człowieka Wolności tygodnika "wSieci". Za chwilę odbierze ją Andrzej Duda. Sala po brzegi wypełniona gośćmi. Dziennikarze, szefowie państwowych spółek, artyści, prezydenccy ministrowie. Nikogo nie brakuje. A właściwie, prawie nikogo – opisuje najnowszy "Newsweek". Kilka ważnych krzeseł z przodu jest pustych. Były one przeznaczone dla delegacji PiS-u. Stawiło się ledwie kilka osób. Kaczyński zlekceważył uroczystość. Zagrał głowie państwa na nosie.
Podobno w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej zatrzymały go – a także najważniejszych członków PiS-u, łącznie z premier Beatą Szydło – ważne sprawy. – Nie byłoby tego dnia, gdyby nie ryzykowne decyzje podejmowane przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Nie byłoby tego dnia, gdyby nie pani premier Beata Szydło – mówi Duda ze sceny do ich pustych krzeseł.
– To spotkanie było poświęcone jakiejś pilnej sprawie? – próbuje ustalić Michał Krzymowski z "Newsweeka". – Nie, omawialiśmy sprawy bieżące – słyszy w odpowiedzi od jednego z członków partii.
– Jarosław zrobił to specjalnie. Identyczna sytuacja miała miejsce podczas uroczystości na Zamku Królewskim w dniu zaprzysiężenia. Duda odbierał tam insygnia władzy i też do końca trzymano miejsca dla kierownictwa PiS, ale prezes i jego ludzie się nie zjawili. A czego dotyczyła narada w dniu gali „wSieci”? Między innymi gali „wSieci”! Prezes narzekał, że tygodnik jednego dnia fetuje Dudę, a innego atakuje PiS za utrzymywanie gabinetów politycznych w rządzie – uzupełnia kolejny polityk PiS w rozmowie z "Newsweekiem".
Nasz kraj obecnie rządzony jest z trzech miejsc. Pałacu Prezydenckiego, Kancelarii Premiera i siedziby PiS na Nowogrodzkiej, gdzie przesiaduje Jarosław Kaczyński. To ostatnie biuro formalnie ma najmniej do powiedzenia. W rzeczywistości jednak jest od dwóch pozostałych dużo ważniejsze. Tutaj zapadają kluczowe decyzje.
A gdy Duda, bądź Szydło, z rzadka zachowują się inaczej niżby Prezes sobie tego życzył, to z gabinetów na Nowogrodzkiej wydobywają się pomruki niezadowolenia. Kaczyński irytuje się łatwo. Wymieniona dwójka przekonała się już o tym kilkakrotnie.
Jak czytamy w "Newsweeku", na przykład po głośnym wystąpieniu Szydło w Parlamencie Europejskim. Minister spraw zagranicznych, Witold Waszczykowski, pozwolił sobie wtedy na mało roztropną uwagę. Na antenie radiowej Jedynki stwierdził, że "w Strasburgu urodził się nowy lider europejski”. To wystarczyło, by wzbudzić gniew Prezesa.
– A pamięta pan wypowiedź wicepremiera Piotra Glińskiego? Dwa dni po debacie opowiedział w „Super Expressie”, że w nocy komentował z prezesem wystąpienie Beaty. Niby powiedział, że było dobre, ale zabrzmiało to tak, jakby dwóch profesorów spotkało się, żeby ocenić egzamin swojej studentki. A to przecież Gliński jest podwładnym Szydło, a nie odwrotnie! –uzupełnia obraz członek PiS.