Paweł Surgiel został pobity przez strażników miejskich, grozili mu śmiercią
Paweł Surgiel został pobity przez strażników miejskich, grozili mu śmiercią Fot. Facebook.com/pawel.surgiel
Reklama.
Paweł Surgiel o 1:30 w nocy chciał zabrać auto z parkingu na Tarchominie. Zauważył tam samochód straży miejskiej, zajmujący cztery miejsca. Zasugerował funkcjonariuszom, że normalny obywatel dostałby za to mandat. I rozpętało się piekło. – Strażnik miejski odpowiedział, że jestem pijany i żebym się odpie.... – opowiada portalowi "Metro Warszawa". – Nie byłem pijany, wyjąłem telefon i zacząłem nagrywać. Poprosiłem, żeby strażnik uzasadnił, dlaczego uważa, że jestem pijany – dodaje. Rozjuszony strażnik odpowiedział… uderzeniem drzwiami. iPhone się zablokował.
To, co działo się dalej przechodzi pojęcie. Funkcjonariusze próbowali wyrwać telefon siłą, kiedy się nie udało, zaczęli kopać Surgiela w twarz. Pryskali też gazem pieprzowym. Potem zawieźli go do lasu. Na miejscu grozili, że jeśli nie odda iPhone'a… skończy zakopany w ziemi. Mężczyzna był przerażony. – Powiedziałem, że telefon odblokowuje tylko odcisk kciuka, żeby mi zdjęli kajdanki – opowiada. W rezultacie prób strażnicy stracili jednak szansę na skasowanie nagrań.
Na tym historia się nie kończy, kazali bowiem jeszcze obiecać, że ofiara nikomu nic nie powie. Ponownie zastraszyli śmiercią w lesie. Surgiel przeprosił i fortelem (udawał atak astmy) wrócił do domu. Dziś sprawę bada policja, wezwana na miejsce przez sąsiada. A zaatakowanego wspierają dziesiątki internautów.
We wtorek strażnicy zostali dyscyplinarnie zwolnieni z pracy, a niewykluczone, że zostaną im postawione zarzuty karne.

Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl