Jedna z agencji amerykańskiego Ministerstwa Zdrowia i Usług Społecznych wydała oficjalne oświadczenie. "Zombie nie istnieją". To odpowiedź na rosnące zainteresowanie amerykańskiego społeczeństwa "apokalipsą zombie". Niedawne wydarzenia w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie z kanibalami w roli głównej napędzają internetowe poruszenie.
Wielu Amerykanów jest zaniepokojonych. Jak pokazuje historia skłonni są uwierzyć w "nietypowe" rzeczy. Należy w tym miejscu przypomnieć słynne słuchowisko radiowe G. O. Wellesa "Wojna Światów" z 1938 roku, które będąc radiową adaptacją książki science-fiction skłoniło pewną część społeczeństwa do uwierzenia, że Stany zostały najechane przez kosmitów.
Aktualna poruszenie w związku z "apokalipsą zombie" musiało być na tyle poważne, że skłoniło Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom do wydania specjalnego oświadczenia. Co więcej zapytanie "zombie apocalypse" jest na czwartym miejscy w rankingu najczęściej wyszukiwanych haseł w Google.
Należy dodać, że agencja ta wydała kilka razy ironiczne ostrzeżenie przed zombie, lecz były to tylko kawały. Tym razem to oficjalne oświadczenie.
Centrum nie zna wirusa, który mógłby wskrzesić martwe ciało, ani takiego, który mógłby powodować "zombie-podobne" objawy - napisał rzecznik agencji David Daigle dla The Huffington Post. CZYTAJ WIĘCEJ
Początek "apokalipsy"
Cała sytuacja wydaje się mieć początek w niedawnym zdarzeniu w Miami, kiedy to Rudy Eugene zjadł większość twarzy bezdomnego Ronalda Poppo. "Ucztę" przerwali dopiero policjanci zabijając sprawcę, który nie reagował na ich wezwania. Cudem udało się ocalić życie ofierze, lecz nie do końca wiadomo jak lekarze poradzą sobie z odtworzeniem twarzy Poppa.
Sprawcą kolejnego epizodu nakręcającego zombie-apokalipsę był 21-letni Alexander Kinyua, który miał się rzekomo przyznać do rozczłonkowania swojego współlokatora oraz skonsumowania jego serca i mózgu.
Jakby tego było za mało, kanadyjska policja wciąż szuka słynnego już aktora porno Lucę Rocco Magnotta, który zabił młodego mężczyznę. Dokonał na ciele zabitego seksualnych i kanibalistycznych zbrodni, miał też wysłać części ciała do Ottawy. To nie jedyne występki aktora. Zarzuca mu się także, że nagrywał zabijanie kotów, po czym udostępniał film w internecie.
Seria "dziwnych" zdarzeń
Poruszenie napędza także seria mniej doniosłych, aczkolwiek zdaniem mediów zza Oceanu podejrzanych zdarzeń. "Tajemnicza wysypka" w liceum w Hollywood, gdzie 15 maja dwunastu uczniów i dwóch nauczycieli zostało poddanych leczeniu z powodu tejże wysypki. Jej źródło pozostaje nieznane. Następnym przypadkiem jest wezwanie służb wyposażonych w specjalne ochronne kombinezony do Fort Launderdale-Hollywood International Airport. Mieli wyjaśnić zagadkowy "nieznany czynnik chemiczny", który posłał 5 osób do szpitala. To nie koniec. Parę dni później policja zatrzymała niejakiego Zachary'ego Birda, który wykazując się "niebywałą agresją" pluł krwią w twarz policjanta, a zamknięty w radiowozie uderzał głową w część wnętrza samochodu tak długo, "aż się wykrwawił".
Kilka dni później "tajemnicza wysypka" znów dała o sobie znać. Kolejny raz służby zostały wezwane, by sprawę zbadać, także tym razem nie udało się wyjaśnić przyczyny wysypki. Tego samego dnia "zdezorientowany" Kanadyjczyk został aresztowany na pokładzie samolotu (który dopiero co wylądował w Miami) za to, że ni z tego ni z owego zaczął popędzać pilotów. Zdarzyło się to w przeddzień makabry w Miami.
Na dodatek (być może w formie żartu) Uniwersytet w Urbana-Champaign opublikował na Twitterze ostrzeżenie dla swoich studentów mówiące, że z Instytutu Biologii Genomowej ulotniły się ryzykowne materiały. Uniwersytet zalecił ucieczkę z zagrożonego obszaru, jeśli jest to bezpieczne, w przeciwnym razie należy poszukać schronienia. Jeśli to nie żart, zdaje się, że cokolwiek powoduje dziwne zachowania czy choroby, rozprzestrzenia się. Jako potwierdzenie tej tezy może służyć przykład mężczyzny z New Jersey, który rzucił w policjantów własnymi jądrami (oczywiście po uprzednim ich odcięciu).
"Zombie-grzyb"
"Huffington Post" uznał za stosowne w obliczu tej sytuacji przypomnieć o nowo odnalezionym grzybie w brazylijskim lesie deszczowym. Grzyb ten - Ophiocordyceps camponoti-balzani potrafi zainfekować mrówkę, przejąć kontrolę nad jej mózgiem żeby jej ciało przetransportowało go do sprzyjającego spokojnemu wzrostowi miejsca. Po skończeniu takiej operacji mrówka rzecz jasna umiera.
Czy rzeczywiście mamy do czynienia z apokalipsą zombie, czy to tylko przypadkowy zbieg okoliczności podgrzewany przez media? Jedno jest pewne - scenariusz na film katastroficzny jest już prawie gotowy, wystarczy dodać kilka dialogów.